Aerte. Jarosław Kasperek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Aerte - Jarosław Kasperek страница 7
– Ale dlaczego i po co mi to mówisz? – patrzyłem zdziwiony. – Kim ty w ogóle jesteś?
Ktoś szarpał mnie za ramię.
– Aerte! Aerte! Obudź się wreszcie!
Otworzyłem oczy. Nade mną pochylała się Aena.
– Zawsze tak mocno śpisz? Nie mogłam cię dobudzić. Za 10 minut mamy być wszyscy w Kokpicie.
– Dzięki. Miałem bardzo dziwny sen – z trudem zwlokłem się z łóżka. – Ale jestem niewyspany!
– Ja też – odpowiedziała. – Wczoraj gadałyśmy z Nell do północy, o tej wycieczce i w ogóle. Pospiesz się, to może zdążysz chociaż umyć zęby.
Nie odpowiedziałem, złapałem szczoteczkę i pobiegłem do łazienki. Kiedy wróciłem, Aena była już ,,ready" w nowym niebieskim kombinezonie… niezupełnie dopiętym z przodu. Mój wzrok odruchowo skierował się w to miejsce. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, złapała mnie za rękę i pociągnęła delikatnie.
– No chodźże wreszcie, już jesteśmy spóźnieni.
Do Kokpitu dotarliśmy oczywiście jako ostatni. Wszyscy siedzieli cichutko, a Kapitan stukał w klawiaturę nie zwracając na nikogo uwagi. H`natz siedział obok niego i gapił się w ekran. Trwało to dobrą chwilę i gdy już zacząłem przysypiać na wygodnym fotelu, Uwe wreszcie skończył i odwrócił się do nas.
– Dzień dobry wszystkim! – zaczął wesoło. – Miło was znowu widzieć w komplecie. Ponieważ za chwilę uruchomimy napęd chciałem, żebyśmy wszyscy byli na swoich stanowiskach. Pozwólcie, że przedstawię wam krótki zarys naszych zadań na dzień dzisiejszy.
– Jak zapewne wiecie – kontynuował – włączenie napędu czasoprzestrzennego nie może mieć miejsca w obrębie jakiegokolwiek układu słonecznego, ponieważ zakrzywienie przestrzeni powstałe w trakcie skoku czasowego może spowodować zakłócenia orbit ciał niebieskich.
– Tak, znamy to z teorii – wtrąciła Aena. – Ale praktycznie nigdy nie odbyliśmy takiego lotu i jeszcze nie wiemy dokładnie, w jaki sposób jest to możliwe.
– Jeszcze się o tym nie uczyliśmy – dodała Nella.
– Kto nie wie, to nie wie – powiedziałem. – Dziewczyn takie rzeczy może specjalnie nie interesują, ale ja trochę szperałem i co nieco się dowiedziałem na ten temat.
– Brawo – ucieszył się kapitan. – No to słuchamy.
Zdałem sobie sprawę że niezupełnie o to mi chodziło, moja wiedza była raczej znikoma w porównaniu z wiedzą kapitana czy H'natza i popisywanie się nią raczej nie miało sensu.
– No więc – brnąłem dalej. – Poruszanie się w Czasie i Przestrzeni należy do najbardziej zaawansowanej techniki lotów…
Chwilowo zamilkłem, zaczynając gorączkowo wygrzebywać informacje z zakamarków pamięci.
– Kontynuuj Aerte, nieźle zacząłeś – Nella uśmiechnęła się, nieco złośliwie.
– OK. Nasz statek posiada dwa, a właściwie trzy rodzaje napędu. Pierwszy, planetarny – antygrawitacyjny, za pomocą którego opuściliśmy Gaję i weszliśmy na wysoką orbitę. Drugi…
– Tachionowy, który właśnie się włączył… – dokończyła Nella. – A propos, tachiony to cząstki, które poruszają się wyłącznie z prędkością nadświetlną. Na razie żadna rewelacja.
– Nell, niegrzecznie jest przerywać – upomniał ją z uśmiechem Uwe. – Mów dalej, dobrze ci idzie.
Patrzyliśmy w ekrany. Gaja oddalała się niezwykle szybko. Statek ciągle przyspieszał.
– Tego drugiego typu napędu używamy w normalnej przestrzeni, tak jak teraz, kiedy musimy wydostać się poza granice Układu Słonecznego, co potrwa prawdopodobnie około ośmiu godzin.
Kapitan twierdząco skinął głową.
– Żeby polecieć dalej, np. na drugi koniec galaktyki – ciągnąłem – musimy używać zarówno drugiego jak i trzeciego rodzaju napędu, czyli Generatora Czasoprzestrzeni, dzięki któremu po osiągnięciu prędkości nadświetlnej możemy dokonać skoku w hiperprzestrzeń, w której czas linearny nie istnieje, więc osiągnięcie nawet najbardziej odległego celu trwa zaledwie kilka sekund. Podobnie jest z podróżą w czasie – z tym, że dodany jest tu jeszcze jeden bardzo ważny czynnik… – tu zawiesiłem głos… Dziewczyny patrzyły na mnie wielkimi oczami. Wydało mi się, że w oczach Aeny dojrzałem uznanie, a może i nawet lekką iskierkę podziwu.
– Jaki? – nie wytrzymała Nell.
– Ludzki – odpowiedziałem. – Osoba i technologia muszą być idealnie dopasowane. Sama maszyna, nawet najdoskonalsza, nie zrobi nic. Potrzebny jest pilot operujący na poziomie wielowymiarowej przestrzeni. Trafienie w odpowiedni punkt w Czasie wymaga niesamowicie szybkich regulacji, dosłownie w ułamku sekundy, by zachować równowagę. Pilot dokonuje tego łącząc się z Uniwersalną Wspólną Inteligencją, dzięki czemu jego możliwości oddziaływania za pomocą urządzeń statku wzrastają nieskończenie. Zakrzywiając sztucznie przestrzeń poprzez przemieszczanie pól elektromagnetycznych i powodując jej załamanie, można wniknąć w struktury czasowe.
Zapadła cisza. Skończyłem. Uświadomiłem jednak sobie, tak jak i pozostali zapewne, że tym pilotem, który uruchomi tak potężne siły natury będzie najprawdopodobniej skromnie uśmiechający się teraz nasz Kapitan Uwe Ortis.
– Dziękuję Aerte – powiedział. – Doskonale! W kilku słowach oddałeś całą istotę zagadnienia. Rzeczywiście, niecałe osiem godzin dzieli nas od strefy, gdzie możemy bezpiecznie dokonać manewru czasowego. Gdy to zrobimy, wynurzymy się z hiperprzestrzeni, na początku ziemskiego XXI stulecia, oczywiście w sporej odległości od Układu Słonecznego. Wracając do naszego zadania, nastąpiły zmiany w harmonogramie, ale nie tylko. Przede wszystkim zmieniono sam charakter misji, z pasywnego na aktywny.
– Wow – sapnąłem z przejęciem. Spojrzałem na dziewczyny. Wiedziały, o co chodzi. W formie pasywnej podróżnik nie jest idealnie dopasowany do wymiaru i może być np. tylko obserwatorem wydarzeń, ale nie ich uczestnikiem. W aktywnej jest idealnie dopasowany, może wpływać na wydarzenia i nawet w nich uczestniczyć. Właśnie otworzyłem usta, żeby zadać parę pytań odnośnie naszego nowego zadania, kiedy kapitan podniósł dłoń.
– Nic z tego – oznajmił. – Nic więcej wam nie powiem przed śniadaniem. W dołku mnie ściska z głodu.
Ponieważ Uwe i H'natz śniadanie jedli osobno, zamknąwszy się w Sterówce i pracując, niewiele więcej mogliśmy się dowiedzieć. Spędziliśmy więc resztę czasu jaki pozostał nam do nowego etapu podróży dyskutując, snując różne domysły i teorie.
Siedzieliśmy