Polscy pisarze wobec faszyzmu. Paweł Maurycy Sobczak
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Polscy pisarze wobec faszyzmu - Paweł Maurycy Sobczak страница 14
Antoniego Sobańskiego urzeka w Niemczech zachodniość, której nie zmazał jeszcze w jego oczach nazizm. Reporter mógłby może wypowiedzieć słowa, których kilka miesięcy później użyje Emil Cioran: „Jednak czuję się bardzo dobrze w Berlinie”, choć z pewnością nie kontynuowałby frazy, tak jak autor Na szczytach rozpaczy („napełnia mnie entuzjazmem panujący tu porządek polityczny”152). Wydaje się, że Sobański nie był intelektualnie – ale także psychicznie – przygotowany na uświadomienie sobie, iż totalitarne zagrożenie przychodzi z Zachodu, z bliskich mu Niemiec. Pomimo wszelkich okropieństw, które dane mu było poznać, reporter przekonuje o swojej „życzliwości a priori” [Nh, s. 148], wspomina wciąż o niesłabnącym „uroku Niemców” [ibidem, s. 149]153. Przedmiotem refleksji autora nie stała się także ideowa geneza faszyzmu oraz związane z nią ambiwalencje. Ideologia faszystowska była nie tylko postulującą stworzenie nowego ładu reakcją przeciw wartościom Oświecenia (indywidualizmowi, ograniczonemu państwu, konkurencyjnej gospodarce), ale także sama bezpośrednio z idei oświeceniowych się wywodziła (projekt polityki masowej, usunięcie istniejącego porządku politycznego przemocą)154. Oglądany w tej perspektywie faszyzm staje się dziedzictwem Oświecenia – wyrazem urządzającego świat panującego rozumu – i zawdzięcza swoje istnienie po części tym samym ideom, które ufundowały, tak Sobańskiemu bliską, nowoczesną liberalną demokrację.
Antoni Sobański usilnie stara się oddzielić system polityczny od społeczeństwa, podkreślać obcość niemieckich elit [Wn, s. 193], tak jakby narodowy socjalizm stawał się jedynie ekscesem, okolicznością zewnętrzną niezmieniającą gruntownie świadomości narodu. Reporter nie obciąża Niemców pełną odpowiedzialnością za przemianę ich kraju, postępuje tak również dlatego, że rozumie, iż faszyzm nie jest szczelnie zamknięty w granicach Trzeciej Rzeszy. Niebezpieczeństwo dla cenionych przez Sobańskiego wartości liberalnych nie musi przyjść z zewnątrz. Granica polsko-niemiecka nie jest żadną przeszkodą, skoro te same mechanizmy oddziałują na ludzi po obu jej stronach.
Jednaki instynkt każe im popełniać te same absurdy, poddawać się tej samej zabobonnej ucieczce przed własnym zdaniem i zdrowym rozsądkiem, zmusza do szukania ukojenia w ślepym zdaniu się na „władzę”. Przychodzi na myśl – po co właściwie ta granica, skoro cała ludzkość w jednakowym stopniu zdaje się podlegać bezpośredniemu wpływowi złowieszczych gwiazd? [Wn, s. 187]
Na „wpływ złowieszczych gwiazd” najbardziej podatni okazali się jednak Niemcy – ci sami, których autor Cywila w Berlinie dobrze znał, wśród których zawsze czuł się doskonale, do których uciekał rozczarowany sytuacją w Polsce155. Zrozumienie tej okoliczności oznaczałoby osobisty dramat reportera, musiałoby być równoznaczne z uświadomieniem sobie ostatecznej klęski własnych ideałów. Skutkowałoby także być może refleksją nad własnym światopoglądem, zaś dostrzeżenie wspólnych ideowych korzeni nowoczesnej demokracji i faszyzmu pomogłoby Sobańskiemu wprowadzić do swego tekstu odmienną perspektywę postrzegania narodowego socjalizmu. Nie dostrzega on bowiem w faszyzmie skrajnej konsekwencji przewrotu oświeceniowego; nie widzi alternatywnego modernizmu, który – aby zrealizować cele panowania i kontroli – znakomicie wykorzystuje warunki funkcjonowania nowoczesnego społeczeństwa156. Dlatego też Trzecia Rzesza jawi się autorowi Cywila w Berlinie przede wszystkim jako niezrozumiały, nieco ekstrawagancki eksces, nie zaś ponadhistoryczne zagrożenie przychodzące z samego centrum nowoczesności.
Ferdynand apostoł
Cywil w Berlinie pokazuje narodowy socjalizm in statu nascendi, świeżo po zdobyciu władzy, niecałkowicie jeszcze ukształtowany. Pięć lat później sytuacja w Niemczech jest już inna – Hitler uwolniwszy się od opozycji (także tej wewnętrznej, w gronie zwolenników NSDAP) i skonsolidowawszy państwo, stał się gotowy do ekspansji zewnętrznej. Musi liczyć się z nim cała Europa, a zachodnie mocarstwa wkrótce poświęcą jednego ze swych środkowoeuropejskich sojuszników, aby na krótko zaspokoić roszczenia terytorialne Trzeciej Rzeszy. W takich okolicznościach ukazuje się na polskim rynku czytelniczym książka, której autor przekonuje o nieodzowności ustanowienia w Polsce systemu faszystowskiego. Odważną tezę uzasadnia koniecznością historycznego rozwoju, okolicznościami polityki międzynarodowej, ale odwołuje się także do standardowej – i nie zawsze klarownej – frazeologii (młodo)narodowej.
Wielkość Polski musi być oswobodzona całkowicie w czasie i przestrzeni! Fakt taki możliwy jest jednak tylko pod impulsem czegoś, co dotychczas w całym przewodzie dziejowym było nieobecne […]. Czegoś, co jednocześnie rozstrzygnie zastałe zapory i uzdrawia najcięższe niedomagania naszego życia […]. Czymś takim może być przewrót narodowy. Ten jeden sprosta wszystkiemu. Przewrót zaś narodowy znaczy tyle, co zwycięstwo idei faszystowskich!157
Trudno dziwić się, że książka zawierająca takie sądy wywołała zainteresowanie opinii publicznej i doczekała się znacznej liczby omówień krytycznych (przeważnie oceniających ją negatywnie – na takim tle tym jaskrawiej prezentowały się teksty Stanisława Piaseckiego i Jana Emila Skiwskiego158). Zignorowanie i przemilczenie tej publikacji nie było możliwe, nie tylko zresztą z powodu jej radykalizmu i oryginalności (przynajmniej w polskiej literaturze)159. Na obojętność nie pozwalała przede wszystkim osoba autora Pod znakiem faszyzmu. Książki tej nie napisał bynajmniej bliżej nieznany, a zachłyśnięty sukcesami narodowego socjalizmu – oraz marzący o zastosowaniu sprawdzonych, niemieckich wzorów na polskim gruncie – młodzieniec z ONR-u160. Na okładce widniało nazwisko Ferdynanda Goetla – cenionego pisarza161 i scenarzysty filmowego162, a także koryfeusza rodzimego życia literackiego (byłego prezesa PEN-Clubu, od kilkunastu miesięcy członka Polskiej Akademii Literatury)163. Głos Goetla zabrzmiał wówczas szczególnie wyraziście, warto jednak pamiętać, że inkryminowana książka nie była nieoczekiwaną wypowiedzią literata, który dotychczas stroniłby od polityki. Wprawdzie – jak napisał Maciej Urbanowski – jeszcze „do końca lat 20. polityka w znaczeniu potocznym zajmowała niewiele miejsca w jego życiu, a i krytyka nie kwapiła się do łączenia jego twórczości z konkretną ideologią, a tym bardziej ugrupowaniem politycznym”164. Wydaje się bowiem, że przełomowym momentem była publikacja w 1929 roku dramatu Samuel Zborowski. Utwór tematyzujący konflikt między tytułowym bohaterem (symbolem szlacheckiego indywidualizmu) a królem Stefanem Batorym (uosabiającym silną władzę państwową) odczytany został w sposób politycznie jednoznaczny. Nie mogło być zresztą inaczej, krytyka nadużywania wolności przez egoistyczną jednostkę w sposób naturalny interpretowana była – w kontekście niedawnego zamachu majowego – jako wsparcie dla polityki Piłsudskiego. O wzmocnienie takiego odczytania
151
Podobne deklaracje składał Sobański także rok później: „Cieszyłem się, że dane mi jest wejść znowu w kontakt z Zachodem, inaczej jak via księgarnia. Berlin pozostaje bowiem nadal najbardziej wschodnią stolicą Zachodu” [
152
List Emila Ciorana do Mircei Eliadego datowany (według stempla pocztowego) na 15 listopada 1933 roku. Cyt.: A. Laignel-Lavastine,
153
Ciekawe, że w opinii Sobańskiego zupełnie pozbawieni owego uroku są Szwajcarzy, mimo to (a może właśnie dlatego) okazali się oni odporni na ideologię faszystowską: „[…] Choć naród wysoce nieatrakcyjny, ale w głowie ma dobrze. Nienawiść do regimu totalnego jest fantastyczna, oburzenie na obecny antysemityzm ogólne i druzgocące. O Anschlussie mowy tu nie ma” (list Antoniego Sobańskiego do Jarosława Iwaszkiewicza pisany z Sankt Moritz 14 listopada 1938 roku, cyt.: A. Augustyniak,
154
Por. R. Eatwell,
155
Negatywny stosunek Antoniego Sobańskiego do sytuacji politycznej w Polsce niejednokrotnie dostrzegalny jest w jego tekstach, zarazem jednak reporter mityguje się, biorąc pod uwagę wymogi „racji stanu”. Do stosowania tej strategii Sobański przyznał się w jednym z ostatnich tekstów, powstałych już na emigracji: „Kiedy istniało państwo polskie, pewne racje stanu mogły czasami zmuszać do milczenia, czasem konieczność takiego milczenia wywoływała w nas głębokie uczucie wstydu, gdyż nigdy nie byliśmy pewni, czy to nie przypadkiem brak odwagi cywilnej, tak chętnie zwany karnością społeczną” (A. Sobański,
156
Por. koncepcję faszyzmu jako „modernizmu alternatywnego” (opanowanie i podbicie nowoczesności), czy też nowego autorytaryzmu, wynikającego z procesów modernizacyjnych, która została przedstawiona w książce Emilia Gentile,
157
F. Goetel,
158
S. Piasecki,
159
Książka Ferdynanda Goetla nie była pierwszą publikacją propagującą ustrój faszystowski w Polsce. Już w połowie lat dwudziestych, na fali sukcesów Mussoliniego, nie brakowało tekstów utrzymanych w tym duchu (np. książka Zdzisława Łuczyckiego o znamiennym tytule
160
Szymon Rudnicki, autor monografii poświęconej dziejom Obozu Radykalno-Narodowego, do elementów charakteryzujących oenerowców zaliczył: skrajny nacjonalizm, nietolerancję wobec myśli innej niż własna, walkę z wszelkimi przejawami demokracji i liberalizmu oraz dążenie do zaprowadzenia systemu totalitarnego (S. Rudnicki,
161
Szczególny rozgłos przyniosła Goetlowi eksperymentalna powieść
162
Najbardziej znanym filmowym dokonaniem Goetla był scenariusz filmu
163
O eksponowanej pozycji Goetla w życiu literackim oraz uznaniu czytelników zaświadczają rezultaty zorganizowanego w 1931 roku wśród czytelników „Wiadomości Literackich” plebiscytu, mającego wyłonić trzydziestu najważniejszych współczesnych polskich pisarzy. Autor
164
M. Urbanowski,