Wisząca dziewczyna. Jussi Adler-Olsen

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wisząca dziewczyna - Jussi Adler-Olsen страница 25

Wisząca dziewczyna - Jussi Adler-Olsen Department Q

Скачать книгу

instynktownie zacisnęła pięści.

      12

Czwartek 1 maja 2014

      Na pierwszy rzut oka dom Habersaata sprawiał wrażenie pogrążonego w chaosie. Obowiązującą tu regułą było najwyraźniej kładzenie kolejnych stert papieru tam, gdzie akurat było miejsce, włączając podłogę. Na pustych przestrzeniach ścian przyklejało się wycinki lub wydruki, w związku z czym nie było tu widać śladów normalnego życia rodzinnego, nie mówiąc o rzeczach osobistych. Znaleźli raptem kilka oprawionych zdjęć. Zapewne tylko wtajemniczeni mieli dostęp do tego aspektu życia Habersaata, który absorbował go bardziej niż codzienny policyjny kierat w Rønne.

      Ale kiedy się przebrnęło przez ten Armagedon stanowiący wyraz kresu normalnej egzystencji, okazywało się, że nawet najmniejsze powierzchnie zagospodarowane są podług konkretnego zamysłu i reguły.

      Mieścił się tu żmudnie zgromadzony zbiór materiałów na temat trwającego niemal dwie dekady śledztwa dotyczącego jedynej sprawy, która zajmowała Habersaata: tragicznej śmierci Alberte.

      Spoglądając na ten bałagan oczami doświadczonego policjanta, człowiek od razu czuł, że salon był dla Habersaata czymś w rodzaju rozdzielni wszystkich materiałów, które potem segregował według tematu i zanosił do pozostałych pokoi. W salonie papiery posortowano chronologicznie w sterty, teczki na regałach zawierały zaś rejestr wszystkich informacji zgromadzonych w domu. Jadalnia pełniła najwyraźniej funkcję stacji końcowej dla wszystkich tropów i śladów, których nie można było tak po prostu zlekceważyć, resztę domu natomiast podzielono na podtematy. Na przykład w pomieszczeniu gospodarczym znajdowały się materiały na temat śledztwa prowadzonego przez policję równolegle z Habersaatem; nie zajmowały wiele miejsca. Pokoik w głębi domu pękał od wydruków z wywiadami z różnymi miejscowymi obywatelami, przeprowadzonymi w okresie paru tygodni po wypadku. W znajdującym się na górze pokoju syna mieściły się sterty papierów otrzymanych z Komendy Głównej Policji, dotyczących innych spraw ucieczki z miejsca wypadku. Był tam również cały regał oznakowany po prostu „Alberte”, który też podzielono na różne sekcje dotyczące konkretnych aspektów jej życia. Istniały nawet teczki i stosy materiałów na temat koleżanek i kolegów, z którymi przyjaźniła się przed przyjazdem na uniwersytet ludowy.

      Sypialnia Habersaata na piętrze była najszczelniej wypełnionym pokojem. Okno od dawna było zasłonięte, więc panował tu solidny zaduch.

      – Carl, stałeś kiedyś pod wiatr za wielbłądem z kolką? – spytał Assad, pociągnąwszy parę razy nosem.

      Mørck pokręcił głową, ale rozumiał, co kolega ma na myśli. W tym miejscu starszy pan przez kilka dekad oddychał własnymi wyziewami.

      Rozejrzał się. Oprócz schludnie pościelonego łóżka, wąskiego odcinka podłogi między nim a szafą, całą powierzchnię pokoju zajmowały poupychane materiały. Przy oknie stały dwa regały z licznymi stertami dotyczącymi ogólnych informacji o uniwersytecie ludowym oraz oczywiście teczki na temat słuchaczy i nauczycieli, którzy przebywali tam w tym samym czasie co Alberte.

      Właśnie w tym pokoju Assad i Carl natknęli się na coś, co odstawało od reszty.

      – Jak sądzisz, dlaczego on to tu ma? – Assad wskazał na podłogę.

      Carl spojrzał na rzędy schludnie posegregowanych broszur i wydruków o tematyce okultystycznej, leżących tuż przy łóżku. Właściwie nie pomijały one żadnego rodzaju wiedzy tajemnej: kontakty ze zmarłymi, aromaterapia, astrologia, malowanie aury, transformacja aury, równoważenie energii, wszelkie typy uzdrawiania, oczyszczanie domu i tak dalej. Dziesiątki przeróżnych dziedzin w porządku alfabetycznym, obejmujących niesztampowe myślenie, alternatywny sposób życia i terapii.

      – Myślisz, że szukał w czymś takim pocieszenia? – spytał Assad.

      Carl pokręcił głową.

      – Nie wiem. Ale nie, to nie ma sensu. Widziałeś tu coś, co by za tym przemawiało? Karty tarota na przykład czy wahadełka, wróżby astrologiczne? Buteleczki do aromaterapii?

      – Może w łazience na parterze. Pominęliśmy ją.

      Zeszli na dół na korytarz urządzony w typowy sposób: wieszaki z płaszczami i kurtkami po jednej stronie, a po drugiej szereg znoszonych butów oraz łyżka do obuwia z bambusową rączką, wisząca na haczyku. Tu mieściły się drzwi prowadzące do wiatrołapu z obowiązkowym stojakiem na parasole w rogu oraz czworo kolejnych drzwi. Jedne do salonu, jedne do kuchni i dwoje wąskich, z czego za jednymi, jak rozumował Carl, powinny mieścić się toaleta i łazienka.

      Zerknął do kuchni, gdzie wyjątkowo zamyślona Rose myła ręce przy zlewie. Jeszcze nie doszła do siebie.

      Szóstym zmysłem wyczuła na sobie jego wzrok i odwróciła się raptownie.

      – Nie pomieścimy tego wszystkiego w nowym pokoju Gordona – oświadczyła. – Ale jeśli wykorzystamy jeszcze ścianę na korytarzu, to kto wie. Parę regałów tu i tam i powinno być dobrze. Jeśli zamówimy firmę przeprowadzkową, to może zabraliby kilka regałów Habersaata, o ile June Habersaat nie będzie miała nic przeciwko temu. – Wytarła ręce o ubranie. – Bo przecież teraz to wszystko odziedziczy, prawda? Z technicznego punktu widzenia Bjarke przez parę godzin dziedziczył po ojcu, ale skoro nie żyje, to wszystko przejmuje jego matka. Co ty na to?

      – Ja na to, że dobrze to wszystko obmyśliłaś, Rose. Załatw to. Ale na twoim miejscu nie pytałbym nikogo o te regały.

      Spojrzała na niego ze zdumieniem.

      – Ha! Tak łatwo poszło? Nie spodziewałam się tego.

      – Hm, w tym domu jest wiele rzeczy, których ani ty, ani, prawdę mówiąc, ja się nie spodziewaliśmy.

      – Ani ja! – odezwał się Assad za ich plecami. Otworzył na oścież oboje wąskich drzwi, ale tylko zza jednych widać było światło.

      – Toaleta jest razem z łazienką; nie ma tam nic dziwnego. Te drugie drzwi prowadzą do wąskiego korytarzyka, z którego jest przejście do garażu i piwnicy. Są schody.

      „Niech szlag trafi piwnice i garaże z wszystkimi cholernymi klamotami” – pomyślał Carl.

      Otworzyli drzwi do garażu. Zapach smoły i oparów benzyny oraz snop światła padającego z dwóch zakurzonych okien nie pozostawiały wątpliwości co do głównego przeznaczenia dobudówki. Na piasku wciąż widniały ślady po kołach, ale samochodu nie było. Przed świetlicą też go nie zauważyli, więc może policja zabrała go na parking przy komendzie.

      – Garaże są nieprzyjemne – stwierdził Assad, podkreślając wypowiedź zaciśniętymi pięściami na skądinąd spuszczonych luźno rękach.

      – Dlaczego? Chodzi ci o pajęczyny? – Mørck się rozejrzał; rzeczywiście ilość pajęczyn była imponująca. Jego rudowłosa kuzynka na bank zapadłaby w śpiączkę, gdyby ją tutaj zamknięto. Trudno ot, tak zapomnieć te wakacje, kiedy biegała po domu w ich gospodarstwie, zabijając pająki i wrzeszcząc wniebogłosy, gdy trafiła na większego. Krótko mówiąc, wszystko tu sprawiało swojskie wrażenie. Parę regałów z pozostałościami z minionych czasów. Wrotki i sflaczałe

Скачать книгу