Niezwykły dar. Нора Робертс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niezwykły dar - Нора Робертс страница 11

Niezwykły dar - Нора Робертс

Скачать книгу

niepotrzebne – sarknęła A.J.

      – A może jednak – odezwał się Alex, który zręcznie przedarł się do nich i wziął Clarissę za rękę. – Mam nadzieję, że pani DeBasse pozwoli, bym odwiózł ją do domu… oczywiście po kolacji, na którą serdecznie panią zapraszam.

      – Och, wspaniale – zapaliła się Clarissa, nie dopuszczając A.J. do głosu. – Mam nadzieję, że nie sprawiam panu kłopotu.

      – Ale skąd, będę zachwycony.

      – Jest pan bardzo miły. Dziękuję, kochanie, za dotrzymanie mi towarzystwa. – Pocałowała A.J. w policzek. – Jak zawsze dodałaś mi otuchy. Dobranoc, Dawidzie.

      – Dobranoc, Clarisso, cześć, Alex. – A gdy się oddalili, dodał, nim zdążył pomyśleć: – Jaka ładna z nich para.

      – Idiota – żachnęła się A.J.

      Zatrzymał ją dopiero blisko drzwi studia.

      – Co cię ugryzło?

      Gdyby zapytał o to samo z uśmiechem, może by się opanowała.

      – Chcę przejrzeć ostatnie piętnaście minut nagrania, Brady, i jeśli mi się nie spodoba, usuniesz to.

      – Nie przypominam sobie, żeby w kontrakcie była mowa o twoich prawach autorskich, A.J.

      – Nie ma tam też nic o tym, że Clarissa będzie czytać z ręki.

      – Zgoda. Alex wymyślił to na poczekaniu i wypadło bardzo dobrze. O co ci chodzi?

      – Do diabła, byłeś przy tym i wszystko widziałeś. – Szukając ujścia dla złości, omal nie staranowała drzwi.

      – Byłem – zgodził się Dawid, próbując ją zatrzymać. – Ale widocznie nie widziałem tego co ty.

      – Coś ukryła. Poczuła coś, gdy tylko wzięła jego rękę. Kiedy obejrzysz taśmę, zobaczysz, że przez jakieś pięć, dziesięć sekund nic nie mówi, tylko patrzy oniemiała.

      – Jeśli tak jest, to tylko się cieszyć. Taka chwila doda tajemniczości, więc efekt będzie lepszy. Większa skuteczność…

      – Wypchaj się ze swoją skutecznością! – Odwróciła się tak szybko, że omal nie wbiła go w mur. – Nie życzę sobie widzieć jej w takiej roli. Jest człowiekiem, osobowością, a nie jakimś sprzętem!

      – W porządku. Przestań. Już wystarczy! – Złapał ją znowu, gdy wypadała wyjściowymi drzwiami. – Kiedy Clarissa stąd wychodziła, czuła się dobrze i była w świetnym humorze.

      – Nie podoba mi się to wszystko. – A.J. zbiegła jak burza po schodach na parking. – Te parszywe karty! Rzygać mi się chce, gdy widzę, jak sprawdza się ją w taki sposób.

      – A.J., dla renomowanych instytucji w całym kraju Clarissa robiła poważniejsze testy z kartami.

      – Wiem. I jestem wściekła, że nieustannie musi coś udowadniać. I jeszcze to czytanie z ręki! Musiała coś dostrzec, co ją zaniepokoiło, a ja nawet nie mogę z nią o tym porozmawiać, bo zginęła z tym wielkim, złotoustym reporterem.

      – Z Aleksem? – Nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. – Boże, jesteś niesamowita.

      Zwolniła kroku, zmrużyła oczy i pobladła z wściekłości.

      – Więc to cię śmieszy, tak? Ufna, naiwna kobieta odjeżdża z obcym facetem, a ty się śmiejesz? Jeżeli coś jej się stanie…

      Dawid wzniósł oczy do nieba.

      – Na Boga, A.J., Alex nie jest zboczeńcem, tylko powszechnie szanowanym przedstawicielem mass mediów. A Clarissa jest dorosła i wie, co robi, kiedy umawia się na randkę.

      – To nie jest randka.

      – Wyglądało, że jest.

      A.J. zmełła w ustach przekleństwo, po czym zakręciła się na pięcie i pomaszerowała w stronę swojego samochodu.

      – Daj spokój, zaczekaj. – Złapał ją za ramiona i uwięził między sobą a zaparkowanym autem. – Nie wyobrażaj sobie, że będę cię gonił po całym Los Angeles!

      – Wystarczy, że wrócisz do studia i uważnie przyjrzysz się temu ujęciu.

      – Nie słucham niczyich rozkazów, a już na pewno nie paranoicznej agentki. Skończmy wreszcie z tym. Nie wiem, co cię ugryzło, A.J., ale nie wierzę, że możesz być zdenerwowana tylko dlatego, że twoja klientka dała się zaprosić na kolację.

      – Ona nie jest zwykłą klientką! – wrzasnęła A.J. – Jest moją matką.

      Po tym oświadczeniu zapadła cisza.

      Dawid najpierw osłupiał, a potem zdumiał się, że wcześniej się tego nie domyślił. Ten sam kształt twarzy, te same oczy…

      – Niech to diabli…

      – Właśnie, niech to diabli – mruknęła. – Tylko uważaj, to nie jest do publicznej wiadomości. Zrozumiałeś?

      – Ale dlaczego?

      – Dlatego – warknęła.

      – W porządku. – Była to ich prywatna sprawa i nie miał tu nic do gadania. – Nie puszczę pary z ust. Cóż, wreszcie rozumiem, dlaczego tak bardzo się w to angażujesz, choć nadal uważam, że za daleko posuwasz swoją troskę.

      – Uważaj sobie, co chcesz. – Zaczęło jej dudnić w głowie. – A teraz muszę już jechać.

      – Nie. – Zablokował jej drogę. – Można by pomyśleć, że ingerujesz w życie matki, bo nie masz własnego.

      Pociemniały jej oczy, pobladła twarz.

      – Nie twój interes, Brady – syknęła.

      – Nie, ale…

      – Ale za wiele sobie pozwalasz. Łączą nas tylko sprawy zawodowe. Jeśli jeszcze raz spróbujesz przekroczyć granice mojej prywatności, gorzko tego pożałujesz. Nie wybaczam wścibstwa i bezczelności.

      Ale jędza! – pomyślał ze złością. Nienawidził, gdy ktoś mu groził. W takich chwilach rodziła się w nim agresja.

      – Co, dasz mi prztyczka w nos, maleńka? – zadrwił, i zaraz tego pożałował. To było głupie, nie w jego stylu.

      Ale stało się.

      A.J. spojrzała na niego ze spokojną wyższością.

      – Zachowujesz się jak smarkacz, Brady.

      – Masz rację. Przepraszam. Ale gdy mi ktoś grozi, dostaję małpiego rozumu. Pewnie znasz to uczucie. Gdybyś była

Скачать книгу