Aerte. Jarosław Kasperek
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Aerte - Jarosław Kasperek страница 9
W gruncie rzeczy kontrolujących jest niewielu i tylko stworzony przez nich system trzyma ludzi w więzieniu ich własnych umysłów.
– Tutaj wracamy do naszego zadania – ciągnął Uwe. – Lecimy teraz zabrać naszych. Są tu od wielu lat, nauczając, ale nie znając źródła swojej wiedzy, która została zachowana w ich podświadomościach. Wylądowali tutaj z blokadą pamięci i sztucznymi wspomnieniami, dla ich własnego dobra.
Nikt z nas nie wytrzymałby na tej planecie długo, tego ciśnienia złych energii i myśli, oraz niskich wibracji, gdyby nie odpowiednie blokady.
– Zdejmiemy im to wszystko jak będą na pokładzie – dodał H'natz.
– A ile to będzie osób? – spytała Nel ciekawie. – Chyba niewiele, bo nasz statek nie jest duży.
– Dokładnie trzy, kobieta i dwóch mężczyzn – odpowiedział Uwe. – I to jest właśnie nasze zadanie dodatkowe. Potem uczymy się już tylko historii, wyłącznie obserwując zmiany na Ziemi.
– Tylko tyle? – z rozczarowaniem w głosie powiedziała Aena. – Myślałam, że będzie to coś bardziej ekscytującego.
– Jeszcze ci mało? – spytałem z udawanym oburzeniem. – Mnie osobiście jak na razie wystarczy. I tak jestem w szoku. Oooo… – i to mówiąc postawiłem oczy w słup i rozdziawiłem szeroko gębę.
Wszyscy się roześmiali, co znacznie rozładowało sytuację.
– Lądujemy! – zakomenderował Kapitan. – Wszyscy na stanowiska!
H'natz podniósł kciuk (tego gestu nauczył się na Gai i bardzo mu się spodobał), a potem uderzył nim w klawisz uruchamiając program lądowania. Pomknęliśmy w dół. Ekranowany polami siłowymi statek nie odczuwał tarcia o atmosferę, nie był też widoczny dla ludzi. No chyba że obserwowali nas Szaracy.
Nick
Dzień był wyjątkowo gorący. Ani jednej chmurki. Nick leżał w cieniu swojego ulubionego drzewa, nad brzegiem rzeczki, ubrany tylko w stare szorty.
Mel pluskała się w wodzie, zerkając od czasu do czasu w jego stronę. Nie da się zaprzeczyć, że Nick był całkiem przystojnym facetem. Rok życia w interiorze modeluje ciało lepiej niż niejeden klub fitness. Opalona skóra, długie czarne włosy i równie czarna broda nadawały mu wygląd trochę dziki, ale zarazem tajemniczy i egzotyczny. Mel zaś lubiła wszystko, co tajemnicze i niezwykłe, a w dodatku ceniła u mężczyzn inteligencję.
Reasumując, dziewczyna stwierdziła, że Nick nadaje się do poderwania. Rzuciła okiem w jego stronę, zdając sobie sprawę, że w swoim bikini, które zabiera zawsze ze sobą na wszystkie wyprawy, wygląda całkiem nieźle. Zwłaszcza dla takiego gościa, który rok spędził w celibacie. Niestety, Nick wydawał się drzemać. Trochę rozczarowana odwróciła się do niego plecami i zaczęła płynąć żabką w górę rzeczki, gdzie woda była trochę głębsza. Nie widziała jak Nick nagle usiadł, jakby nadsłuchując, a potem zerwał się na równe nogi. Krzyknął coś do Boba, który parę metrów dalej szukał raków i pobiegł w stronę chaty. Bob wyskoczył na brzeg, rzucając koszyk z rakami, zawołał Mel i pobiegł za nim.
Dziewczyna, która dalej, na głębszej wodzie trenowała właśnie styl motylkowy, nie zauważyła tego całego zajścia. Kiedy wreszcie zerknęła w stronę brzegu stwierdziła, że nikogo tam nie ma. Oburzona, że zostawili ją samą, wyszła z wody, narzuciła ręcznik i ruszyła wolno w stronę domu, układając w myśli słowa reprymendy, jakiej zamierzała udzielić odnośnie lekceważenia kobiet w kąpieli. Gdy wyminęła ostatnie krzewy i wyszła na polankę, nagle stanęła jak wryta.
Chaty Nicka nie było widać. Zasłaniał ją majestatyczny, stojący na trzech podporach, latający talerz, wyglądający jak żywcem wyjęty z filmów o UFO. Obok statku stali Nick i Bob, który radośnie machał do niej ręką.
Aerte
Wyglądaliśmy przez bulaje, z ciekawością obserwując naszych przyszłych towarzyszy podróży. Dwóch mężczyzn i jedną kobietę. Odruchowo zacząłem szukać różnic między nami a nimi. Tak na oko… zupełnie zwyczajni ludzie. Nie było w nich nic obcego. Ubrani nawet podobnie, w szorty. Strój dziewczyny był trochę bardziej egzotyczny, pierwszy raz taki widziałem.
– Ma coś na zębach – zauważyła Aena.
– Kto? – spytałem.
– Ona, nie widzisz? – odpowiedziała. Rzeczywiście, szeroko uśmiechnięte usta odkrywały jakąś konstrukcję, którą ta kobieta nosiła.
– Wyjdziemy do nich? – zaproponowałem z nadzieją.
– Chcecie rozprostować nogi – stwierdził kapitan.
Jednocześnie z Aeną pokiwaliśmy energicznie głowami.
– Możecie wyjść i powiedzieć, co mają robić. Niech wejdą na pokład, a wtedy wy możecie sobie trochę pospacerować, ale nie za długo.
– Super – ucieszyłem się. – Dziewczyny! Idziemy na świeże powietrze!
Nella pokręciła głową. – Ja nie idę.
Spojrzałem na nią zaskoczony.
– No, bo wiecie – zaczęła się usprawiedliwiać. – Z medycznego punktu widzenia to niezła okazja. Druga mi się prędko nie trafi. H'natz pokaże, jak zaprogramować medycznie sprzęt, jak ich podłączyć, poddać hipnozie i… w ogóle.
– Rozumiem – przytaknąłem ze zrozumieniem. – Jesteś pracoholiczką. Trudny przypadek. Ja tam wolę świeże powietrze. Aena, idziesz?
– Jasne.
Parę sekund później byliśmy na zewnątrz. Było gorąco. Powietrze znajomo pachniało lasem.
Pomachałem przyjaźnie trójce stojącej obok statku. Oni odmachali ochoczo. Patrzyli w nas jak w obraz. Wyraźnie byli pod wrażeniem.
– Cześć – powiedziałem zwyczajowo. – Eee… miło was spotkać.
Nie byłem pewien, czy dobrze rozumieją mój angielski. Uczyłem się go w hipnozie, zaledwie kilka godzin.
– Dziękujemy, bardzo dobrze – grzecznie odpowiedział młodszy mężczyzna. Mówił z zupełnie innym akcentem, ale bardzo dobrze go rozumiałem.
– Mam na imię Aerte, a to jest Aena – przedstawiłem nas oboje.
– To jest Mel, Bob, a ja mam na imię Nick – zrewanżował się Nick. Ponieważ wyczuwałem wyraźną rezerwę w ich zachowaniu, wyciągnąłem rękę na powitanie. Nick, po chwili wahania, podszedł i mocno ją uścisnął. Widząc to Aena podeszła do Mel i ją objęła, potem uściskała