Niezwykły dar. Нора Робертс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niezwykły dar - Нора Робертс страница 6

Niezwykły dar - Нора Робертс

Скачать книгу

mu się śmiać… i poznać smak tej niepokojącej, niezwykłej kobiety.

      – A więc i w tej sprawie doszliśmy do porozumienia – mruknął. – To dobrze, nie ma jak uzgodnione stanowiska… Radzę odstawić kawę – dodał jeszcze i wyszedł z gabinetu.

      A.J. podciągnęła kolana i przycisnęła do nich twarz. Co teraz będzie? – zapytywała siebie, próbując zwinąć się w kłębek.

      ROZDZIAŁ DRUGI

      A.J. oparła się pokusie, by zjeść sandwicza. Jeśli będzie dostatecznie głodna, być może zdoła się przemóc i przełknie to, co Clarissa poda na kolację.

      Z otwartym oknem w dachu, wbita w fotel, próbowała rozkoszować się trwającą czterdzieści minut jazdą z biura do Newport Beach. Obok niej leżała płaska skórzana teczka, a w niej kontrakt, który dostarczyło biuro Dawida Brady’ego. Nie istniał żaden istotny powód, dla którego nie miałaby zaakceptować umowy, a jej klientka odmówić współpracy z Bradym. Jedynym kontrargumentem były jej dziwne odczucia.

      Wmawiała sobie, że wczorajszy incydent wynikł z przepracowania. Zrobiło jej się słabo, ponieważ za szybko wstała, to wszystko. Nie poczuła nic do Dawida Brady’ego, absolutnie nic.

      A jednak…

      Przez następnych dziesięć kilometrów obrzucała się wyzwiskami, co pomogło jej wrócić do jakiej takiej równowagi.

      Nie wolno jej okazać ani krzty złego humoru, bo przed Clarissą DeBasse nic się nie ukryje. Rozmawiając o warunkach kontraktu i o Dawidzie Bradym, musi być w pełni opanowana i profesjonalna, inaczej Clarissa wychwyci wszystko niczym radar.

      Przez następnych dziesięć kilometrów zastanawiała się, czy nie zatrzymać się przy budce telefonicznej i nie odwołać spotkania.

      Rozluźnij się, wyobraź sobie, że jesteś w swoim mieszkaniu i robisz powolne, kojące ćwiczenia jogi. Pomogło, a gdy zelżało napięcie mięśni, włączyła radio. Po jakimś czasie wreszcie zajechała przed uroczy podmiejski dom, który pomogła wybrać Clarissie.

      Zawsze przyjeżdżała tu z radością i cudownie się czuła. Otoczona trawnikiem willa z ładnymi białymi okiennicami świetnie pasowała do Clarissy. Wprawdzie dzięki sukcesowi, jaki odniosły jej książki, i wysokim honorariom za publiczne wystąpienia, mogłaby sobie pozwolić na rezydencję w Beverly Hills, ale nic tak nie pasowałoby do niej, jak ta śliczna wiejska posiadłość.

      A.J. popchnęła drzwi, które rzadko kiedy były zamknięte.

      – Hop, hop! Jestem groźnym bandziorem, który zamierza ukraść twoją biżuterię. Nie zechciałabyś mi pomóc?

      – Och, znów zapomniałam przekręcić zamek. – Clarissa wynurzyła się z kuchni. Była niezwykle zaaferowana. Wytarła ręce w poplamiony fartuch. Żar kuchenki zaróżowił jej policzki, powitalny uśmiech gościł na ustach.

      Jak zwykle uścisnęły się serdecznie.

      A.J. próbowała dyskretnie wywęszyć, jaka tortura pichci się w kuchni.

      – Pieczeń rzymska – poinformowała Clarissa. – Dostałam nowy przepis.

      – Och. – A.J. uśmiechnęła się z trudem, dobrze pamiętała bowiem smak ostatniej pieczeni. – Wyglądasz fantastycznie. Mogłabym przysiąc, że wpadasz co tydzień do Los Angeles i fundujesz sobie seans kosmetyczny u Elisabeth Arden.

      – To zbyt wielki kłopot. Poza tym od samego myślenia o tych wszystkich maseczkach, masażach i innych torturach wiotczeje skóra i robią się zmarszczki. Powinnaś o tym pamiętać.

      – Czyżbym wyglądała jak stara wiedźma? – A.J. rzuciła teczkę na stół i zdjęła buty.

      – Skądże, choć widzę, że coś cię trapi.

      – Nie mogę się doczekać kolacji – obłudnie odparła A.J. – Na lunch zdążyłam zjeść tylko pół sandwicza.

      – No właśnie, wiecznie ci powtarzam, że odżywiasz się niewłaściwie. Chodź do kuchni. Zaraz wszystko dojdzie.

      Zadowolona, że odwróciła uwagę Clarissy, A.J. ruszyła za nią.

      – Więc co cię trapi?

      – Masz ci los – mruknęła A.J., gdy rozległ się dzwonek u drzwi.

      – Otwórz, proszę. – Clarissa zerknęła na kuchnię. – Muszę dopilnować brukselki.

      Brukselka? – w panice pomyślała A.J. Nic nie będzie jej darowane…

      Kiedy otwierała drzwi, twarz nadal miała skrzywioną.

      – Czyżby mój widok tak panią przeraził?

      Zdumiona patrzyła na Dawida.

      – Co pan tu robi?

      – Będę jadł kolację. – Nie czekając na zaproszenie, podszedł bliżej i stanął obok niej w otwartych drzwiach. – Jaka pani wysoka. Nawet na bosaka.

      Przepuszczając go, A.J. trzasnęła drzwiami.

      – Clarissa nie wspomniała, że ma to być służbowa kolacja.

      – Sądzę, że traktuje ją towarzysko. – Nadal nie wiedział, dlaczego jeszcze nie wybił sobie z głowy nadzwyczaj zasadniczej i profesjonalnej panny Fields. – Może podejdziemy do tego w ten sposób, A.J.?

      – Pewnie masz rację, Dawidzie. Mam nadzieję, że lubisz ryzyko – stwierdziła grobowym głosem.

      – Nie rozumiem.

      – Będzie rzymska pieczeń. – Wzięła od niego butelkę szampana i sprawdziła etykietkę. – To powinno pomóc. A może zjadłeś duży lunch?

      W jej oczach pojawił się uroczy, niezwykle pociągający chochlik.

      – Do czego zmierzasz?

      Poklepała go po ramieniu.

      – Szczęśliwi, którzy nie znają dnia ani godziny – rzekła uroczystym tonem. – Ciesz się spokojną chwilą, która poprzedza nieuniknioną zagładę… Usiądź, a ja przygotuję drinka.

      – Auroro…

      – Tak? – odpowiedziała., zanim ugryzła się w język.

      – Aurora? – powtórzył Dawid. – Więc to kryje się za literą A?

      Kiedy odwróciła się w jego stronę, miała złe błyski w oczach.

      – Jeśli ktokolwiek z moich znajomych czy kontrahentów tak mnie nazwie, będę wiedziała, komu to zawdzięczam. Zapłacisz za to.

      Z trudem ukrył uśmiech.

      – O niczym nie wiem, niczego nie słyszałem.

      – Auroro,

Скачать книгу