W kręgach władzy. Władza absolutna. Remigiusz Mróz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу W kręgach władzy. Władza absolutna - Remigiusz Mróz страница 20

W kręgach władzy. Władza absolutna - Remigiusz Mróz W kręgach władzy

Скачать книгу

style="font-size:15px;">      Uścisnęli sobie ręce, a potem Olaf oddalił się w kierunku ciemnego saloniku. Krótkie spotkanie Konwentu Seniorów było jedynie formalnością. Przedstawiciele klubów i kół mieli ustalić porządek obrad, a potem na sali miał dokonać się wybór marszałka.

      Tyle że jeśli wszystko pójdzie po myśli Hauera, rezultat będzie inny.

      Patryk zajął miejsce za ostatnimi ławami poselskimi i cierpliwie czekał na wieści z kuluarów. Zgodnie z jego przypuszczeniami członkowie Konwentu szybko wrócili na salę plenarną.

      Na dobrą sprawę nie mieli nad czym debatować.

      Obserwował Swobodę, kiedy ta zajmowała fotel marszałka. Posłała mu długie, krytyczne spojrzenie, a on miał wrażenie, że po raz pierwszy odbiera od niej tak wrogi sygnał.

      Nie potrzebowała wiele, by zrozumieć, że to on na ostatniej prostej wykoleił cały jej plan.

      – Otwieram posiedzenie – oznajmiła, po czym trzykrotnie uderzyła laską marszałkowską o podłogę. Czym prędzej załatwiła pozostałe formalności, powołując sekretarzy i oznajmiając, którzy jako pierwsi będą pełnić swoją funkcję.

      Potem zrobiła pauzę i nabrała głęboko tchu. Przez chwilę się namyślała, a kiedy jej wzrok uciekł w kierunku wymierzonych w nią z galerii kamer, Patryk zrozumiał, że zastanawia się, jak najlepiej rozegrać tę sytuację. Nie miała wiele czasu do namysłu – i na jej miejscu niejeden polityk z pewnością pokierowałby się emocjami. Teresa była jednak w polityce zbyt długo, by stracić orientację.

      – Jak państwo wiedzą, jeszcze przed momentem wydawało się, że w trakcie tego posiedzenia wybierzemy nowego marszałka sejmu, który tymczasowo będzie pełnić obowiązki prezydenta – podjęła.

      Po sali jak infekcja rozeszły się niewyraźne szepty. Ostatnią rzeczą, jakiej spodziewali się posłowie, było to, że po dogadaniu się wszystkich klubów pojawi się jakaś komplikacja.

      – By ustalić porządek obrad, zebrał się Konwent Seniorów – kontynuowała Teresa. – Jednak to, co miało być jedynie formalnością, stało się problemem.

      Przeniosła wzrok na Olafa Gockiego, który właśnie zajmował miejsce obok Hauera. Tyle wystarczyło, by Patryk wiedział, że wszystko poszło po jego myśli. Milena zadziałała równie szybko jak on, ale tak naprawdę to dopiero teraz miała na dobre zabrać się do roboty.

      – W trakcie obrad pojawił się sprzeciw co do porządku dziennego, wniesiony przez jednego z posłów – dodała Swoboda. – Jak państwo wiedzą, uniemożliwia to przyjęcie jednolitej opinii Konwentu.

      Było to dość skuteczne, choć rzadko używane narzędzie, dzięki któremu opozycja mogła torpedować prace sejmu. Właściwie stanowiło jedną z najbardziej efektywnych metod obstrukcji parlamentarnej – członek Konwentu Seniorów mógł zgłaszać sprzeciw co do każdego punktu porządku dziennego, a marszałek miał obowiązek poddać wszystkie pod głosowanie w sejmie.

      Tym razem jednak nie chodziło o paraliżowanie działania rządu, ale o zyskanie nieco czasu.

      – Brak zgody co do porządku wniósł przedstawiciel Wolności i Liberalizmu – ciągnęła Teresa. – Poseł Gocki podniósł, że wybór marszałka w tak istotnej chwili powinien być poprzedzony debatą. Zgodnie z artykułem sto siedemdziesiątym trzecim ustęp czwarty Regulaminu Sejmu jestem zmuszona poddać to pod rozwagę izby.

      Potoczyła wzrokiem po ławach sejmowych, w których nadal panowało poruszenie. Szmer zdawał się narastać, a Hauer przypuszczał, że niewielu posłów domyśla się, z czego wynika nagłe zawirowanie.

      Jedynie kilku starych wyjadaczy obróciło się i ukradkowo zerknęło na Patryka.

      – Proszę zatem posła Gockiego, by zajął miejsce na mównicy – dodała Swoboda.

      Olaf od razu ruszył przed siebie z zawziętym wyrazem twarzy, jakby spoczął na nim obowiązek wykonania dziejowej misji. Miał mówić przede wszystkim o tym, że w tak krytycznej sytuacji potrzebne jest porozumienie nie kilku osób ze ścisłego kierownictwa partii, ale także pozostałych posłów. Że to wiekopomny moment, w którym sejm nie może pozwolić sobie na to, by choć jedna osoba miała wątpliwości co do obsadzenia de facto urzędu prezydenta.

      Dęte przemówienie nie miało żadnego znaczenia. Jego jedynym celem było zyskanie czasu.

      Patryk spojrzał w kierunku miejsca dla publiczności i dostrzegł żonę pochyloną nad telefonem. Nie wątpił, że dopina na ostatni guzik nowy układ, który mieli firmować przede wszystkim on i Olaf Gocki.

      Kluczem nie było osiągnięcie szerokiego konsensu, o czym z mównicy perorował Olaf. Liczyło się to, by kilku najważniejszym graczom złożyć propozycję, której nie opłacało im się odrzucać.

      Kiedy Milena skończyła rozsyłać esemesy, podniosła wzrok i skinęła lekko głową do męża. Tyle wystarczyło, by wiedział, że wszystko jest w porządku. Na potwierdzenie tego po chwili podszedł do niego Krystian Hajkowski.

      Zaraz po nim zjawiła się wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego UR, a po niej przedstawiciel Pedepu. Obrazu dopełnił poseł z Jedności Obozu Narodowego.

      Dziennikarze natychmiast dostrzegli pielgrzymki, które urządzali sobie politycy. Kamery skupiły się na Patryku, a wystąpienie Gockiego stało się jedynie tłem dla tego, co działo się z tyłu sali sejmowej.

      Po raz pierwszy to tutaj, a nie w przednich rzędach, rozgrywały się rzeczy najważniejsze. A kiedy wysłannik JON-u się oddalił, do Hauera podeszła w końcu szefowa Unii Republikańskiej.

      – Mam dwa pytania, Patryk.

      Ton głosu Swobody dobitnie świadczył, że Teresa nie ma zamiaru się niczego dowiadywać, ale chce jedynie zrugać go za to, co zrobił.

      – Chętnie odpowiem, jeśli…

      – Pierwsze – ucięła, przysiadając na oparciu krzesła przed nim. – Gdzieś ty był, do cholery?

      – Słucham?

      – Kiedy zwołałam RBN.

      Spojrzał na nią podejrzliwie.

      – Sama poleciła pani nie wpuszczać mnie na posiedzenie.

      – Tylko przez moment – odparła cicho i rozejrzała się, upewniając, że siedzący nieopodal posłowie są zajęci innymi sprawami. – Uznałam, że łatwiej będzie dogadać się z resztą, jeśli główny zainteresowany nie będzie uczestniczył w pertraktacjach.

      Właściwie było to słuszne założenie. Dzięki temu mogli otwarcie mówić o plusach i minusach jego kandydatury, bez obawy, że potraktuje krytykę czy wątpliwości jako obrazę.

      – Nie słyszała pani o takiej zasadzie jak nic o nas bez nas?

      Swoboda zignorowała tę uwagę.

      – Drugie pytanie – dodała. – Co ty, do cholery, robisz?

      – To,

Скачать книгу