Dobra córka. Karin Slaughter

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dobra córka - Karin Slaughter страница 24

Dobra córka - Karin  Slaughter

Скачать книгу

zdarzenia.

      Nie była ekspertką, ale wiedziała, że każda strzelanina w szkole inspirowała kolejnych sprawców. Columbine, Virginia Tech, Sandy Hook. Agencje porządku publicznego analizowały te tragedie, by zapobiec następnym, a w najgorszym razie zrozumieć.

      Agenci ATF przeczeszą szkołę w poszukiwaniu ładunków wybuchowych, ponieważ ataki z ich użyciem już się zdarzały. GBI będzie szukać ewentualnych współsprawców, ponieważ czasem, na szczęście rzadko, tacy również się zdarzali. Policjanci z psami sprawdzą każdą szafkę, każde biurko na obecność materiałów wybuchowych. Śledczy będą szukać pamiętnika Kelly albo czarnej listy osób do wyeliminowania, planów szkoły, skrytek z bronią, planów ataku. Informatycy przeszukają komputery, telefony, strony na Facebooku, konta na Snapchacie. Wszyscy będą szukać motywu, ale jaki motyw znajdą? Jakiej odpowiedzi mogła udzielić osiemnastolatka, by wyjaśnić powód, dla którego zabiła z zimną krwią?

      Teraz to był problem Rusty’ego. Ten rodzaj drażliwych, moralnych i prawnych kwestii, które codziennie rano napędzały go do działania.

      Właśnie takiej odmiany prawa Charlie nigdy nie chciała praktykować.

      – Chodź. – Ben ją wyprzedził. Zawsze sadził wielkimi susami i zawsze stawiał najpierw pięty.

      Czy Kelly Wilson padła ofiarą nękania? Od tego zacznie dociekania Rusty. Czy wystąpiły jakieś okoliczności łagodzące, które ocalą ją przed wyrokiem śmierci? Powtarzała przynajmniej jedną klasę. Czy to oznaczało niski iloraz inteligencji? Ograniczoną poczytalność? Czy Kelly Wilson umiała odróżnić dobro od zła? Czy mogła czynnie uczestniczyć we własnym procesie?

      Ben otworzył drzwi wyjściowe.

      Czy Kelly Wilson była diabelskim nasieniem? Czy to jedyne wytłumaczenie, które nigdy nie będzie miało sensu? Czy Delia Wofford powie rodzicom Lucy Alexander i pani Pinkman, że stracili swoich najbliższych, bo Kelly Wilson była zła?

      – Charlie – ponaglił ją Ben. Przytrzymywał dla niej drzwi. W ręce znowu trzymał iPhone’a.

      Wychodząc na ulicę, Charlie osłoniła oczy. Blask słońca był ostry jak brzytwa. Łzy popłynęły jej po policzkach.

      – Masz. – Ben podał jej okulary przeciwsłoneczne.

      Należały do niej. Musiał je zabrać z jej auta. Wzięła okulary, ale nie mogła włożyć ich na obolały nos. Otworzyła usta, żeby odetchnąć głębiej, ale nagły kontakt z rozgrzanym powietrzem okazał się zgubny. Pochyliła się i oparła dłonie na kolanach.

      – Będziesz wymiotować?

      – Nie – powiedziała. – Może – poprawiła się i zwymiotowała.

      Ben nie odsunął się od niej. Zebrał jej włosy z twarzy, nie dotykając skóry. Charlie zwymiotowała jeszcze dwukrotnie, zanim zapytał:

      – Już w porządku?

      – Może. – Otworzyła usta. Czekała na kolejny atak torsji. Strużka śliny wypłynęła jej z ust, ale nic więcej. – W porządku.

      Puścił jej włosy, które opadły na ramiona.

      – Ratownik powiedział, że masz wstrząśnienie mózgu.

      Charlie nie mogła podnieść głowy, ale starała się trzymać fason.

      – Nic z tym nie zrobią.

      – Mogą cię obserwować pod kątem symptomów: mdłości, zaburzenia widzenia, bólu głowy, chwilowej utraty pamięci i kłopotów z odpowiedzią na proste pytania.

      – I tak nie znają imion, które mogłam zapomnieć – stwierdziła. – Nie chcę spędzić nocy w szpitalu.

      – Zostań w Pieprzniku. – Nazwa, którą Sam nadała starej farmie, przyjęła się na stałe. – Rusty może cię doglądać.

      – Żebym umarła wskutek biernego palenia zamiast tętniaka mózgu?

      – To nie jest śmieszne.

      Z opuszczoną głową Charlie wyciągnęła za siebie rękę i namacała ścianę. Twardy beton pod palcami dał jej wystarczające oparcie, żeby zaryzykować powrót do pozycji wyprostowanej. Przytknęła dłoń do czoła nad oczami, osłaniając je przed słońcem. Przypomniała sobie, jak dziś rano przyłożyła dłoń do przeszklonej ściany sekretariatu.

      Ben podał jej butelkę z wodą, już odkręcił nakrętkę. Wolno pociągnęła kilka łyków, starając się nie interpretować opacznie jego troskliwości. Jej mąż okazywał życzliwość wszystkim.

      – Gdzie była pani Jenkins, kiedy zaczęła się strzelanina? – zapytała.

      – W archiwum.

      – Widziała coś?

      – Rusty dowie się wszystkiego.

      – Wszystkiego – powtórzyła. W nadchodzących miesiącach Ken Coin będzie na mocy prawa zmuszony do przekazania każdego materiału zdobytego w toku śledztwa, który można uznać za dowód w sprawie. Tyle że w przypadku Coina uznaniowość mogła wpłynąć na dobór materiałów.

      – Z panią Pinkman wszystko w porządku? – zapytała.

      Ben nie wytknął jej pomyłki z nazwiskiem Heller, ponieważ nie było to w jego zwyczaju.

      – Jest w szpitalu. Musieli podać jej środki uspokajające.

      Charlie powinna ją odwiedzić, wiedziała jednak, że znajdzie wiele wymówek, by tego nie zrobić.

      – Utrzymywałeś mnie w błędnym przekonaniu, że Kelly ma szesnaście lat.

      – Myślałem, że wyczytasz to z trzymanej w ręku kuli i rozłożenia czasu na składowe.

      – To wyższy poziom bełkotu, który tam zaprezentowałam – odparła z uśmiechem.

      – Nie da się ukryć.

      Charlie wytarła usta rękawem. Znowu poczuła woń zaschniętej krwi. Jak wszystko inne, wciąż pamiętała ten zapach z przeszłości. Pamiętała ciemne drobinki osypujące się niczym proch z jej włosów. Pamiętała, że nawet po kąpieli, podczas której szorowała każdy skrawek ciała aż do żywego mięsa, odór śmierci nadal jej towarzyszył.

      – Dzwoniłeś do mnie dziś rano – powiedziała.

      Ben wzruszył ramionami, jakby według niego nie miało to znaczenia.

      Charlie polała resztką wody brudne ręce.

      – Rozmawiałeś z mamą i siostrami? Będą się martwić.

      – Rozmawiałem. – Znowu wzruszył ramionami. – Powinienem wrócić do środka.

      Czekała, ale Ben nie ruszył się z miejsca. Rozpaczliwie szukała pretekstu, żeby go zatrzymać.

      – Jak

Скачать книгу