Polscy pisarze wobec faszyzmu. Paweł Maurycy Sobczak

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Polscy pisarze wobec faszyzmu - Paweł Maurycy Sobczak страница 11

Polscy pisarze wobec faszyzmu - Paweł Maurycy Sobczak

Скачать книгу

głosi, że – w przeciwieństwie do aseksualnej lewicy – „ruchy prawicowe, jakkolwiek purytańska i represyjna byłaby rzeczywistość, do której otwierają drzwi, mają erotyczną powłokę”125. Rzeczywiście, silniej niż oficjalnie głoszona homofobia przemawiała do potencjalnych zwolenników wykreowana w środowiskach nazistów atmosfera i estetyka, na którą składały się: mieszanina postaw dominacji i uległości, kult męskości, tężyzny fizycznej, odwagi oraz piękna, a także fascynacja mundurem stającym się przedmiotem seksualizacji (niemalże fetyszem)126. Taka estetyzacja (której nośnikiem były również propagandowe dzieła plastyczne oraz filmowe127), wykorzystująca pragnienie życia w pięknej przestrzeni i osłabiająca ideologiczny wymiar faszyzmu, pozwalała żywić niejednoznaczny podziw dla młodych, zdrowych i silnych Niemców. Sobański niewątpliwie był wyczulony na ten estetyczny wymiar nazizmu, na erotyczne pokusy wywierane także na tych, którzy faszystami nie byli. Wydaje się, że obserwacje dotyczące tej ważnej dla reportera problematyki należą do najbardziej przenikliwych fragmentów jego książki.

      Quo vadis, Germania (et Polonia)?

      Znaczące fragmenty Cywila w Berlinie poświęcone są pojęciu „odrębności”, czyli właściwego dla Niemiec hitlerowskich duchowego (i nie tylko) separatyzmu. Reporter tropi jego symptomy zarówno w prawodawstwie (odrzucenie tradycji kodeksu rzymskiego, która uniemożliwiałaby obronę „żywotnych interesów narodu” [CwB, s. 110]), administracji (wprowadzenie do powszechnego użytku pisma gotyckiego), jak i w dziedzinie obyczajów (szczególna „moda niemiecka” – „mężczyźni chętnie pokazują gołe kolana, a i mężczyźni i kobiety noszą krótkie, na dwa rzędy guzików zapinane, kurteczki z jakimś tyrolskim zacięciem” [CwB, s. 107]). Wszystkie te zabiegi powodowane są pragnieniem „wycofania się z kontaktu ze światem” [ibidem]. Sobański dostrzega zatem pierwsze symptomy postawy, którą Victor Klemperer charakteryzował jako „zatracenie poczucia przynależności do ogółu ludzkości”, wynikające z aksjomatu, głoszącego, iż „wszystko co wartościowe zawiera się we własnym narodzie”128. W opinii politycznego emigranta Thomasa Manna takie pielęgnowanie własnej odrębności oraz samowystarczalności kulturowej wiąże się ze szczególnym, typowo niemieckim rozumieniem pojęcia wolności, które „było zawsze skierowane tylko na zewnątrz: oznaczało ono prawo do bycia niemieckim, tylko niemieckim i niczym innym”129. Dodajmy, że „bycie niemieckim” oznaczało w tym przypadku świadome (choć nie zawsze konsekwentne) odrzucanie wpływów cywilizacji łacińskiej oraz odwoływanie się do germańskich korzeni Trzeciej Rzeszy. „Powrót do źródeł” stawał się natychmiast widoczny w dziedzinie antroponimów (czerpanie imion z legend germańskich, rezygnacja z judeochrześcijańskich nazw osobowych) oraz wspomnianego pisma. Naziści proklamowali powrót gotyku, czyli wywodzącej się z pisma karolińskiego „czarnej litery”, która uformowała się pod koniec XII stulecia, zaś największą popularnością cieszyła się w XIV−XVI wieku130. Podobnie jak wcześniej Bismarck, narodowi socjaliści uważali gotyk za „niemieckie pismo narodowe”, postanowili zatem restytuować tę odmianę alfabetu. Antoni Sobański mógł obserwować pospieszną wymianę szyldów, wycofywanie nakładów książek „łacińskich”. Był także świadkiem zabawnej sytuacji przekonującej, iż posługiwanie się nowym-starym pismem nie było dla Niemców łatwe.

      Znajomy mój w brązowej koszuli wpada zdyszany do baru hotelu Adlon, żeby się ze mną umówić na następny dzień. Spieszy się ogromnie, ma pięć minut do odejścia pociągu i chce mi na kartce napisać swój nowy adres. Trzy kartki zniszczył, bo nie mógł wybazgrać się gotykiem. Była to niema scena niepozbawiona humoru [CwB, s. 108].

      Reporter rozumie jednak, że – mimo „przejściowych trudności” przystosowawczych – Niemcy odnaleźli w ideologii faszystowskiej fundamentalne dla siebie wartości. Czyżby faszyzm trafił do niemieckich serc, ponieważ zaspokajał wewnętrzne potrzeby mieszkańców Trzeciej Rzeszy – pragnienie samowystarczalności, żądzę wyzwolenia się spod obcych wpływów kulturalnych i ekonomicznych, chęć uzyskania samodzielnej (a nawet dominującej) pozycji w Europie? A może sam te potrzeby wytworzył? Sobański widzi umacnianie się nowej władzy, przekonuje się, że narodowosocjalistyczna rewolucja „siedzi mocno w siodle” [CwB, s. 137]. Uderza go rozkład opozycji demokratycznej, jej bezradność i niemoc, której nie można usprawiedliwić jedynie nazistowskim terrorem. Uwiąd partii centrowych oraz lewicowych powoduje jałowość ich działań, poczynania demokratów trafiają w społeczną pustkę. Opozycja jest rozbita – partia Centrum Franza von Papena, współtworząca wszystkie rządy koalicyjne w czasach weimarskich131, opowiedziała się po stronie narodowych socjalistów, zaś socjaldemokraci z SPD niemal całkowicie utracili wpływy. Szczególnie politykę niemieckiej lewicy ocenia Sobański bardzo gorzko.

      Jest to bardzo przejmująca historia, że drogę do obecnego stanu rzeczy w Niemczech utorowała właśnie socjaldemokracja. […] Tłumaczono mi, że głównym niedomaganiem tej partii był brak ludzi młodych na stanowiskach decydujących […]. Starzy liderzy socjalistyczni w Niemczech nie byli dostatecznie demagogicznie nastawieni. Za mało urządzali wieców, za mało histerycznie nawoływali tłumy, za rzadko przyjmowali wiązanki kwiatów od dziewczynek w bieli (jak to ciągle czyni Hitler), a przede wszystkim byli kunktatorami i ludźmi politycznie mało odważnymi. Doszło do tego, że wielu synów przywódców socjalistycznych zalicza się do zagorzałych hitlerowców [CwB, s. 137−138].

      Trudno rozsądzić, czy Sobański serio zarzuca socjalistom zbyt małą dawkę populizmu i demagogii. Na pewno jednak czyni im wyrzuty za bierność, a także „paniczny strach wspólnego frontu z komunistami, choćby stworzonego na krótki okres” [ibidem] (strach sięgający lat 1918−1919, kiedy rewolucję przygotowaną przez liderów Związku Spartakusa, Karola Liebknechta i Różę Luksemburg tłumił rząd, na czele którego stał przywódca SPD Friedrich Ebert). Notabene, gdy autor Cywila w Berlinie po roku ponownie pojawi się w stolicy Niemiec, aby niestrudzenie tropić najmniejsze choćby przejawy działania opozycji, właśnie członkowie nielegalnej partii komunistycznej staną się pozytywnymi bohaterami jego relacji.

      Działają jedynie komuniści. Wykazują prawdziwe bohaterstwo. Wydają nadal na powielaczu swoje misternie kolportowane pisemko […]. Lekką konsternację wśród władz bezpieczeństwa spowodował niedawno nad ranem wypisany czerwoną farbą przez całą szerokość jezdni na kilku najgłówniejszych arteriach miasta napis: „Kommunismus lebt noch!”. Szorowanie ulic „odchodziło” potem z dziką energią [Nh, s. 166].

      Imponuje Sobańskiemu heroizm komunistów, którzy metodami partyzanckimi konsekwentnie i wytrwale „psują krew” reżimowi132. Ich działalność budzi szczególne uznanie, jeśli zestawić ją z aktywnością (a właściwie jej brakiem) pogodzonych z fiaskiem swej polityki socjaldemokratów. Wydaje się, że reporter widzi w Komunistycznej Partii Niemiec jedyną realną siłę opozycyjną względem nazistów. Pomija jednak istotny aspekt psychologiczny, paraliżujący możliwość realnego sprzeciwu obywateli wobec władzy. Mechanizm ten opisywał po kilku latach Erich Fromm.

      Dla milionów ludzi rządy Hitlera stały się identyczne z „Niemcami”. Z chwilą objęcia przezeń władzy zwalczanie go oznaczało wykluczenie siebie ze społeczności niemieckiej; i kiedy inne partie polityczne przestały istnieć, tylko partia

Скачать книгу


<p>125</p>

Ibidem.

<p>126</p>

„Estetykę nazistowską” rekonstruują Jörg Fischer i Markus Bernhardt w książce o znamiennym tytule Schwule nazis, Münster 2006. Jej najważniejsze tezy przywołuje publicystyczny artykuł Janusza Boguszewicza Pod znakiem swastyki – czyli homoseksualni neonaziści, umieszczony na portalu Homiki.pl (Homiki [online], data dostępu 9.10.2013, http://homiki.pl/index.php/2012/03/pod-znakiem-swastyki-czyli-homoseksualni-neonazisci/).

<p>127</p>

Na czele z filmami Leni Riefenstahl, które – realizując cele propagandowe – doskonale odzwierciedlały estetyczne upodobania reżyserki: „Fascynuje mnie to co piękne, silne, zdrowe, to co żyje” (cyt. za: S. Sontag, op. cit., s. 127). Susan Sontag podkreśla, że „faszystowska sztuka ukazuje utopijną estetykę – estetykę fizycznej doskonałości. Malarze i rzeźbiarze z okresu Nazizmu często prezentowali nagość, ale nie wolno im było pokazywać żadnych cielesnych niedoskonałości” (ibidem, s. 130).

<p>128</p>

V. Klemperer, LTI [Lingua Tertii Imperii]: notatnik filologa, tł. J. Zychowicz, Warszawa 1989, s. 151.

<p>129</p>

T. Mann, O Niemczech i Niemcach, [w:] Wobec faszyzmu, red. H. Orłowski, Warszawa 1987, s. 294.

<p>130</p>

Por. D. Diringer, Alfabet, tł. W. Hensel, Warszawa 1972, s. 524.

<p>131</p>

Niemiecka Partia Centrum (Deutsche Zentrumspartei, Zentrum) poparła w Reichstagu Ustawę o Pełnomocnictwach (Ermächtigungsgesetz) przyznającą rządowi Hitlera pełnię władzy na kolejne lata, następnie rozwiązała się w lipcu 1933 roku. Lider Centrum Franz von Papen po opuszczeniu swej partii mianowany został wicekanclerzem, właśnie on w imieniu Trzeciej Rzeszy wynegocjował i podpisał konkordat z Watykanem. Kiedy w roku 1934 znalazł się w niełasce i utracił stanowisko rządowe, mianowany został ambasadorem w Austrii, zaś po Anschlussie otrzymał podobne stanowisko w Turcji (karierze tego polityka poświęcona jest książka węgierskiego dziennikarza Tibora Kövèsa zatytułowana znamiennie Satan in Top Hat − The Biography of Franz von Papen, opublikowana w Nowym Jorku w 1941 roku).

<p>132</p>

Podziw wobec działaczy komunistycznych (tym razem czeskich) znajdziemy także w reportażu Mileny Jesenskiej: „Byli wszędzie, gdzie trzeba było stawić czoło faszyzmowi, działali ze stanowczością prawdziwie nieugiętą. Są to twardzi i odważni ludzie. […] Mają waleczne serca i nie są skłonni do wahań”. Autorka podkreśla jednak, że Komunistyczna Partia Czech zawiodła swoich sympatyków, gdy stała się narzędziem realizującym politykę zagraniczną Związku Radzieckiego, zaś przymioty jej członków jawią się jej jako „dziedzictwo niedobrowolne, którego nie można uznać za zasługę partii komunistycznej” (M. Jesenská, Co zostało z KPCz?, [w:] eadem, Ponad nasze siły. Czesi, Żydzi i Niemcy…, s. 151).