Nieodgadniona. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nieodgadniona - Remigiusz Mróz страница 6

Nieodgadniona - Remigiusz Mróz Damian Werner

Скачать книгу

nie żadne „tylko”, Wern – odparła i westchnęła głęboko. – Na nagraniach Ewa godzinami opowiada o wszystkim, co związane z nią, z tobą, z jej rodzicami i z Kajmanem. Cały ten materiał to coś więcej niż krótka opowieść o przeszłości.

      Miałem ochotę wyciągnąć z lodówki jakiś alkohol i czym prędzej się znieczulić. Nie ruszyłem się jednak z kanapy. Nie chciałem uronić choćby słowa z tego, co Kasandra miała mi do powiedzenia.

      – Nie rozumiem – odezwałem się. – Skąd te kasety? Po co je nagrała? I kiedy? Gdzie?

      Nawałnica pytań sprawiała, że nie mogłem zebrać myśli. Wszystko plątało mi się coraz bardziej.

      – Nie wiem.

      – Nie wiesz? – syknąłem. – Więc skąd je miałaś? Jak do nich dotarłaś? I kto w ogóle…

      – Pozwól mi powiedzieć.

      Uderzyłem dłońmi o siedzisko i zakląłem pod nosem. Poniewczasie zorientowałem się, że przez moją nerwową reakcję Kas cała się spięła. Najwyraźniej tyle wystarczyło, by usłyszała wołanie demonów przeszłości.

      – Miałeś rację, że razem z Glazurem od jakiegoś czasu staraliśmy się dowiedzieć o tobie jak najwięcej – podjęła. – O tobie i o Ewie oczywiście. Robiliśmy wszystko, by odnaleźć jej trop. I w końcu na coś trafiliśmy.

      – Na co?

      – Glazur dokładnie prześledził, co dekadę temu robił Prokocki. Jak wiesz, to on namówił Ewę do zeznawania przeciwko Kajmanowi. To on ją ukrył i robił wszystko, by ją chronić.

      – Twierdzi, że nic takiego nie miało miejsca.

      Jego słowa sprzed roku wciąż odbijały mi się echem w głowie. Według podkomisarza Ewa nigdy nie poszła na współpracę z wymiarem sprawiedliwości, bo nie miała ku temu powodu. Cała sprawa z Kajmanem była wymysłem Kasandry, a gwałt i porwanie nad Młynówką nie miały nic wspólnego ze zorganizowaną przestępczością.

      Ewa miała być ofiarą przypadkowych zwyrodnialców.

      Prokocki nie potrafił jednak wytłumaczyć, dlaczego jej ciało pojawiło się na wyspie Bolko tuż po tym, jak zacząłem grzebać w tej sprawie. Zapewniał, że to ona, że jej tożsamość została potwierdzona badaniami DNA. Ale czy mogłem mu wierzyć? Z pewnością nie chciałem. Wolałem trzymać się myśli, że Ewa żyje. Wciąż się gdzieś ukrywa, a wersja Kasandry jest prawdziwa.

      Teraz otrzymałem potwierdzenie. Nagrania dowodziły, że Kajman rzeczywiście polował na moją narzeczoną. A skoro tak, to być może ciało na wyspie wcale nie należało do Ewy. Może Prokocki wciąż próbował ją chronić.

      Nie, to niemożliwe. Popadałem w zupełną paranoję.

      Wmawiałem sobie tę wersję, od kiedy wróciłem do Opola. Podkomisarz jednak pokazał mi zdjęcia z sekcji. Sam im się przyglądałem i bez trudu poznałem Ewę.

      Były prawdziwe. Nawet największy magik w Photoshopie nie zdołałby przygotować czegoś takiego.

      A w takim razie Kasandra z jakiegoś powodu musiała kłamać, przynajmniej w tej kwestii.

      – I co dalej? – zapytałem. – Glazur wpadł na jakiś ślad?

      – Niewiele znaczący, ale wystarczający. Prowadził do Obic.

      – Obic?

      – Niewielkiej wsi niedaleko Kielc. Prokocki dwa razy płacił w okolicy za paliwo i nie trzeba było długo rozpytywać wśród mieszkańców, żeby się dowiedzieć, że ktoś wprowadził się do jednego z domów na sprzedaż.

      To tam trafiła Ewa? Zaszyła się w jakiejś wiosce w Świętokrzyskiem, samotna, wciąż obawiająca się o swoje życie i niepewna przyszłości?

      – Glazur ją odnalazł? – zapytałem.

      – Nie. Kiedy zjawił się na miejscu, Ewy już tam nie było. Prokocki musiał przenieść ją gdzie indziej. Znaleźliśmy jedynie kasety.

      Potarłem nerwowo czoło.

      – Przykro mi, Wern – dodała Kasandra. – Tam ślad się po niej urwał.

      – Albo wy tak uznaliście, bo mieliście wszystko, co było wam potrzebne. Całą jej historię na kasetach.

      Nie odpowiedziała, ale nie musiała tego robić. Kiedy dotarli do Obic, zdali sobie sprawę, że trafili na żyłę złota. Być może wcześniej przygotowywali odpowiednią narrację, którą zamierzali mi przedstawić, ale taśmy zupełnie zmieniały postać rzeczy. Zyskali dzięki temu pewność, że zamydlą mi oczy.

      – Staraliśmy się ją odnaleźć.

      – Jasne.

      – Tak było – podkreśliła Kas. – Robiliśmy wszystko, by ustalić, gdzie jest. Musisz zrozumieć, że stanowiła dla nas…

      – Zagrożenie?

      Kasandra potwierdziła ruchem głowy.

      – No tak – mruknąłem. – Gdyby nagle się pojawiła, kiedy ty ją udawałaś, cały twój plan poszedłby w cholerę.

      Znów nie musiała odpowiadać.

      – Nie rozumiesz, co było na szali…

      Rozumiałem doskonale, bo wciąż pamiętałem o mrożących krew w żyłach statystykach. Nie wiedziałem, czy są aktualne, ale wedle mojej najlepszej wiedzy rocznie w Polsce około pięciuset kobiet ginęło z powodu przemocy domowej. Niemal dziesięć tygodniowo.

      A Kasandra musiała myśleć nie tylko o sobie, ale także o dziecku.

      – Wydaje mi się, że rozumiem całkiem sporo – odparłem półszeptem. – Ale jest wiele rzeczy, których nie jestem w stanie pojąć.

      Czekała na dalszy ciąg, nie zabierając głosu.

      – Założyliście, że Blitz wybierze akurat wasze biuro – dodałem. – Dlaczego?

      – Wystarczyło kilka lokalizowanych reklam na Google.

      Tak przypuszczałem, choć nigdy nie miałem pewności. Niemal całe Reimann Investigations składało się z informatyków, głównym polem ich działania był internet. Niewiele było trzeba, by przez parę tygodni dla zapytań o „biuro detektywistyczne” kierowanych z Opola wyszukiwarka kierowała na stronę RI. Właściwie nie wiązałoby się to nawet z wielkim kosztem.

      – A gdyby to nie zadziałało? – zapytałem. – Gdyby Blitzer wybrał jednak kogoś innego?

      – Byliśmy gotowi włączyć się pro publico bono.

      Jak Rutkowski w kilka głośnych spraw związanych z niewyjaśnionymi zgonami za granicą czy tajemniczymi zaginięciami. Oczywiście.

      – Co

Скачать книгу