Wisząca dziewczyna. Jussi Adler-Olsen

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Wisząca dziewczyna - Jussi Adler-Olsen страница 28

Wisząca dziewczyna - Jussi Adler-Olsen Department Q

Скачать книгу

pan hipotezę, na kogo czekała? Na mężczyznę z samochodu?

      – Otóż to. Wiemy, że miała chłopaka, co zresztą wynika z mojego raportu. Wiemy, że przebywał na wyspie, za to nie mamy pojęcia, czy zniknął przed wypadkiem, czy później.

      – Ma pan jego nazwisko i miejsce pobytu na Bornholmie?

      – Mieszkał najprawdopodobniej w prowizorycznym obozie na terenie gospodarstwa w okolicach Ølene, ale nazwiska nie znamy. Gospodarz, który wynajmował ten teren, nie sporządził umowy, zainkasował tylko za okres wynajmu pięć tysięcy koron gotówką. Zgłosił to nawet do skarbówki.

      – Najprawdopodobniej, powiada pan. Jak go pan znalazł? W raporcie nic na ten temat nie ma.

      – Prawdę mówiąc, nie pamiętam. Pewnie Habersaat się na coś natknął. Węszył przecież wokół sprawy dwadzieścia cztery godziny na dobę.

      – Hm. W jakim okresie gospodarz dzierżawił swój teren?

      – Sześć miesięcy w dziewięćdziesiątym siódmym, od czerwca do listopada.

      – Mamy rysopis wynajmującego?

      – Tak. Miał dwadzieścia kilka lat, może nawet bliżej trzydziestki. Przystojny, długie, ciemne włosy, ubranie à la hipis. Kurtka wojskowa z naszywkami „Nie dla broni atomowej” i takimi tam.

      – I?

      – To tyle.

      – Cholernie mało. Jest pan pewien, że właściciel terenu podał wam wszystkie informacje?

      – Mam wielką nadzieję, bo facet zmarł trzy lata temu.

      Carl pokręcił głową i zakończył rozmowę. Sprawy nigdy nie powinny się tak przeciągać.

      – Muszę się z tobą podzielić pewnym drobiazgiem, Carl, choć nie jestem pewna, czy się ucieszysz – powiedziała Rose. Skąd u niej, do licha, ten szatański uśmiech?

      – Zarezerwowałam dla nas dwa noclegi w hotelu.

      – Dobrze, w czym problem?

      – Och, właściwie nie ma problemu, nie licząc tego, że pokoje twój i Assada zostały już zarezerwowane przez kogoś innego.

      – Okej, czyli zmieniamy hotel, prawda? – spytał Assad ostrożnie.

      „Dziwne” – pomyślał Carl, gdy tamten go ubiegł.

      Rose spojrzała na nich, jakby byli roszczeniowymi nastolatkami. Czyli nie zmieniają hotelu.

      – Czyli przenosimy się do innych pokoi? – drążył Assad.

      – Właśnie. Wprawdzie nie było już pokoi jednoosobowych, ale za to zarezerwowałam dla was dwójkę. Z łóżkiem małżeńskim, podwójną kołdrą i tak dalej. Czy to nie urocze?

      13

Wrzesień 2013

      Kobieta o aż nazbyt szczupłej talii stała z walizką na placu przed żółtym gmachem, opierając się niczym pełna gracji rzeźba o maszt z flagą. Triumfując tam z tą swoją lśniącą, brązową skórą, kpiła całą sobą z genów, które wygrały walkę z ciemnością tu, na dalekiej północy. Kpiła sobie z tych dwudziestu lat, które Pirjo poświęciła Atu i jego wartościom, wierząc, że w końcu zdobędzie jego serce. Bo ta kobieta była zbyt piękna i pełna gracji, zbyt atletycznie zbudowana, niebezpiecznie odmienna i egzotyczna.

      Pirjo siedziała przez chwilę okrakiem na skuterze, zastanawiając się, czy nie zawrócić. Ale z racjonalnego punktu widzenia nic by to nie dało. Skoro dziewczyna przejechała taki szmat drogi, nawet tabun dzikich koni nie odciągnąłby jej od przebycia ostatniego odcinka na własną rękę, więc Pirjo w duchu przeszły ciarki.

      Ale zanim sięgnie po rozwiązania ostateczne, a rozumiała teraz, że może to być konieczne, będzie musiała wypróbować inne środki.

      – Cześć – rzuciła, przecinając plac. Siliła się na swobodny i energiczny ton. – Jestem Pirjo, to ze mną korespondowałaś. Widzę, że jednak przyjechałaś. Szkoda, bo przecież cię ostrzegałam, że przyjedziesz na próżno.

      Pirjo posłała jej pobłażliwy uśmiech, zazwyczaj działało.

      – Ale skoro już i tak tu jesteś, co z pewnością jest skutkiem nieporozumienia i błędu z naszej strony, zdecydowaliśmy, że zapłacimy za twoją podróż powrotną do Londynu. Będziesz mogła ewentualnie przyjechać innym…

      – Cześć, Pirjo, miło cię widzieć – przerwała jej kobieta, niezrażona. – Tak, to ja, Wanda Phinn. – Z niewinnym uśmiechem wyciągnęła do niej rękę, jakby nie słyszała słów starszej kobiety, ale ta wiedziała swoje. Poznawała to po jej spojrzeniu i uśmiechu. Ta kobieta o pociągających kościach policzkowych nie spocznie, dopóki nie spotka się z Atu.

      – Tak, Wando, tylko że zarezerwowaliśmy dla ciebie bilet powrotny, nie słyszałaś?

      – Owszem, bardzo dziękuję za troskę. Niemniej przyjechałam spotkać się z Atu Abanshamashem Dumuzim i dopóki się to nie stanie, nie mogę wrócić. Wiem, że na kursie nie ma wolnych miejsc, ale muszę się z nim zobaczyć.

      Pirjo skinęła głową.

      – Rozumiem, ale przykro mi, Atu nie ma w tej chwili w ośrodku.

      Kobieta przez chwilę sprawiała wrażenie rozczarowanej, ale zaraz się otrząsnęła.

      – Okej! W takim razie poczekam. Dwie minuty stąd jest hotel o nazwie Frimurarehotellet i mają tam wolne pokoje, więc mogę spokojnie poczekać parę dni. Pójdę tam teraz, a kiedy Atu wróci, możecie do mnie zadzwonić. Masz mój numer komórki, jest w mejlu.

      Atak drapieżnika poprzedza zazwyczaj długa, głęboka koncentracja i cierpliwe oczekiwanie. Wąż leży w bezruchu, jakby nie żył, drapieżnik rozpłaszcza się na ziemi, sokół pikuje w dół. Podobnie ta kobieta: sprawiała wrażenie niesłychanie zdeterminowanej, a jej oczy były zbyt spokojne i opanowane. Emanowało wręcz z niej przeświadczenie, że jej przyjazd wzbudzi opór. Rozumiała doskonale, z czym się mierzy, i znała słabe punkty systemu. Jakby wiedziała, jak podatny na wpływy jest Atu, jaką wątłą pozycję zajmuje w rozgrywce tej starszej kobiety i kiedy ma uderzyć.

      Ale tu się myliła, bo choć Pirjo czuła się teraz fatalnie, to w najmniejszym stopniu nie była słaba ani bezradna. Wcześniej miała wątpliwości, jakie środki ma zastosować, ale teraz już wiedziała. Wcześniej w podobnych sytuacjach uciekała się do drastycznych rozwiązań i reakcji, radziła z tym sobie z powodzeniem i niczego później nie żałowała.

      W końcu to sama Wanda Phinn rzuciła kości, nie ona, i gorzko tego pożałuje.

      – Mówisz Frimurarehotellet? – spytała. – Okej, szkoda by było, gdybyś musiała wydawać z trudem uciułane grosze na pobyt w hotelu, więc spróbujmy zorganizować ci krótkie spotkanie, nim wyjedziesz. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Atu w tej

Скачать книгу