Wisząca dziewczyna. Jussi Adler-Olsen
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Wisząca dziewczyna - Jussi Adler-Olsen страница 8
– Na czym opiera się to przekonanie?
– Na zeznaniach świadków i doświadczeniu techników z innych wypadków komunikacyjnych.
– Aha. – Carl pokręcił głową. Ciągle tylko kolejni znajomi i nieznajomi. Miał już dość myślenia na ten temat. Nagle zatęsknił za biurkiem w piwnicy Komendy Głównej.
– Kim była ta dziewczyna? – padło nieuniknione pytanie. Znając odpowiedź, nie można było tak po prostu obrócić się na pięcie.
– Alberte Goldschmid. Mimo pretensjonalnego nazwiska była zupełnie zwyczajną dziewczyną. Jedną z tych, co to nagle poczują wolność, gdy mama i tata są daleko, i odreagowują. Może nie była rozwiązła, ale lubiła poeksperymentować, kiedy nadarzyła się okazja. W każdym razie wszystko wskazuje na to, że wykorzystała intensywnie tych kilka tygodni, które tu spędziła.
– Intensywnie? To znaczy? – spytała Rose.
– Kilku chłopaków tu i tam.
– Okej, była w ciąży?
– Raport z sekcji mówi, że nie.
– I zapewne nie mam po co pytać o obce DNA na jej zwłokach? – indagowała.
– To było w dziewięćdziesiątym siódmym roku, mam mówić dalej? Trzy lata przed stworzeniem centralnej bazy śladów DNA. Nie sądzę, by szukano jakoś intensywnie. Ale nie, nie znaleziono na jej ciele śladów nasienia ani fragmentów naskórka pod paznokciami. Była czysta jak ktoś, kto dopiero się wykąpał i najprawdopodobniej właśnie tak było, skoro wzięła rower, jeszcze zanim uczniowie zebrali się przy śniadaniu.
– Nie wiem, czy dobrze rozumiem – odezwał się Carl. – Nic nie wiecie, zgadza się? To historia zabójstwa w zamkniętym pokoju, a Habersaat był waszym miejscowym Sherlockiem Holmesem, któremu tym razem się nie udało?
Birkedal znów wzruszył ramionami. Na to też nie miał odpowiedzi.
– No dobrze. – Assad jednym ruchem wlał w siebie gorącą kawę. – Czas zakończyć biesiadę.
Naprawdę to powiedział?
Rose niezrażona zwróciła się do Birkedala, znów z tym swoim słodkim jak miód uśmiechem.
– Teraz nasza trójka przeczyta sobie w spokoju wszystkie materiały, które pan dla nas przywiózł; zajmie nam to prawdopodobnie godzinkę czy dwie. Kiedy skończymy, będziemy chcieli podpytać o śledztwo Habersaata, jego życie i śmierć.
Na stoicko spokojnej twarzy Birkedala pojawił się cień uśmiechu. Było widać wyraźnie, że jeśli o niego chodzi, mogą sobie robić, co im się żywnie podoba, pod warunkiem, że nie będą go w to mieszać.
– Sądzi pan, że natkniemy się na coś, co powinno było zostać już dawno odkryte? Coś, co zbliży nas do rozwiązania zagadki dziewczyny na drzewie? – drążyła Rose.
– Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że tak. W końcu Habersaat zakładał, że sprawca nie zabił Alberte nieumyślnie i że nie była to też ucieczka z miejsca wypadku. To było zabójstwo – powiedział. – Habersaat nie tylko starał się ze wszystkich sił znaleźć dowody na poparcie swojej teorii, ale chciał też wytropić samego sprawcę. Nie wiem właściwie, na czym się opierał, ale o tym powiedzą wam więcej inni policjanci, nie mówiąc już o jego byłej żonie.
Przesunął po stole plastikowe pudełko.
– Muszę już wracać na komendę, ale obejrzyjcie to DVD. Będziecie wiedzieli więcej na temat jego śmierci – oznajmił. – Nagrał je jeden z przyjaciół Habersaata zaproszony na przyjęcie. Ma na imię Villy, ale nazywamy go tutaj Wujem Samem. Zapewne macie ze sobą laptopy, więc możecie na nich odtworzyć tę płytę. Miłego oglądania, jeśli można tak powiedzieć – uniósł się raptownie.
Carl dostrzegł, że gdy Birkedal się oddalał, spojrzenie Rose przywarło do jego dobrze wytrenowanych pośladków.
Nie był to wzrok, który spodobałby się żonie Birkedala.
Żona Habersaata tak radykalnie zerwała z przeszłością, że nie tylko pozbyła się nazwiska męża, ale też wszystkiego, co mogło jej się z nim kojarzyć. Nie kryła tego, gdy Carl próbował porozmawiać z nią przez telefon.
– I jeśli pan myśli, że mam ochotę spowiadać się przed kimś z naszych problemów tylko dlatego, że on nie żyje, to się pan myli. Christian zostawił rodzinę w bardzo trudnym czasie, kiedy ja, a szczególnie jego syn, wyjątkowo potrzebowaliśmy jego uwagi, a teraz poniósł konsekwencje wszystkich swoich niewłaściwych wyborów i stchórzył, popełniając samobójstwo. Jeśli chcecie posłuchać o największej namiętności jego życia, to idźcie gdzie indziej, bo ode mnie niczego się nie dowiecie.
Carl spojrzał na Rose i Assada, którzy gestami dawali mu znak, że ma się nie poddawać. A co innego mu pozostało?
– Chodzi pani o to, że jego jedyną namiętnością była sprawa Alberte, a może wręcz kochał się w ofierze?
– Ech, wy gliniarze nigdy nie odpuszczacie, co? Przecież powiedziałam, że macie mnie zostawić w spokoju. Żegnam. – Kliknięcie obwieściło, że rozmowa dobiegła końca.
– Ona wiedziała, że jest na głośnomówiącym – stwierdził Assad. – Trzeba było do niej pojechać, mówiłem.
Mørck wzruszył ramionami. Może i Assad miał rację, ale było już późno, a zdaniem Carla istniały dwa typy świadków, od których należy trzymać się z daleka, chyba że nie ma wyboru: ci, którzy mówią za mało, i ci, którzy trzymają język za zębami.
Rose postukała w swój notes.
– Tu jest adres syna Habersaata, Bjarkego. Wynajmuje pokój w północnej części Rønne, więc dotrzemy tam w dziesięć minut. To jak, jedziemy?
Decyzja zapadła; Rose już stała gotowa do wyjścia.
4
Dom na Sandflugtsvej położony był w pewnej odległości od ulicy. Portfenetr nadawał mu wytworności. Tutaj zwracano uwagę zarówno na kołatki do drzwi, jak i mosiężne tabliczki i wystrzyżone trawniki. Jeździło się tu świeżo wypucowanymi volkswagenami polo, autami francuskimi, a na potrzeby domowe również terenówkami. Wszystko to stanowiło symbole statusu do potęgi entej w prowincjonalnej części Danii.
Na drzwiach było tylko jedno nazwisko, Nelly Rasmussen.
– Owszem, Bjarke Habersaat tu mieszka – powiedziała gospodyni z gorącym naciskiem na Bjarke, stojąc w półotwartych drzwiach jak kocica, ze szmatką do kurzu wetkniętą w rowek między piersiami i dymiącym papierosem w dwóch sterczących palcach. – Ale nie myślcie sobie, że jest w nastroju, by z wami rozmawiać – rzuciła z miną profesjonalnej