Rewizja. Joanna Chyłka. Tom 3. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Rewizja. Joanna Chyłka. Tom 3 - Remigiusz Mróz страница 27

Rewizja. Joanna Chyłka. Tom 3 - Remigiusz Mróz Joanna Chyłka

Скачать книгу

tym Kormak zapewne powiedziałby mu, gdyby Joanna o nim wspomniała.

      – Co z tym piciem? – zapytał.

      – Chodzi nawalona jak messerschmitt.

      – Cały czas?

      Szczypior powoli skinął głową, jakby zdradzał najpilniej strzeżone szyfry, pozwalające zdobyć władzę nad światem.

      – Od rana do wieczora – powiedział. – Ilekroć u niej byłem, opróżniała już którąś butelkę. A niedawno złożyłem jej wizytę rankiem… i była już mocno wstawiona.

      Oryński poczuł, że zaschło mu w gardle. Sięgnął po kawę i napił się, nie zważając na pełen dezaprobaty wzrok przyjaciela.

      – Jest źle, Zordon – ocenił Kormak. – Nawet bardzo źle.

      – Źle dla niej, dobrze dla nas.

      Chudzielec zmarszczył czoło.

      – Udam, że tego nie słyszałem – powiedział.

      – Udawaj, co chcesz. Ja nie mam zamiaru twierdzić, że to nieprzydatna informacja, kiedy klient wymaga od nas właśnie czegoś takiego.

      – Czegoś takiego? Co konkretnie chcesz zrobić z tą wiedzą?

      Dobre pytanie, uznał w duchu Kordian. Trwał przez moment w bezruchu, wbijając pusty wzrok w książkę McCarthy’ego. Jeszcze przed momentem jej tytuł przywodził na myśl nową produkcję J.J. Abramsa w świecie Star Treka. Teraz był adekwatny raczej do kierunku, w którym zmierzało jego życie.

      Podniósł się bez słowa.

      – Hm? – mruknął Kormak. – Co planujesz?

      – Jeszcze nie jestem pewien – odparł aplikant na odchodnym, a potem wyszedł na korytarz.

      13

      ul. Argentyńska, Saska Kępa

      Chyłka otworzyła oczy zaskoczona. Właściwie nie było powodu, dla którego miałaby się czemukolwiek dziwić, a mimo to codziennie to uczucie się powtarzało. Może podświadomie zdumiewało ją, że w ogóle się budziła? A może zastanawiało ją to, że nie bolała jej głowa i nie czuła kaca? Nie, w tej ostatniej kwestii dawno miała wszystko przepracowane. Jeśli wypiła odpowiednio wiele przed snem, ranek był w porządku. Po dwóch, trzech godzinach zaczęłyby się problemy, ale klin załatwiał sprawę.

      Wypiła poranną dawkę i włączyła NSI. W wiadomościach mówiono o wypadku na krajowej ósemce, a potem zajęto się makabrycznym zabójstwem sprzed kilku dni. Wypowiadał się prokurator prowadzący śledztwo.

      Joanna ściągnęła brwi. Pierwszy raz widziała tego oskarżyciela, choć wydawało jej się, że zna każdego warszawskiego prokuratora. Najwyraźniej nowy narybek. I całkiem udany, musiała przyznać.

      Mężczyzna patrzył prosto w kamerę, sprawiał wrażenie pewnego siebie, ale nie na tyle, by popaść w arogancję. Przywodził jej na myśl Harveya Spectera ze „Suits”, mimo że znajdował się po drugiej stronie prawniczej barykady i był blondynem. Jak na oskarżyciela publicznego ubierał się całkiem nieźle. Miał nawet poszetkę dobraną kolorystycznie do krawata.

      – Chapeau bas – mruknęła do niego Chyłka, unosząc tequilę.

      Pociągnęła kilka łyków i uznała, że poranna dawka klina jest wystarczająca. Spojrzała na podpis na dole ekranu. Prokurator Mateusz Zakierski.

      Joanna machinalnie sięgnęła w kierunku telefonu. Naraz jednak zmitygowała się, że nie pracuje już w Żelaznym & McVayu. Nie korzysta z dobrodziejstwa posiadania w odwodzie kogoś takiego jak Kormak. Chudzielec szybko zebrałby wszystkie informacje, jakie były do zebrania na temat prokuratora, a potem ułożyłby to w zgrabny raport.

      Trudno, będzie musiała radzić sobie sama. Kiedyś nie wyobrażała sobie pracy z kimkolwiek, teraz wystarczyło wrócić do tamtych czasów. Wzdrygnęła się na myśl o tym. Była wówczas zupełnie inną osobą.

      Skupiła wzrok na prokuratorze.

      – Jak państwo doskonale wiedzą, ustaliliśmy kilka istotnych okoliczności w sprawie – powiedział Mateusz Zakierski.

      Najwyraźniej uciął sobie krótką pogawędkę z dziennikarzami przed wejściem na antenę i jak zawsze okazało się, że wiedzą więcej, niż powinni.

      – Zebraliśmy materiał dowodowy, który pozwolił na zatrzymanie tego ranka podejrzanego – dodał oskarżyciel.

      Chyłka zamrugała kilkakrotnie oczami. Przesłyszała się? Była jeszcze wstawiona? I to aż do tego stopnia, by mieć halucynacje? Pasek w NSI nagle zmienił kolor z żółtego na czerwony. Pojawiła się na nim informacja, że zatrzymano osobę podejrzaną o zamordowanie kobiety i jej dziecka na warszawskim Ursusie.

      – Na tę chwilę mogę powiedzieć jedynie, że zatrzymany, Robert H., jest mieszkańcem Warszawy. Ze względu na dobro śledztwa nie mogę przekazać państwu żadnych innych informacji.

      Joanna poczuła, że robi jej się niedobrze.

      – Czy zatrzymany przebywa w areszcie? – zapytał jeden z dziennikarzy tylko po to, by rozkręcić nieco prokuratora.

      – Tak. Został zastosowany środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego zatrzymania.

      Satysfakcja w głosie Zakierskiego niemal sprawiła Chyłce fizyczny ból. Zatrzymali Bukano? Bez telefonu do niej, bez jakiejkolwiek informacji? Spojrzała na komórkę i przekonała się, że miga dioda nieodebranego połączenia.

      Zaklęła pod nosem i sprawdziła rejestr. Dzwoniono do niej kilkanaście razy, zanim w końcu dano spokój. Chyłka natychmiast zerwała się z kanapy, ale szybko tego pożałowała. Zakręciło jej się w głowie i musiała przytrzymać się oparcia.

      – Kurwa mać… – wymamrotała.

      W tym stanie nie było mowy o złożeniu wizyty w areszcie śledczym. Wciąż klnąc, spojrzała na ekran telewizora. Mateusz Zakierski rozwodził się nad tym, że w przypadku Roberta H. poręczenie majątkowe nie wchodzi w grę. Zatrzymany pozostanie w areszcie.

      – O jakich dowodach mówimy? – zapytała reporterka z NSI.

      – Niestety nie mogę tego zdradzić.

      – Ale są solidne?

      Oskarżyciel robił wszystko, by się nie uśmiechnąć.

      – Inaczej nie zatrzymywalibyśmy podejrzanego.

      – Czy to mąż ofiary?

      – Nie mogę tego zdradzić.

      – Czy nazwisko tego człowieka zostanie ujawnione? – dodał ktoś z TVN24.

      – Być może.

      Joanna obserwowała gesty i mimikę

Скачать книгу