Niezwykły dar. Нора Робертс

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Niezwykły dar - Нора Робертс страница 4

Niezwykły dar - Нора Робертс

Скачать книгу

dziękuję. – Poczekał, aż A.J. zajmie miejsce za biurkiem. Położyła ręce na kontrakcie. Żadnych pierścionków, żadnych bransoletek, zauważył. Tylko wąziutki czarny paseczek zegarka. – Zdaje się, że mamy sporo wspólnych znajomych. Aż dziw, że jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy.

      – Tak pan uważa? – Poczęstowała go skąpym, niezobowiązującym uśmiechem. – Cóż, jako agent wolę trzymać się na uboczu. Wiem, że spotkał się pan z Clarissą DeBasse.

      – Oczywiście. – A więc najpierw trochę grzecznie sobie pogwarzymy, skonstatował. – Jest czarująca. Muszę przyznać, że spodziewałem się kogoś bardziej ekscentrycznego.

      A.J. nie zdołała powstrzymać spontanicznego, szerokiego uśmiechu… i już nie wydawała się Dawidowi taka zimna i oficjalna. Ale zaraz odpędził tę myśl. Przecież przyszedł tu służbowo.

      – Clarissa nigdy nie przystaje do oczekiwań innych ludzi. Pański projekt wydaje się interesujący, panie Brady, ale brzmi zbyt ogólnikowo. Chciałabym usłyszeć, co konkretnie zamierza pan zrealizować.

      – To ma być film dokumentalny o zdolnościach paranormalnych, z uwzględnieniem jasnowidztwa, parapsychologii, percepcji pozazmysłowej, chiromancji, telepatii i spirytyzmu.

      – Seanse i domy nawiedzane przez duchy, panie Brady? – spytała z ledwo wyczuwalną dezaprobatą.

      – Jak na kogoś, kto reprezentuje osobę znaną z mediumicznych zdolności, mówi pani nad wyraz cynicznie.

      – Moja klientka nie rozmawia z duchami ani nie wróży z fusów – stanowczo stwierdziła A.J. – Pani DeBasse wielokrotnie udowodniła, że jest osobą o nadzwyczajnej wrażliwości. Nigdy nie utrzymywała, że ma nadprzyrodzone zdolności.

      – Nadnaturalne.

      – Widzę, że odrobił pan lekcję. Tak, „nadnaturalne” to właściwy termin. Clarissa nie uznaje przesady.

      – Dlatego właśnie chcę, żeby wystąpiła w moim programie.

      Wyczuła z tonu jego głosu, że niezwykle osobiście traktuje swoją pracę. Tym lepiej, uznała, bo za nic nie będzie chciał wyjść na durnia.

      – Słucham pana.

      – Rozmawiałem z mediami, chiromantami, ludźmi estrady, naukowcami, parapsychologami i Cyganami. Nawet pani sobie nie wyobraża, jak dziwne postaci spotyka się wśród nich.

      – Nie wątpię – odparła nie bez szczypty ironii.

      Zauważył to, ale puścił mimo uszu.

      – Od szarlatanów, którzy żerują na ludzkiej naiwności, do poważnych naukowców pracujących na renomowanych uczelniach lub we wzbudzających zaufanie fundacjach i innych instytucjach. Wszyscy wspominali Clarissę.

      – Pani DeBasse jest osobą wielkoduszną i chętnie dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem. – Znów wyłowił nutkę dezaprobaty. – Zwłaszcza w dziedzinie badań i testów.

      – Chcę zaprezentować jej możliwości, zadać pytania. Publiczność będzie mogła zadawać swoje. W pięciu godzinnych odcinkach chciałbym zmieścić wszystko, od chłodnych omówień i komentarzy po karty tarota.

      Nerwowym ruchem, który, jak sądziła, już dawno zwalczyła, zabębniła palcami po biurku.

      – A gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla Clarissy DeBasse?

      – Clarissa ma nazwisko. Uwiarygodniła siebie, jednoznacznie dowodząc, że jest obdarzona nadzwyczajnym wyczuciem i wrażliwością. Mam na myśli sprawę van Campów.

      A.J. złapała ołówek i zaczęła przeplatać go między palcami.

      – To zdarzyło się przed dziesięciu laty – stwierdziła sucho.

      – Dziecko hollywoodzkiej gwiazdy zostało porwane, zażądano pół miliona dolarów okupu. Matka rozpacza, a policja jest bezradna. Po trzydziestu sześciu godzinach, podczas których rodzina rozpaczliwie próbuje zgromadzić gotówkę, nadal nic nie wiadomo. Pomimo sprzeciwu ojca matka dzwoni do przyjaciółki, która sporządziła jej astrologiczny horoskop i od czasu do czasu czyta jej z ręki. Przyjaciółka przybywa, przez godzinę w milczeniu dotyka rzeczy porwanego dziecka, i wreszcie podaje policji opis porywaczy oraz lokalizację domu, w którym chłopiec jest więziony. Ze szczegółami opisała też pomieszczenie, gdzie go trzymano. Dziecko zostało uratowane. – Dawid zapalił papierosa. – Upływ czasu nic nie ujmuje takiemu wydarzeniu, pani Fields. Widzowie będą tak samo zafascynowani, jak miało to miejsce przed dziesięciu laty.

      Dlaczego tak bardzo się zdenerwowała? Głupia, nieprofesjonalna reakcja… A.J. w milczeniu poczekała, aż minie jej złość, aż wreszcie powiedziała:

      – Jednak wielu ludzi uważa, że za sprawą van Campów kryje się oszustwo. Wygrzebywanie tego wzbudzi kolejną falę krytyki.

      – Ludzie z pozycją Clarissy stale są narażeni na krytykę.

      Ujrzał błysk gniewu w jej oczach.

      – Być może, ale nie zamierzam jej tego fundować, namawiając na podpisanie tego kontraktu. Nie chcę też, żeby moja klientka uczestniczyła w oglądanym przez miliony telewidzów procesie.

      – Hola, hola! Chwileczkę! – zareagował z dobrze przemyślaną gwałtownością. Musiał wzmocnić swoją negocjacyjną pozycję, zaznaczyć, że też jest twardy. – Ilekroć Clarissa występuje publicznie, zawsze jest osądzana, a jeśli jej umiejętności i nadzwyczajny dar nie wytrzymują konfrontacji przed kamerami i załamują się pod wpływem dociekliwych pytań, niech przestanie robić to, co robi. Sądzę

      , że jako jej agentka powinna pani mocniej wierzyć w jej kompetencje.

      – Nie pańska rzecz, co powinnam, a czego nie! – Zamierzając wyrzucić go razem z jego kontraktem, A.J. zaczęła się podnosić, kiedy zadzwonił telefon. Klnąc pod nosem, sięgnęła po słuchawkę. – Nie łącz mnie z nikim, Diane. Nie… och. – A.J. zmieniła wyraz twarzy i zebrała się w sobie. – Tak, daj mi ją.

      – Przepraszam, kochanie, że zawracam ci głowę w pracy.

      – Nie przejmuj się. Mam teraz spotkanie, więc…

      – Och tak, wiem. – Spokojny, przepraszający głos Clarissy działał kojąco. – Z tym miłym panem Bradym.

      – To zależy od punktu widzenia.

      – Czułam, że za pierwszym razem nie przypadniecie sobie do gustu. – Clarissa westchnęła i pogłaskała kota. – Sporo myślałam o tym kontrakcie. – Nie wspomniała o śnie, bo A.J. i tak nie chciałaby tego słuchać. – Postanowiłam go bezzwłocznie podpisać. Tak, tak, wiem, co chcesz powiedzieć – ciągnęła, zanim A.J. zdążyła wtrącić słowo. – Jesteś agentem, więc oczywiste, że zajmiesz się tymi wszystkimi paragrafami i zrobisz to, co dla mnie najlepsze, ale wiedz, że zamierzam wziąć udział w tym programie.

      A.J. znała ten ton. Clarissa miała przeczucie. A o przeczuciach Clarissy nigdy się nie dyskutuje.

Скачать книгу