Kasacja. Joanna Chyłka. Tom 1. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kasacja. Joanna Chyłka. Tom 1 - Remigiusz Mróz страница 24

Kasacja. Joanna Chyłka. Tom 1 - Remigiusz Mróz Joanna Chyłka

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – Mam cię bronić wszelkimi dostępnymi metodami i poświęcając temu całą moją uwagę. To nie ma nic wspólnego z tym, czy jesteś winny, czy nie.

      – Nie? – zapytał i wziął głęboki oddech.

      – Dla ciebie ma?

      Odgiął się do tyłu. Chyłka starała się zebrać myśli, by nie stracić tej lichej szansy na zamienienie z nim kilku słów. Najwyraźniej nie był zadowolony z tego, że rozmawiali ze sklepikarzem i Powirską. Postanowiła pociągnąć ten temat.

      – Co jadłeś przez te dziesięć dni? – zapytała. – Co piłeś?

      Wzruszył ramionami.

      – Sprawdziliśmy śmieci – skłamała. – Wychodzi na to, że ostatnio wyrzucałeś do nich między innymi puszki po doktorze Pepperze.

      – Nie przypominam sobie.

      – Kupowałeś ten napój w sklepie osiedlowym. Ostatni raz dwa tygodnie przed zabójstwem. I nie zrobiłeś tak dużych zapasów, by wyżyć na tym przez ten okres, kiedy rzekomo siedziałeś w mieszkaniu.

      Nie odzywał się.

      – Ale to nie wszystko, czego się dowiedzieliśmy.

      – Doprawdy?

      – Powirska i sklepikarz dostarczą kolejnych dowodów.

      Zeznania tych osób same w sobie nie stanowiły remedium na problemy Langera, otworzyłyby jednak drogę do przesłuchania całej rzeszy mieszkańców. Gdyby okazało się, że nikt na osiedlu nie widział oskarżonego, Joanna zyskałaby mocną kartę.

      – Co zamierzasz? – zapytał Piotr.

      – Zrobić to, za co płaci mi twój ojciec.

      Więzień przez moment się zastanawiał, jakby rozważał konsekwencje przyjętej linii obrony. Konsekwencje tak daleko idące, że Chyłka nie potrafiła ich dostrzec. Im dłużej milczał, tym większą miała nadzieję, że jego odpowiedź zbliży ją do prawdy.

      – Masz prawny obowiązek, by nie działać na niekorzyść oskarżonego.

      – Nie działam. Senior chce niepoczytalności, a ja nie mam wyboru. Tu nie chodzi o strategię przyjętą w procesie, a o to, że jesteś chory psychicznie. Nie mogę odciągnąć twojego ojca od próby dowiedzenia tego przed sądem, prawda?

      – Nie jestem chory.

      Tego akurat nie była pewna.

      – Nie mnie to oceniać – zauważyła. – Od takich ustaleń są biegli.

      – Wykażę przed sądem, że nie cierpię na żadną chorobę psychiczną.

      Chyłka milczała.

      – Niepoczytalność nie wchodzi w grę – dodał Langer.

      – W takim razie dostaniesz dożywocie, bo prócz tego nie mam żadnej linii obrony.

      Piotr skinął głową.

      – Chyba że twój ojciec kupi sobie biegłych.

      Zbył tę uwagę milczeniem. Joanna widziała, że nić porozumienia, jaką udało jej się nawiązać, staje się coraz cieńsza.

      – Może chcesz spędzić całe życie w więzieniu?

      Nie odpowiadał.

      – Może masz tam coś do załatwienia? Chcesz zasadzić się na jakiegoś współwięźnia, który zalazł ci za skórę?

      – Nie.

      – Pewnie że nie – odparła. – Nie zabijałbyś dwojga ludzi i nie siedział z ich zwłokami. Są łatwiejsze sposoby, by trafić za kratki. W takim razie o co ci chodzi?

      Nie liczyła na to, że usłyszy cokolwiek w odpowiedzi. O ile wcześniej udało jej się przykuć uwagę Langera, o tyle teraz widziała, jak jego zainteresowanie znika.

      – Przyznasz się do winy? – spróbowała.

      – Nie.

      – Zeznasz więc, że nie ty zamordowałeś tych ludzi?

      – Nie.

      – Dlaczego?

      – Ponieważ jestem konsekwentny.

      Miała nadzieję, że tuż przed rozpoczęciem rozprawy cokolwiek się zmieni. Teraz wiedziała, że niepotrzebnie się łudziła.

      Nic w tej sprawie nie miało sensu. Dowody wskazywały, że zabił tych ludzi. Jemu samemu zdawało się w ogóle nie zależeć na tym, by się wybronić, a jednocześnie uparcie nie złożył zeznań, które mogłyby go obciążyć. Jego ojciec robił zaś wszystko, by sprawa zakończyła się jak najszybciej.

      Do tego dochodził jeszcze sklepikarz. Gdzie Langer miałby robić zakupy przez te dziesięć dni, jeśli nie w osiedlowym spożywczaku? Niedaleko osiedla były inne sklepy, ale policja przepytała ochroniarzy przy bramie wjazdowej – przez te dni nie widzieli samochodu Langera ani jego samego. Może więc pojechał wcześniej do Makro lub Selgrosa i zaopatrzył się odpowiednio? To oznaczałoby, że zawczasu wszystko zaplanował… a jeśli tak, ofiary powinny być nieprzypadkowe – i tym bardziej nie powinny znajdować się w domu sprawcy. Nawet największy psychopata nie zakładałby, że wytrzyma tak długo z dwoma trupami. Nie miało to żadnego sensu.

      – Jeśli zagramy na niepoczytalność, nic nie zdziałam także przy apelacji – sięgnęła po ostatni argument.

      Było to działanie wbrew woli seniora, ale niespecjalnie ją to w tej chwili interesowało. Odpowiedzialność dyscyplinarna zeszła na drugi plan – teraz w grę wchodziło jej czyste sumienie.

      – Rozumiesz, Langer?

      Niemal niezauważalnie kiwnął głową.

      – A mnie się wydaje, że nie rozumiesz – odparła. – Odwołanie się od tego wyroku będzie tylko zwykłą formalnością. Nawet największy cudotwórca nie doprowadzi do zmiany orzeczenia.

      – Zdaję sobie z tego sprawę.

      Pokręciła bezradnie głową.

      – Rób, co ci nakazują przepisy prawa – dodał, po czym na powrót przybrał kamienny wyraz twarzy.

      Chyłka nie miała wątpliwości, że niczego więcej się nie dowie.

      17

      Dwa tygodnie po rozpoczęciu pracy w kancelarii Żelazny & McVay Kordian stał pod fasadą budynku, w którym siedzibę miał sąd okręgowy rozpatrujący sprawę Langera. Aplikant palił łapczywie papierosa, sądząc, że musi zjawić się na górze maksymalnie za kilka minut. Nic nie wyszło z szumnych deklaracji o ograniczeniu palenia. Chcąc nie chcąc, przerzucił

Скачать книгу