Obcym alfabetem. Grzegorz Rzeczkowski
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Obcym alfabetem - Grzegorz Rzeczkowski страница 10
Wiadomo, że taką wersję – o udziale Misiaka i Oliwy – brała pod uwagę ABW w pierwszych dniach śledztwa, co potwierdziło moje źródło w służbach. Widocznie przekonała ona również ludzi Tuska, bo miała być omawiana w ścisłym gronie współpracowników ówczesnego premiera. O tym, że rzeczywiście była poważnie brana pod uwagę, świadczą słowa Donalda Tuska wypowiedziane w Sejmie 25 czerwca 2014 r. nie tylko o „obcym alfabecie”, lecz także o „pieremyczce”. Potem jednak ta hipoteza została porzucona z braku dowodów.
Sprawa skończyła się prywatnym aktem oskarżenia, który Oliwa i Misiak złożyli do sądu przeciwko autorom tekstu w „Fakcie” na podstawie słynnego artykułu 212 kodeksu karnego. Sądy zaś – w 2016 i 2017 r. – w obu instancjach uznały, że dziennikarze dopuścili się zniesławienia, i wymierzyły im grzywny.
Skąd w ogóle na wczesnym etapie śledztwa pojawiła się hipoteza, że były polityk i biznesmen oraz znany prawnik mogli mieć cokolwiek wspólnego z podsłuchową działalnością Falenty? Robert Oliwa w 2012 r. stracił stanowiska w radach nadzorczych PLL LOT i KGHM. Teoretycznie jeszcze więcej powodów do niechęci w stosunku do Tuska i jego ludzi miała jego żona Grażyna Piotrowska-Oliwa, którą premier w 2013 r. pozbawił stanowiska prezes PGNiG w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Na tyle, że jeszcze w 2018 r. twierdziła, że działania ze strony byłego premiera wobec niej „nosiły i noszą cechy biznesowego stalkingu”23. Dlaczego zwróciłem na to uwagę? Bo słowa te padły pięć lat po zwolnieniu pani prezes, a na dodatek po wygranym przez nią procesie o wypłatę odprawy po zwolnieniu z PGNiG.
Ale po kolei. Grażyna Piotrowska-Oliwa, przystojna blondynka z dyplomem pianistki i zawrotną karierą w biznesie (była m.in. członkiem zarządu Orlenu), straciła stanowisko szefa PGNiG wiosną 2013 r. Stało się to po tym, gdy w Petersburgu prezes operatora rurociągu jamalskiego, czyli EuroPolGazu (PGNiG miało w nim 48 proc. udziałów), za zgodą rady nadzorczej, w której zasiadała Piotrowska-Oliwa, podpisał list intencyjny z Gazpromem. Na jego mocy miały się rozpocząć przygotowawcze pracy koncepcyjne do budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego24, ale nie biegnącej równolegle do pierwszej rury ze wschodu na zachód, tylko w formie „pieremyczki”, czyli rury poprowadzonej przez terytorium Polski, w kierunku Słowacji, umożliwiającej ominięcie Ukrainy, przez którą Rosja pompuje dużą część surowca eksportowanego na Zachód. Moskwie bardzo na tym zależało. Dzięki temu zyskałaby ważne narzędzie nacisku na Ukrainę, choćby z tego powodu, że Kijów nie byłby w stanie efektywnie blokować przesyłania gazu. Jak ważna ta sprawa była dla Rosji, świadczyły dwa fakty: pierwszy – prezydent Putin osobiście „pobłogosławił” ideę budowy gazociągu, po drugie zaś – podczas podpisania memorandum obecny był sam szef Gazpromu Aleksiej Miller.
Ale nie tylko o to chodziło. „Pieremyczka” była częścią dealu, jaki polska strona reprezentowana wówczas przez szefową PGNiG zawarła jesienią 2012 r. Przewidywał on prawie 30-proc. obniżkę ceny gazu importowanego z Rosji. To był sukces całej spółki, a przede wszystkim Grażyny Piotrowskiej-Oliwy.
Jednak jak nie ma dymu bez ognia, tak w rosyjskiej tradycji sprawowania władzy nie ma umów, które dawałyby korzyści tylko drugiej stronie. Dlatego przedstawiciele Gazpromu początkowo mieli nie wyrażać zgody na jakiekolwiek ustępstwa, jeśli nie dostaną czegoś w zamian. Tak pojawił się pomysł „pieremyczki”. Tracąc na obniżce cen, Rosjanie mieli zyskać na tej rurze.
Ale nie zyskali, bo premier Tusk sprawę zablokował. O podpisaniu dokumentu miał się dowiedzieć z mediów. Minister Budzanowski również zapewniał, że nie był informowany o tym fakcie i że był przeciwny „pieremyczce”. Piotrowska-Oliwa twierdziła z kolei, że szef resortu o wszystkim wiedział.
Premier uznał najpierw, że minister źle nadzorował podległe mu spółki, i zdymisjonował Budzanowskiego, potem wziął na cel Piotrowską-Oliwę. Nie pomogły tłumaczenia PGNiG, że firma w osobach członków rady nadzorczej EuroPolGaz, wśród których była prezes jedynie zalecała, a nie zobowiązywała spółkę do przygotowania inwestycji w postaci „pieremyczki”25. Osoby, które rozmawiały w tamtym czasie z Piotrowską-Oliwą, twierdzą, że w kierownictwie PGNiG pojawiły się oznaki paniki. – Grażyna mówiła, że ma problem z Rosjanami, skarżyła się, że na nią cisną, bo przecież podpisała papiery, a ona nie ma jak tej sprawy dowieźć do końca – twierdzi nasze źródło. Sama była prezes PGNiG zapewnia, że nie pamięta takiej sytuacji.
Pod koniec kwietnia 2013 r., a więc trzy tygodnie po zamieszaniu z memorandum, rada nadzorcza PGNiG odwołała ze stanowisk ją i jej zastępcę w dość spektakularnych okolicznościach, bo bez wypłaty odprawy, co zakończyło się procesem sądowym, który zresztą oboje wygrali.
Sąd, przyznając jej w 2018 r. odprawę w wysokości 811 tys. zł wraz z odsetkami, stwierdził, że premier nie miał podstaw do utraty zaufania do prezes gazowego monopolisty, a interesy państwa nie ucierpiały w wyniku podpisania memorandum z Gazpromem.
Czy mogło to skłonić Władimira Putina, który został na lodzie, do rewanżu na Tusku i jego ludziach? Mogło. Na to też nie ma bezpośrednich dowodów, ale są poszlaki, które łączą się w łańcuch prowadzący na sam Kreml. Putin, który takich „uprzejmości” raczej nie zapomina, miał nie tylko powody, lecz także narzędzia oraz ludzi potrzebnych do tego, by się zemścić.
Polityczna kariera Misiaka załamała się po tym, gdy w 2009 r. wyszło na jaw, że jego firma zajmująca się doradztwem i pośrednictwem personalnym Work Service podpisała z państwową Agencją Rozwoju Przemysłu umowę (bez przetargu, z wolnej ręki) na doradzanie stoczniowcom zwalnianym z zakładów w Gdyni i Szczecinie. Pikanterii sprawie dodawało to, że Misiak był szefem senackiej komisji gospodarki, która pracowała nad specustawą stoczniową, a on sam zgłaszał do niej poprawki. Gdy sprawa wyszła na jaw, premier Tusk złożył Misiakowi ofertę nie do odrzucenia – albo sam odejdzie z PO, albo zostanie z partii usunięty.
Ten epizod mocno zapadł Misiakowi w pamięć. Misiak miał bardzo przeżyć tę historię. Jeszcze we wrześniu 2013 r., gdy w Sowie & Przyjaciołach spotkał się z posłem Jackiem Protasiewiczem, ówczesnym rzecznikiem rządu Pawłem Grasiem oraz swoim bliskim współpracownikiem Maciejem Wituckim, Misiak użył wobec Tuska określenia „mój oprawca”26. Choć potem twierdził, że to był żart, te mocne słowa są sprzeczne z tym, co mówił w sądzie na procesie Falenty – że nie ma żalu do kierownictwa PO, a z premierem Tuskiem to nawet uciął sobie koleżeńską rozmowę o tym, że odejście z polityki wyszło mu na dobre.
W procesie tzw. organizatorów podsłuchów Misiaka obciążał Marek Falenta. W wygłoszonym przed sądem oświadczeniu przyznał, że to Misiak przyprowadził go do Sowy, oraz twierdził, że podejrzewał go o stanie za podsłuchami
21
Tamże.
22
Tamże.
23
24
25
Andrzej Kublik,
26