Płonący lód Tom 1 Nieczyste zagranie. Patrycja Kuczyńska

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Płonący lód Tom 1 Nieczyste zagranie - Patrycja Kuczyńska страница 3

Płonący lód Tom 1 Nieczyste zagranie - Patrycja Kuczyńska

Скачать книгу

      – Zostaw ją! – Ruszam na oprawcę mojej przyjaciółki, ale ponownie zostaję szarpnięta za rękę, przez co upadam tyłkiem prosto na kostkę. Wszyscy wybuchają śmiechem. Który to, do cholery?

      – Trafiły nam się niesforne pierwszaki – śmieje się brunet.

      – Nie wątpię, że K się tym zajmie. Co nie, stary? – pyta blondyn.

      – Artem, zostaw ją, mamy ważniejsze sprawy do załatwienia.

      Widzę zaskoczenie wymalowane na twarzach innych chłopaków, gdy boski koleś to mówi. Jednak jak potulne baranki ruszają za nim, kiedy ten odchodzi swoim zamaszystym krokiem.

      – Co za niewychowani kretyni! – warczę pod nosem.

      Nagle zabójczy chłopak, czy jak tamci go nazywają – K, zastyga w miejscu, a plecy mu sztywnieją. Odwraca się w mgnieniu oka i szybkim krokiem zmierza w moim kierunku. Nawet nie wiem, kiedy zostaję przyparta do ściany. Patrzy na mnie z góry tymi swoimi mrocznymi oczami.

      – Trzymaj się od nas z daleka, bo pożałujesz – ostrzega mnie, a po chwili słyszę za nim śmiech Lizz. K odwraca się i spogląda wprost na nią. Wykonuje ledwo widzialny ruch głową, a wtedy chłopak w czapce podchodzi do niej, robiąc dokładnie to samo co jego kumpel. Odrywa od nich wzrok, wracając do mnie. – Nie igraj z ogniem, bo ja jestem pieprzonym ogniem, który może cię cholernie poparzyć – szepcze mi do ucha swoim władczym głosem. Przechodzą mnie przez to ciarki, ale są one strasznie przyjemne. Powinnam się bać, ale czuję zupełnie co innego. Odrywa się ode mnie, nawet nie zauważyłam, że byliśmy tak blisko. – Zapamiętaj! Kiedy mnie zobaczysz, schodź mi z drogi, kiedy będziesz w pobliżu, zniknij niezauważona. Nie patrz na mnie i nie waż się do mnie odezwać. Pilnuj się, bo ja jestem tu prawem. – Odchodzi z resztą, zostawiając mnie zdezorientowaną.

      Patrzę, jak znikają za rogiem budynku, a wtedy odczuwam ulgę.

      – Co to miało być? – pyta Lizz.

      – Nie mam pojęcia, nie podobają mi się ci chłopacy. – Chwytam swoje walizki i wchodzę do budynku.

      – Daj spokój, chcieli zbadać teren. – Lizz dogania mnie pod windą.

      Tak, w naszym budynku jest winda. Nie dziwcie się, w końcu to jedna z najbardziej elitarnych szkół. Wchodzimy do wspólnego salonu, gdzie siedzą dwie inne dziewczyny. Wyglądają jak jakieś damy. Ubrane w eleganckie sukienki, a buty… O takich marzy każda dziewczyna. Nie mówię, że nie stać mnie na takie rzeczy, ale ludzie, one kosztują ponad dwa tysiące funtów. Przeciętny człowiek musiałby oddać jedną swoją wypłatę, aby je sobie kupić. A gdzie życie? Wiem, że te dwie mają kasy jak lodu. Zauważają nas i wstają.

      – Cześć, jestem Kim – wita się z nami czarnowłosa dziewczyna.

      – A ja jestem Erin – przedstawia się druga. – Będziemy razem dzielić ten pokój, kuchnię i łazienkę, czyli od dziś jesteśmy współlokatorkami.

      – Miło nam was poznać, jestem Lexi, a to jest Lizzi.

      Uśmiechają się do nas szczerze.

      Chwilę rozmawiamy, po czym rozstajemy się, rozchodząc się do swoich pokoi.

      *

      – Nie rozpakowuj się zbytnio, jutro chcę kupić farby – informuje mnie Lizz. – Wyjmij tylko to, co jest ci najbardziej potrzebne. Pomalujemy najpierw pokój.

      – Oszalałaś, mnie wcale nie przeszkadza ten kolor. – Wskazuję ręką na białe, gołe ściany.

      – Kochana, tobie to wszystko się podoba – karci mnie moja przyjaciółka.

      – Chcesz mnie skazać na spanie w pokoju pełnym smrodu farb? – pytam oskarżycielsko.

      – W salonie jest kanapa, ja mogę tu spać. – Jasne, zawsze znajdzie wyjście.

      – Jaki kolor? – pytam. – Ostrzegam, nie chcę żadnych jaskrawych.

      – Myślałam o kolorze lawendy. – Uśmiecha się do mnie promiennie. Wie, że już mnie ma.

      – Dobra, dasz radę w jeden dzień? – dopytuję.

      – Z twoją pomocą zawsze – śmieje się.

      – Co planujecie? – Przez otwarte drzwi do naszego pokoju wchodzi Kim. – Nie podsłuchiwałam, drzwi są otwarte. – Uśmiecha się lekko skrępowana.

      – Lizz będzie jutro malowała nasz pokój.

      Oczy Kim zaczynają błyszczeć. Cholera, gdzieś już widziałam taki błysk. Dobra, nieważne.

      – Mogę wam pomóc? – Zaskakuje nas tym pytaniem.

      – Jasne, im więcej rąk do pracy, tym lepiej.

      Uzgadniamy jutrzejszy plan działania i Kim znika.

      *

      Wybieram się z samego rana po zakupy na śniadanie, bo lodówka świeci pustkami. Przy okazji rozglądam się po okolicy. Zaskakuje mnie widok tej samej grupki chłopaków co wczoraj. Siedzą w małym parku przy akademikach. Omawiają coś żywo, ale całe szczęście nie dostrzegają mnie. Pan boski wygląda dziś niesamowicie. Ma potargane włosy, jakby dopiero co wstał z łóżka. Obcisła koszulka eksponuje jego umięśnioną klatę. Boże, czy ja się właśnie ślinię? I to na kolesia, który był w stosunku do mnie arogancki? Dał mi jasno do zrozumienia, że mam się trzymać z dala od niego.

      Kiedy wracam po zakupach tą samą trasą, ich już nie ma w tym miejscu. Czuję przyjemną ulgę, ale i pewne ukłucie żalu. Ja chyba oszaleję.

      *

      Śniadanie zrobione, nawet nasze współlokatorki skorzystają, bo w całym tym rozkojarzeniu przygotowałam zbyt dużo jedzenia.

      – Wiesz, że cię kocham? – pyta, wchodząc do kuchni, Lizz. – Te zapachy roznoszą się wszędzie.

      – Wreszcie wstałaś, mamy dziś sporo planów. – Klepię miejsce obok siebie, a ona na nim siada. – Najedz się, bo zapowiada się bardzo długi dzień.

      – Och, te zapachy mnie zabijają. – Dołącza do nas Kim, przeciągając się.

      – Częstuj się, wystarczy dla każdego – zapraszam ją.

      – Od dziś jesteś moją idolką – śmieje się Kim, zajadając jajecznicę z pomidorami. Przy każdym kęsie wydaje z siebie dziwne dźwięki.

      Po kilku minutach dołącza do nas Erin. Wszystkie, najedzone i wyszykowane, ruszamy na poszukiwanie farb do naszych pokoi. Tak, dobrze słyszeliście, farb. Kim z Erin też chcą pomalować swój pokój. Ochoczo wybieramy odpowiednie dla nas kolory. My z Lizz wracamy z melancholijną lawendą, a Kim i Erin z pudrowym różem.

      – Może powinnam poprosić o pomoc mojego brata i jego świtę – zastanawia się Kim.

      –

Скачать книгу