Kasacja. Joanna Chyłka. Tom 1. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kasacja. Joanna Chyłka. Tom 1 - Remigiusz Mróz страница 19

Kasacja. Joanna Chyłka. Tom 1 - Remigiusz Mróz Joanna Chyłka

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      – No to nara.

      – Nara – odparł ochoczo Oryński, po czym jak najszybciej opuścił jamę zła.

      Szczytowym osiągnięciem w sferze sportu była dla niego partyjka squasha – wraz z kilkoma znajomymi miał wykupiony karnet na korcie przy Wyszyńskiego. W poprzednim życiu trudno było znaleźć na to czas, teraz będzie jeszcze gorzej. Jeśli znajdzie chwilę, by podrapać się po tyłku, będzie dobrze. Mimo to – albo na przekór temu – wychodząc z klubu fitness powziął mocne postanowienie. Wprawdzie z oferty supli nie skorzysta, ale znajdzie czas na squasha. Chociażby raz na tydzień. I będzie mniej palił. Może nawet rzuci.

      Zaraz potem wyciągnął papierosa i poszukał wzrokiem Kormaka.

      – Sorry, masz ognia? – rozległ się nieznajomy głos.

      Kordian obrócił się w bok i zobaczył mężczyznę, który sprawiał wrażenie, jakby nad muskulaturą pracował już w kołysce, wyrywając z niej deski.

      – Pewnie – odparł Oryński.

      Podał zapalniczkę kafarowi, a ten szybko podpalił i oddał mu ją.

      – Już po tyraniu? – zapytał.

      – Ja? Nie, tak tylko patrzyłem, bo…

      Rozmówca zrobił skwaszoną minę.

      – Jesteś z tych, co lubią sobie popatrzeć? – spytał.

      – Nie… to znaczy… przymierzam się, żeby wykupić karnet.

      – Mieszkasz gdzieś blisko?

      – Tak, całkiem niedaleko.

      – Ja mieszkam tam – oznajmił mężczyzna, wskazując na budynek o jasnej, schludnej elewacji.

      Aplikant ożywił się. Dopiero po chwili dotarło do niego, że nigdzie nie widział tego człowieka. Dotarli do szczątkowych informacji na temat niemal wszystkich mieszkańców apartamentowca, ale tego nie kojarzył.

      – Długo tam mieszkasz? – zapytał Kordian.

      – Dopiero się wprowadziłem.

      Oryński pokiwał głową. Powinien spodziewać się, że los nie uśmiechnie się aż tak, by przypadkowo trafić na jednego z sąsiadów.

      – Dlaczego pytasz? – zainteresował się nieznajomy.

      – Tak tylko. Fajny budynek.

      – Powiedziałbym, że zajebisty – poprawił go rozmówca. – Podobno mieszkał tam Sadysta z Mokotowa. Ten, co zabił dwójkę ludzi i potem kisił się z nimi przez dwa tygodnie w łazience.

      – Dziesięć dni. I byli w innym pomieszczeniu – poprawił go Kordian.

      Rozmówca nie odpowiedział, a młody prawnik wypatrzył w końcu Kormaka. Chudzielec siedział na ławce kawałek dalej, pochylając się nad jedną z lektur, którym zawdzięczał swoją ksywkę.

      – Trzym się – rzucił kafar, po czym zgasił papierosa i wszedł do klubu.

      12

      Umięśniony łysol wiedział, że nie powinien śledzić aplikanta. Siwowłosy dał mu jasne wytyczne – pilnować Chyłki. Kiedy jednak zobaczył, że Oryński wraz z innym pracownikiem kancelarii opuszcza Skylight, ruszył za nimi. Jego niepokój rósł w miarę jak te dwa chuchra zbliżały się do osiedla.

      Wiedział, że nie powinien nawiązywać bezpośredniego kontaktu z człowiekiem, którego śledził. Wiedział, że było to wbrew sztuce, a w dodatku szef kazał bezpośrednio interweniować dopiero wówczas, gdy zajdzie absolutna konieczność. Ale sytuacja była wyjątkowa – łysy musiał wiedzieć, dlaczego aplikant się tu pojawił. W końcu był chłopcem na posyłki Joanny Chyłki. Z pewnością to ona kazała mu tutaj przyjechać.

      – Co tam? – powitał go recepcjonista.

      Kafar zmierzył go wzrokiem. Rzeźba całkiem niezła, choć nie tak niezła, jak jego. W dodatku ciasne ciuchy sprawiały wrażenie, jakby miały pęknąć w szwach.

      – Czego chciała ta faja? – zapytał łysy.

      – Umoczyć, jak my wszyscy – odparł z uśmiechem metroseksualista.

      – A konkretniej?

      Przez moment trwało milczenie.

      – A co cię to obchodzi?

      – Pytam, więc odpowiadaj.

      Recepcjonista nie sprawiał wrażenia, jakby miał zamiar współpracować. Łysy pomyślał, że poczeka na niego przed klubem i kiedy ten skończy pracę, wytłumaczy mu, że niemądrze jest migać się od odpowiedzi.

      Naraz jednak doszedł do wniosku, że nie ma na to czasu. Musiał sprawdzić, gdzie teraz skierują się Oryński i jego towarzysz.

      – Z kim się bujasz? – zapytał.

      Widział, że model miał ochotę odparować mu bez ogródek, w porę jednak ugryzł się w język. Nie obawiał się – ale był świadomy, że mięśniak jest potencjalnym klientem, którego nie powinien zniechęcać.

      – Różnie – odparł recepcjonista.

      – Czyli z nikim – podsumował łysol. – O Siwowłosym słyszałeś?

      Zaciekawione spojrzenie rozmówcy kazało mu sądzić, że słyszał.

      Chwilę później kafar uzyskał wszelkie interesujące go informacje. I odetchnął z ulgą. Chyłka i Oryński gonili za własnymi ogonami. Wszystko było w jak najlepszym porządku.

      13

      Kordian powoli zbliżył się do ławki. Chudzielec podniósł głowę i poprawił okulary. Zamknął książkę z końskim pyskiem na okładce i włożył ją do oddzielnej kieszeni w torbie. Kordian dojrzał zakładkę z napisem „TUTAJ ZAŁOŻYŁEM, ALE WYŁĄCZYŁEM SIĘ DWIE STRONY WCZEŚNIEJ”.

      – Co to za steryd? – zapytał Kormak, wskazując na wejście do klubu.

      – Nie wiem, chciał strzelić sobie w płuca przed treningiem i potrzebował ognia. Mieszka w willi, którą staraliśmy się wirtualnie spenetrować.

      – Nie kojarzę twarzy.

      – Bo dopiero się wprowadził.

      – Więc mniejsza z nim. Zdobyłeś numer?

      – Tak, naszyjnik podziałał jak magia.

      – To najwyższa pora zadryndać do obiektu twoich westchnień – powiedział Kormak, ale Oryński już wyciągał telefon z wewnętrznej kieszeni marynarki. Niespecjalnie wziął sobie do serca rady Artura Żelaznego.

      Wystukał

Скачать книгу