Niezwykły dar. Нора Робертс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niezwykły dar - Нора Робертс страница 5

Niezwykły dar - Нора Робертс

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – Oczywiście, że tak. Przyjdź dzisiaj na kolację.

      A.J. mimowolnie się uśmiechnęła. Ot i cała Clarissa, gdy tylko uzna, że musi załagodzić sytuację, zaraz zaczyna karmić. Szkoda tylko, że tak strasznie gotuje.

      – Nie mogę. Mam służbowe spotkanie.

      – To przyjdź jutro.

      – Zgoda. Więc do zobaczenia.

      Po odłożeniu słuchawki A.J. wzięła głęboki oddech i ponownie zwróciła się do Dawida.

      – Przepraszam, ale to była ważna rozmowa.

      – Nie ma problemu.

      – Ponieważ umowa nic nie mówi o sprawie van Campów, włączenie jej do programu będzie zależeć wyłącznie od pani DeBasse.

      – Oczywiście, już z nią o tym rozmawiałem.

      A.J. ugryzła się w język. Doprawdy, niezwykła przeklinać podczas negocjacji.

      – Rozumiem. Nie została też określona pozycja pani DeBasse w filmie. To wymaga jasnego ustalenia.

      – Jestem pewny, że dojdziemy do porozumienia. – A więc zamierza podpisać, pomyślał, wysłuchując następnych uwag A.J. Przed telefonem miała go ochotę wyrzucić. Poznał to po jej oczach. Powstrzymał triumfalny uśmiech, gdy negocjowali kolejny szczegół. Nie był jasnowidzem, ale założyłby się, że po drugiej stronie telefonu była Clarissa DeBasse. A.J. Fields została powstrzymana w samą porę.

      – Zlecę przeredagowanie naszej umowy i jutro ją pani otrzyma.

      Wszyscy się spieszą, pomyślała i wygodnie rozsiadła się w fotelu.

      – Myślę, że zrobimy interes, panie Brady, oczywiście o ile dojdziemy do porozumienia w jeszcze jednej ważnej sprawie.

      – Mianowicie?

      – Chodzi o wynagrodzenie pani DeBasse. – A.J. odsunęła umowę i poprawiła okulary. – Otóż mówiąc wprost, umowa opiewa na znacznie mniejszą kwotę, niż pani DeBasse z uwagi na zajmowaną pozycję zwykła otrzymywać. Proponuję czterdzieści procent więcej.

      Dawid, co oczywiste, sporo zaniżył proponowaną kwotę, ale był pewien, że sprawa honorarium wypłynie wcześniej, co dawałoby mu lepszą pozycję. Agent, który zbyt szybko zaczyna rozmawiać o wynagrodzeniu, a więc i o swoim bonusie, niejako z góry oddaje pole w innych kwestiach. No cóż, A.J. Fields nie zaszła tak wysoko dzięki pięknym oczom, była twarda i absolutnie profesjonalna.

      – Jak pani wie, jesteśmy telewizją publiczną i nasz budżet nie może konkurować z telewizją komercyjną. Jako producent mogę jedynie zaproponować dodatkowych pięć procent.

      – Pięć to za mało. – A.J. zsunęła okulary, które zawisły na łańcuszku. Bez nich jej oczy wydały się większe i bardziej nasycone w kolorze. – Wiem, jak działa telewizja publiczna, panie Brady, wiem też, jakie macie dotacje. – Uśmiechnęła się czarująco. – Trzydzieści pięć procent.

      Chce dostać dwadzieścia, akurat tyle, na ile pozwala jego budżet. A więc pobawią się jeszcze chwilę.

      – Stawka, jaką proponujemy pani DeBasse, jest już i tak najwyższa z możliwych.

      – Panie Brady, argument, że nie stać pana na panią DeBasse, to żaden argument, tylko koniec negocjacji – stwierdziła z lekkim zniecierpliwieniem i dyskretnie zerknęła na zegarek.

      Ostro pogrywa… ostro i skutecznie, pomyślał. Wiedział, że to blef, bo A.J. z pewnością otrzymała polecenie, by kontrakt doszedł do skutku, ale gdyby teraz zerwali rozmowy, czekałaby spokojnie, aż powtórnie się do niej zgłosi, bo na pewno zdawała sobie sprawę, jak bardzo zależy mu na tym programie. A podczas następnych negocjacji, na które A.J. łaskawie się zgodzi, stałby się bardziej petentem niż pełnoprawną stroną…

      – Siedem procent – powiedział.

      – Chce pan zrobić ten program, ponieważ Clarissa DeBasse przyciągnie tłumy. Znam się na wskaźnikach oglądalności. Trzydzieści trzy procent.

      – Dziesięć.

      – Trzydzieści.

      – Piętnaście.

      – Dwadzieścia pięć.

      – Dwadzieścia.

      – Załatwione. – A.J. podniosła się zza biurka. Gdyby nie mieszane uczucia co do słuszności udziału Clarissy w programie, czułaby się w pełni usatysfakcjonowana. – Oczekuję więc poprawionej wersji kontraktu.

      – Jutro po południu prześlę go przez gońca. A ten telefon… – Urwał i wstał. – Gdyby nie on, nie doszlibyśmy do porozumienia, prawda?

      Cholera, jest za bystry, pomyślała ze złością.

      – Owszem. Ma pan rację.

      – Proszę podziękować Clarissie w moim imieniu. – Z denerwującym uśmieszkiem wyciągnął rękę na pożegnanie.

      – Do widzenia, panie… – Kiedy podali sobie dłonie, nagle odebrało jej głos. Poczuła słabość, zabrakło jej tchu, tak silne bowiem były doznania, które wstrząsnęły jej ciałem. Pożądanie i lęk, furia i błogość przetoczyły się przez nią. Wściekła, że dopuściła do siebie te wszystkie emocje, powoli dochodziła do siebie.

      – Proszę pani? Źle się pani czuje? Proszę usiąść.

      – Co? – Zbierała się z trudem. – Nie, nic mi nie jest, to chwilowe – stwierdziła półprzytomnie. – Za dużo kawy, za mało snu. – I trzymaj się ode mnie z daleka, myślała rozpaczliwie. – Cieszę się, że zawarliśmy tę transakcję. Przekażę wszystko mojej klientce.

      Wróciły jej kolory i trzeźwy wzrok.

      – Proszę usiąść – na wszelki wypadek powiedział Dawid.

      – Przepraszam, ale…

      – Proszę usiąść, do licha. – Wziął ją za łokieć i posadził siłą. – Drżą pani ręce. – Przykucnął przy niej. – Radzę odwołać służbową kolację i porządnie się wyspać.

      Byle tylko mnie nie dotknął, pomyślała w popłochu.

      – Doprawdy, nie ma powodu do niepokoju.

      – Zwykle niepokoję się, gdy kobieta mdleje i osuwa się u moich stóp – stwierdził z sarkazmem i dość gwałtownie poruszył jej twarzą, jakby cucił nieprzytomną.

      – Dość tego! – rzuciła ostro. – Za daleko pan się posuwa.

      Jej skóra była taka delikatna… ale co mu do tego?

      – Źle oceniła pani moje intencje. To taki leczniczy zabieg, chodzi

Скачать книгу