Obcym alfabetem. Grzegorz Rzeczkowski

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Obcym alfabetem - Grzegorz Rzeczkowski страница 8

Obcym alfabetem - Grzegorz Rzeczkowski #ArbitrorFakty

Скачать книгу

zresztą sam Oliwa za pośrednictwem żony zaproponował swe usługi. Oferta została przyjęta i prawnicy z kancelarii przez jakiś czas obsługiwali Składy. Nie ma w tym nic dziwnego – Grażyna Piotrowska-Oliwa znała Falentę, bo w latach 2013–2014 zasiadała w radach nadzorczych jego spółek: HAWE oraz zależnej od niej Mediatel. Trafiła tam na prośbę Tomasza Misiaka, byłego senatora PO i współwłaściciela firmy Work Service, który był w radach tych samych spółek Falenty, choć trafił tam wcześniej. Do rady HAWE wszedł na początku 2012 r., Piotrowska-Oliwa zaś prawie dwa lata później, czyli pod koniec 2013 r. Tuż po wybuchu afery oboje mniej więcej w tym samym czasie zrezygnowali z tych funkcji.

      I jeszcze coś: czy szum wokół sprawy mógł aż tak mocno wpłynąć na Łukasza N., że ten planował samobójstwo? Faktem jest, że kilka lat wcześniej leczył się psychiatrycznie, pod wpływem całej sytuacji dawne przypadłości mogły się odezwać z nową siłą. Dlaczego jednak nie pękł w ABW? Nie powiedział tam, że „bardzo boi się o swoje życie”, że „od kilku dni jeżdżą za nim jacyś ludzie”, przez których „jest śledzony”? Przecież już w momencie, gdy był zatrzymywany przez ABW, afera taśmowa od czterech dni rozgrzewała kraj do czerwoności. N. mówił zaś o ludziach, którzy mogliby go „nawet zabić”, i wymieniał „ludzi wielkiego biznesu”, którzy spotykali się w Sowie. Tyle tylko, że akurat Jana Kulczyka, Leszka Czarneckiego, Zbigniewa Jakubasa, Mateusza Morawieckiego (wówczas prezesa banku BZ WBK) czy nawet Józefa Wojciechowskiego, szefa JW Construction, trudno byłoby podejrzewać o takie zamiary. Nagrani zostali – jak stwierdził N. jako jedni z pierwszych – podobnie jak Tomasz Misiak, a także Grażyna Piotrowska-Oliwa i jej mąż, ale nagrania tych ostatnich nie wypłynęły.

      Jednak na tym nie koniec zagadek. Jeszcze pod koniec 2018 r. N. był chroniony przez CBŚP, mając przyznany status osoby zagrożonej. Ale przez kogo? Kim są osoby, które tak długo, nawet po prawomocnym skazaniu zagrażają „kelnerowi”, który przecież wyniósł się z Warszawy i rozpoczął pracę w Krakowie? Co intrygujące, wcale się z nią nie ukrywał – „Super Express” rok po ujawnieniu pierwszych nagrań ustalił, że Łukasz N. pracuje w „znanej restauracji” na Rynku Głównym, czyli w jednym z najbardziej uczęszczanych miejsc w kraju12. Na dowód opublikował zdjęcia, które zrobił mu fotograf gazety. Do dziś można obejrzeć je w internecie. „Od wybuchu afery Łukasz N. miał przebywać w mieszkaniu operacyjnym policji, chroniony 24 godziny na dobę przez oficerów służb”13 – pisał „Super Express”. Czy tak chroni się kogoś, kto obawia się o własne bezpieczeństwo, czy raczej kogoś, kto może niechcący za dużo powiedzieć?

      To na pewno nie pierwsza zadziwiająca postawa policji w sprawach, w których pojawiał się Łukasz N. Kilka lat wcześniej, w czasie rozpracowywania grupy szantażującej ówczesnego senatora PO Krzysztofa Piesiewicza, policja chciała wejść do restauracji Lemongrass, w której pracował N., by przejąć płytę z kompromitującym polityka filmem (Łukasz N. miał znać jej zawartość). Tyle że policjanci, którzy w jednym czasie zatrzymywali osoby zamieszane w szantażowanie ówczesnego senatora PO i przeszukiwali ich mieszkania, Lemongrass pominęli. Jak to się stało? Przedstawiona przez nich wersja głosiła, że po prostu funkcjonariusze pomylili lokal i pojechali w inne miejsce. A gdy już do niego wrócili, po „kompropłycie” nie było śladu. Dziś Piesiewicz przekonuje, że gdyby jego sprawę potraktowano poważnie i wyjaśniono do końca, prawdopodobnie do afery podsłuchowej nigdy by nie doszło.

      Gdy poprosiłem rzeczniczkę CBŚP, komisarz Iwonę Jurkiewicz, o informację na temat powodów objęcia Łukasza N. ochroną, policjantka zasłoniła się tajemnicą: „W przypadku realizacji programu ochrony wobec osoby zagrożonej odbywa się ona w ramach prowadzonych przez Policję czynności operacyjno-rozpoznawczych o charakterze niejawnym, na podstawie niejawnych przepisów i nie jest możliwe udzielenie jakichkolwiek informacji na ten temat, w szczególności dotyczy to ewentualnych przesłanek objęcia lub nie ochroną”.

      Zapytałem o to Pawła Wojtunika, byłego szefa CBA, który zresztą przyszedł na to stanowisko wprost z fotela szefa CBŚP. Nie mógł uwierzyć, że ekskelner tak długo korzysta z ochrony elitarnej jednostki policji. Nazwał sytuację „skandaliczną i wyjątkową w historii wymiaru sprawiedliwości”. – Ofiary kelnerów i Falenty, w tym ja, są piętnowane, a sprawcy de facto nie ponieśli odpowiedzialności: nie zapłacili zasądzonych grzywien i jeszcze tak długo korzystali z ochrony policyjnej – irytował się Wojtunik, który w sprawie jako jeden z podsłuchanych miał status pokrzywdzonego. – Moim zdaniem ochrona kelnera to nie wymysł CBŚP, które jest powołane do innych celów. To działanie na polecenie prokuratury bądź MSW. Niezależnie zresztą na czyje, ma podtekst polityczny i jest demoralizujące, bo może zachęcać inne grupy przestępcze oraz wywiady obcych państw do stosowania podobnych praktyk w przyszłości.

      Zaskoczony był również poseł Marek Biernacki, były minister sprawiedliwości i były koordynator do spraw służb specjalnych. – Niezrozumiałe jest ustanowienie ochrony osobie, która nie była świadkiem koronnym, już po prawomocnym rozstrzygnięciu sprawy przez sąd. Ciągle mamy potwierdzenie, że afera podsłuchowa ma swoje drugie dno. Bo kogo może się dziś obawiać Łukasz N.? Przecież nie polityków. Ludzi, których podsłuchiwał, a o których nie wiemy? Rosjan? – pytał retorycznie.

      Kiedy napisałem o tym w „Polityce”, cytując Wojtunika i Biernackiego14, CBŚP nabrało wody w usta. Gdy w marcu 2019 r. ponownie zapytałem o ochronę Łukasza N., biuro odmówiło jakichkolwiek informacji. Nie chciało ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, że N. nadal jest objęty ochroną.

      Nieoficjalnie można się dowiedzieć więcej. Na przykład tego, że „kelner” – jako osoba towarzyska – miał już podobno dość policyjnej „opieki” i chciał się uwolnić od przeszłości, tak jak jego kolega Konrad Lasota, który przeprowadził się do Londynu, gdzie pracuje jako sommelier w jednej z drogich restauracji. Tyle że policja nie chciała się na to zgodzić, twierdząc rzekomo, że zagrożenie dla bezpieczeństwa Łukasza N. jeszcze nie minęło. Jakby ktoś się bał, że „spuszczony ze smyczy” powie coś, czego powiedzieć nie powinien. Osoba, która miała wgląd w to, co działo się w śledztwie, potwierdza: – N. chciałby już zrezygnować z ochrony, którą jest objęty piąty rok, ale policja wciąż znajduje powody, by ją przedłużać.

      Łukasz N. został potraktowany przez sądy obu instancji najłagodniej spośród czwórki skazanych w aferze podsłuchowej. Za to, że współpracował z policją i opowiedział o całym procederze oraz jego uczestnikach, na wniosek prokuratury sądy zastosowały wobec niego jako tzw. małego świadka koronnego nadzwyczajne złagodzenie kary. Jako jedyny nie został skazany na więzienie nawet w zawieszeniu, miał zwrócić prawie 100 tys. zł, które dostał za nagrywanie polityków od Marka Falenty, oraz dodatkowo zapłacić 50 tys. zł (według „Rzeczpospolitej” z tej kwoty do jesieni 2018 r. uregulował jedynie niewielką część – 9 tys. zł)15.

      Do wątku kontaktów Łukasza N. z CBŚP życie dopisało zaskakującą puentę. Wicedyrektor biura Rafał Derlatka, który w czerwcu 2014 r. wysyłał do „kelnera” swoich policjantów, w 2016 r. odszedł z policji i zaczął pracować dla rosyjskiej firmy KTK Polska – jako osoba odpowiedzialna za jej bezpieczeństwo. Tak się składa, że to ta sama firma, z którą współpracował Falenta tuż przed wybuchem afery podsłuchowej. Derlatka twierdzi, że praca w KTK nie ma nic wspólnego z jego zaangażowaniem w rozwiązywanie sprawy podsłuchowej i że po prostu znalazł ją przez znajomego policjanta.

      O tym,

Скачать книгу


<p>12</p>

Anita Leszaj, Sylwester Ruszkiewicz, Kelner od podsłuchów Łukasz N. podaje w Krakowie, „Super Express”, 12 czerwca 2015 r., https://www.se.pl/wiadomosci/polska/kelner-od-podsuchow-podaje-w-krakowie-aa-oxhP-Qx2r-8wic.html.

<p>13</p>

Tamże.

<p>14</p>

Grzegorz Rzeczkowski, Czego obawia się świadek afery taśmowej, „Polityka”, 16 października 2018 r., https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1767768,1,czego-obawia-sie-swiadek-afery-tasmowej.read.

<p>15</p>

Grażyna Zawadka, Izabela Kacprzak, Kelner z „Sowy” prosi o rozłożenie kary na raty, „Rzeczpospolita”, 10 października 2018 r., https://www.rp.pl/Afera-tasmowa/181019904-Kelner-z-Sowy-prosi-o-rozlozenie-kary-na-raty.html.