Aerte. Jarosław Kasperek

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Aerte - Jarosław Kasperek страница 7

Aerte - Jarosław Kasperek

Скачать книгу

rozumu w mniejszym zakresie niż dotychczas. Ufaj intuicji. Otwórz umysł, a niebywale poszerzysz swoje granice pojmowania.

      – Ale dlaczego i po co mi to mówisz? –  patrzyłem zdziwiony. –  Kim ty w ogóle jesteś?

*  *  *

      Ktoś szarpał mnie za ramię.

      – Aerte! Aerte! Obudź się wreszcie!

      Otworzyłem oczy. Nade mną pochylała się Aena.

      – Zawsze tak mocno śpisz? Nie mogłam cię dobudzić. Za 10 minut mamy być wszyscy w Kokpicie.

      – Dzięki. Miałem bardzo dziwny sen –  z trudem zwlokłem się z łóżka. –  Ale jestem niewyspany!

      – Ja też – odpowiedziała. –  Wczoraj gadałyśmy z Nell do północy, o tej wycieczce i w ogóle. Pospiesz się, to może zdążysz chociaż umyć zęby.

      Nie odpowiedziałem, złapałem szczoteczkę i pobiegłem do łazienki. Kiedy wróciłem, Aena była już ,,ready" w nowym niebieskim kombinezonie… niezupełnie dopiętym z przodu. Mój wzrok odruchowo skierował się w to miejsce. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, złapała mnie za rękę i pociągnęła delikatnie.

      – No chodźże wreszcie, już jesteśmy spóźnieni.

      Do Kokpitu dotarliśmy oczywiście jako ostatni. Wszyscy siedzieli cichutko, a Kapitan stukał w klawiaturę nie zwracając na nikogo uwagi. H`natz siedział obok niego i gapił się w ekran. Trwało to dobrą chwilę i gdy już zacząłem przysypiać na wygodnym fotelu, Uwe wreszcie skończył i odwrócił się do nas.

      – Dzień dobry wszystkim! –  zaczął wesoło. –  Miło was znowu widzieć w komplecie. Ponieważ za chwilę uruchomimy napęd chciałem, żebyśmy wszyscy byli na swoich stanowiskach. Pozwólcie, że przedstawię wam krótki zarys naszych zadań na dzień dzisiejszy.

      – Jak zapewne wiecie – kontynuował –  włączenie napędu czasoprzestrzennego nie może mieć miejsca w obrębie jakiegokolwiek układu słonecznego, ponieważ zakrzywienie przestrzeni powstałe w trakcie skoku czasowego może spowodować zakłócenia orbit ciał niebieskich.

      – Tak, znamy to z teorii –  wtrąciła Aena. –  Ale praktycznie nigdy nie odbyliśmy takiego lotu i jeszcze nie wiemy dokładnie, w jaki sposób jest to możliwe.

      – Jeszcze się o tym nie uczyliśmy –  dodała Nella.

      – Kto nie wie, to nie wie – powiedziałem. –  Dziewczyn takie rzeczy może specjalnie nie interesują, ale ja trochę szperałem i co nieco się dowiedziałem na ten temat.

      – Brawo –  ucieszył się kapitan. –  No to słuchamy.

      Zdałem sobie sprawę że niezupełnie o to mi chodziło, moja wiedza była raczej znikoma w porównaniu z wiedzą kapitana czy H'natza i popisywanie się nią raczej nie miało sensu.

      – No więc –  brnąłem dalej. –  Poruszanie się w Czasie i Przestrzeni należy do najbardziej zaawansowanej techniki lotów…

      Chwilowo zamilkłem, zaczynając gorączkowo wygrzebywać informacje z zakamarków pamięci.

      – Kontynuuj Aerte, nieźle zacząłeś –  Nella uśmiechnęła się, nieco złośliwie.

      – OK. Nasz statek posiada dwa, a właściwie trzy rodzaje napędu. Pierwszy, planetarny – antygrawitacyjny, za pomocą którego opuściliśmy Gaję i weszliśmy na wysoką orbitę. Drugi…

      – Tachionowy, który właśnie się włączył… – dokończyła Nella. –  A propos, tachiony to cząstki, które poruszają się wyłącznie z prędkością nadświetlną. Na razie żadna rewelacja.

      – Nell, niegrzecznie jest przerywać –  upomniał ją z uśmiechem Uwe. –  Mów dalej, dobrze ci idzie.

      Patrzyliśmy w ekrany. Gaja oddalała się niezwykle szybko. Statek ciągle przyspieszał.

      – Tego drugiego typu napędu używamy w normalnej przestrzeni, tak jak teraz, kiedy musimy wydostać się poza granice Układu Słonecznego, co potrwa prawdopodobnie około ośmiu godzin.

      Kapitan twierdząco skinął głową.

      – Żeby polecieć dalej, np. na drugi koniec galaktyki – ciągnąłem –  musimy używać zarówno drugiego jak i trzeciego rodzaju napędu, czyli Generatora Czasoprzestrzeni, dzięki któremu po osiągnięciu prędkości nadświetlnej możemy dokonać skoku w hiperprzestrzeń, w której czas linearny nie istnieje, więc osiągnięcie nawet najbardziej odległego celu trwa zaledwie kilka sekund. Podobnie jest z podróżą w czasie –  z tym, że dodany jest tu jeszcze jeden bardzo ważny czynnik… –  tu zawiesiłem głos… Dziewczyny patrzyły na mnie wielkimi oczami. Wydało mi się, że w oczach Aeny dojrzałem uznanie, a może i nawet lekką iskierkę podziwu.

      – Jaki? –  nie wytrzymała Nell.

      – Ludzki – odpowiedziałem. –  Osoba i technologia muszą być idealnie dopasowane. Sama maszyna, nawet najdoskonalsza, nie zrobi nic. Potrzebny jest pilot operujący na poziomie wielowymiarowej przestrzeni. Trafienie w odpowiedni punkt w Czasie wymaga niesamowicie szybkich regulacji, dosłownie w ułamku sekundy, by zachować równowagę. Pilot dokonuje tego łącząc się z Uniwersalną Wspólną Inteligencją, dzięki czemu jego możliwości oddziaływania za pomocą urządzeń statku wzrastają nieskończenie. Zakrzywiając sztucznie przestrzeń poprzez przemieszczanie pól elektromagnetycznych i powodując jej załamanie, można wniknąć w struktury czasowe.

      Zapadła cisza. Skończyłem. Uświadomiłem jednak sobie, tak jak i pozostali zapewne, że tym pilotem, który uruchomi tak potężne siły natury będzie najprawdopodobniej skromnie uśmiechający się teraz nasz Kapitan Uwe Ortis.

      – Dziękuję Aerte – powiedział. – Doskonale! W kilku słowach oddałeś całą istotę zagadnienia. Rzeczywiście, niecałe osiem godzin dzieli nas od strefy, gdzie możemy bezpiecznie dokonać manewru czasowego. Gdy to zrobimy, wynurzymy się z hiperprzestrzeni, na początku ziemskiego XXI stulecia, oczywiście w sporej odległości od Układu Słonecznego. Wracając do naszego zadania, nastąpiły zmiany w harmonogramie, ale nie tylko. Przede wszystkim zmieniono sam charakter misji, z pasywnego na aktywny.

      – Wow –  sapnąłem z przejęciem. Spojrzałem na dziewczyny. Wiedziały, o co chodzi. W formie pasywnej podróżnik nie jest idealnie dopasowany do wymiaru i może być np. tylko obserwatorem wydarzeń, ale nie ich uczestnikiem. W aktywnej jest idealnie dopasowany, może wpływać na wydarzenia i nawet w nich uczestniczyć. Właśnie otworzyłem usta, żeby zadać parę pytań odnośnie naszego nowego zadania, kiedy kapitan podniósł dłoń.

      – Nic z tego – oznajmił. –  Nic więcej wam nie powiem przed śniadaniem. W dołku mnie ściska z głodu.

      Ponieważ Uwe i H'natz śniadanie jedli osobno, zamknąwszy się w Sterówce i pracując, niewiele więcej mogliśmy się dowiedzieć. Spędziliśmy więc resztę czasu jaki pozostał nam do nowego etapu podróży dyskutując, snując różne domysły i teorie.

*  *  *

      Siedzieliśmy

Скачать книгу