Kwiaty nad piekłem. Ilaria Tuti

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Kwiaty nad piekłem - Ilaria Tuti страница 17

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Kwiaty nad piekłem - Ilaria Tuti

Скачать книгу

dachówkami tak, że stukały jedna o drugą.

      To były kruki; zanosiły tam swoje ofiary do pożarcia albo próbowały rozłupać żołędzie. Tak powiedzieli Mathias i Diego, gdy Lucia wyznała im, że boi się tych tajemniczych hałasów o pierwszym brzasku, kiedy powietrze i światło są zawsze zimne, nawet latem.

      Od kilku miesięcy ci dwaj przyjaciele, razem z Oliverem, stali się dla niej całym światem. Lucia zaufała im zupełnie. Dlatego ostatnie wydarzenia przepełniały ją smutkiem i bólem. Ojciec Diega nie żył. Znaleźli go w lesie, po dwóch dniach od zaginięcia.

      Dziewczynka znieruchomiała, a jedzenie stanęło jej w gardle, gdy jej tato skomentował tę sytuację podczas kolacji. Jeszcze nie udało jej się porozmawiać z przyjacielem, ale napisała do niego liścik i zamierzała mu go dostarczyć w sposób, w który zawsze przekazywali sobie informacje: wsunąć przez okiennice za stojącą na parapecie donicę z głogiem. Na wyrwanej z zeszytu kartce napisała tylko dwa słowa: złączeni krwią.

      Diego musi czuć, że jego rodzina – ta, którą sam sobie wybrał – jest przy nim, gotowa ponieść część jego bólu, tak jak Jezus niósł kiedyś krzyż. Lucia lubiła historie, które ksiądz Leandro opowiadał podczas lekcji religii, bo mówiły o przebaczeniu i o raju. Dzięki nim poświęcenie i codzienne życie wydawały się bardziej znośne. Jej życie też.

      Pocałowała skórę na przegubie ręki: blizna już zbladła, ale pamięć o przysiędze była nadal żywa.

      Przetarła zaspane jeszcze oczy. Tego ranka do pokoju wpadało jakby więcej światła. Naciągnęła kołdrę na twarz i zaraz zlodowaciały czubek nosa owiało ciepło jej oddechu. Szkołę zamknięto na znak żałoby, mogła więc jeszcze trochę podrzemać. Tej nocy dręczyły ją przerażające koszmary. Śnił się jej ojciec Diega: nie miał oczu, jak Święta Łucja, której imię nosiła dziewczynka. Jej ojciec, wgryzając się w kawałek krwistego mięsa, powiedział, że ktoś mu je wydłubał. Lucia patrzyła, jak różowawa ciecz ścieka na talerz, i poczuła mdłości.

      Stukanie się nasiliło. Brzmiało tak, jakby ptaki ogarnęła jakaś okrutna euforia. Lucia obróciła się na bok i wtedy zrozumiała, skąd dochodziło światło: okiennice były otwarte na oścież, chociaż na pewno zamykała je przed snem. Odrzuciła kołdrę i opuściła stopy na zimną podłogę. Pośpieszne włożyła wełniane skarpety i otuliła się flanelową koszulą – na tyle, na ile się dało – która podczas snu zawsze zwijała się wokół pasa.

      Podekscytowane kruki prezentowały powietrzny balet nad ośnieżoną łąką. Krążyły, opadały dziobem w dół, ani na chwilę nie przestając głośno i chrapliwie krakać. Lucia podeszła do okna. Nigdy jeszcze nie widziała tylu ptaków naraz: były ich dziesiątki i najwyraźniej przyciągał je dom. Jeden z ptaków ruszył prosto na nią i z impetem wpadł w szybę. Lucia aż odskoczyła ze strachu. Patrzyła, jak wygrzebuje się ze śniegu ze zmierzwionymi skrzydłami, a potem otrzepuje i znów wzbija do lotu. Na szybie pozostały plamka krwi i trochę puchu, który drżał na wietrze.

      Lucia przysunęła twarz i spojrzała przez czerwoną plamę: śnieg wyglądał jak różowy lukier. Przecinała go nierówno biegnąca rysa o ciemniejszej barwie. Podążyła za nią wzrokiem: ślad docierał aż pod jej okno, gdzie stała pusta miska z mlekiem. Z jednej z okiennic zwisał jakiś cień.

      Kiedy do dziewczynki dotarło, co to jest, wrzasnęła.

      15

      Rolę archiwum w komisariacie pełniły piwnice ze zbrojonego betonu, oświetlone jarzeniówkami. Wypełniały je tylko kurz i równe rzędy stalowych półek.

      Winda tam nie docierała, jakby podziemia nie należały do budynku, lecz stanowiły odrębny świat. Trzeba było posłużyć się schodami, na których światło nigdy nie działało jak należy: czasem mrugało stroboskopowo, częściej jednak przypominało zgaszone i bezużyteczne źrenice. Człowiek odpowiedzialny za oświetlenie utrzymywał, że winna jest wilgoć, która niszczy żarówki. Byli jednak i tacy, którzy nie wstydzili się twierdzić, że to sprawka nadprzyrodzonych sił, najwyraźniej wrogo nastawionych do archiwizacji.

      Pomieszczenie to zwano także Czyśćcem, ponieważ zsyłano tam tych, którzy mieli coś do odpokutowania.

      Teresa wybrała Massima Mariniego. Przykazała mu, by wśród segregatorów i zdygitalizowanych plików szukał analogicznych morderstw.

      Młody inspektor potrzebował dyscypliny, ale co najważniejsze, pani komisarz chciała się go pozbyć na kilka godzin. W jego oczach dostrzegła niepokojący błysk, jakby odgadnął strach, który wziął w niej górę.

      To tylko pojedynczy przypadek – wmawiała sobie. Nic nie znaczy.

      Przez chwilę, w nocy, nie była w stanie przypomnieć sobie nazw przedmiotów, którymi posługiwała się na co dzień, i przez kilka kolejnych godzin, chociaż doszła do siebie, czuła wielkie zmieszanie, jakby właśnie wydostała się z szalejącego tornada. Nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś takiego, bała się jednak, że to dopiero pierwszy z wielu czekających ją ataków.

      Z nikim o tym nie rozmawiała. Zwierzenia nie były w jej stylu, mimo to zastanawiała się z niepokojem, jak długo będzie jeszcze w stanie o siebie zadbać. To przerażało ją najbardziej: zależność od drugiej osoby.

      Przepędziła ponure myśli, ostatnie schody pokonała w ciemnościach i znalazła się w Czyśćcu. Jedyny żywy duch siedział w głębi pomieszczenia przy zniszczonym biurku. Oświetlało go błękitne światło monitora.

      – Zniszczysz sobie wzrok – upomniała go.

      Marini nie oderwał oczu od pracy. Teresa położyła na blacie raport, który wysłał jej tuż przed świtem. Wydrukowała go i naniosła poprawki.

      Inspektor spojrzał na niego przelotnie.

      – Nie wyrzuciła go pani jednak? – zapytał.

      Pani komisarz usiadła naprzeciwko.

      – Nie odwaliłeś kawału dobrej roboty. Skłamałabym, gdybym ci powiedziała coś innego.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

      1

Скачать книгу