Sekret rodziny von Graffów. Bożena Gałczyńska-Szurek

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sekret rodziny von Graffów - Bożena Gałczyńska-Szurek страница 3

Жанр:
Серия:
Издательство:
Sekret rodziny von Graffów - Bożena Gałczyńska-Szurek

Скачать книгу

nad grobem, którego tak bardzo kochała. Jej uczuć do niego nie zmieniły nawet różnice światopoglądowe, które rozdmuchiwała żądna sensacji bulwarowa prasa; tymczasem obecna sytuacja dziadka była nie do pozazdroszczenia. W swojej karierze politycznej szczycił się, przez przeszło pół wieku, przynależnością do starego niemieckiego rodu. Powoływał się na znakomitych przodków zaprzyjaźnionych z samym Hitlerem, po których odziedziczył sporą część ich wielkiego majątku. Z kolei żołnierska śmierć jego biologicznego ojca na terenie okupowanej Polski mogła się okazać albo bonusem dla wodza neofaszystów, albo wręcz przeciwnie. Wiele zależało od tego, kim był ów Gustav Fischer, jakie były dzieje jego życia i rodowe korzenie.

      Maria zaczęła nagle niewyobrażalnie współczuć temu staremu, schorowanemu człowiekowi.

      – Minęły dziesiątki lat. Nie musisz ujawniać tych faktów. Są teraz bez znaczenia. – Usiłowała rozpaczliwie znaleźć dobre wyjście z sytuacji.

      Uśmiechnął się do niej.

      – Sama wiesz, że to wszystko nie jest takie proste. Moje rodzeństwo, Zygfryd i Helga byliby innego zdania. W dodatku muszę się liczyć z tym, że fakty z mojej przeszłości wyjdą na jaw. Jestem osobą publiczną.

      – Co w takim razie zamierzasz?

      – Chcę poznać prawdę o swoim pochodzeniu, zanim do mojej prawdziwej rodziny dotrą ciekawscy i dziennikarze. Ale danych jest mało, niezwykle mało. Zachował się tylko ten dokument.

      Maria obejrzała raz jeszcze pokazaną jej wcześniej kartkę i z dezaprobatą potrząsnęła głową.

      – Niezadeklarowany politycznie, z pewnością służył w Wehrmachcie, ale ta jedyna wskazówka niewiele nam daje. Wątpię, by ktoś potrafił rozwiązać rodzinną łamigłówkę. Nazwiska panieńskiego matki nie ma, nazwisko Fischer jest bardzo popularne wśród Niemców, a na podstawie twojego genotypu – zaśmiała się – drzewa genealogicznego raczej nikt nie zbuduje. Jesteś, dziadku, najzupełniej bezpieczny. Nie widzę klucza do wyjaśnienia tajemnicy twojego pochodzenia.

      Hans patrzył przez chwilę na wnuczkę, nie mówiąc ani słowa. Potem dłuższy czas porządkował dokumenty porozrzucane na biurku. Gdy skończył, powiedział spokojnie:

      – Nie widzisz klucza do wyjaśnienia tej sprawy? A ja tak. Ty nim jesteś.

      – Ooo! Lubisz szokować. A co dokładnie masz na myśli? – zapytała zaskoczona.

      – Przecież to oczywiste. Tylko ty w naszej rodzinie mówisz po polsku i znasz ten kraj. Masz tam przyjaciół.

      – Komunistów! – poprawiła go z przekąsem. – Wciąż powtarzasz na swoich wiecach, że w Polsce żyją Żydzi, komuniści i złodzieje niemieckich samochodów. Już ci to nie przeszkadza?! – Nie potrafiła darować sobie drobnej uszczypliwości.

      Często w momentach stresujących ujawniało się pokrewieństwo Marii i Hansa. Reagowała tak wrednie jak on. Znowu odezwała się w niej natura von Graffów, ale szybko przyszło opamiętanie. Uświadomiła sobie, że wybuch złości nie poprawi jej stosunków z nestorem rodu. Pospiesznie złagodziła ton wypowiedzi.

      – Załóżmy jednak, że twój, delikatnie mówiąc, niechętny stosunek do moich polskich przyjaciół jest teraz bez znaczenia. Jak sobie wyobrażasz moją pomoc?

      Doświadczony polityk nie spuszczał oczu z rozmówczyni. Znał dobrze to piękne i porywcze dziecko, dlatego wiedział, czego się spodziewać. Był pewien, że mu pomoże. Gdy wybuchnęła gniewem, oczywiście uzasadnionym, z trudem opanował uśmiech. Gdy zadeklarowała pomoc, odetchnął z ulgą. Pokazał palcem na stertę urzędowych pism.

      – Obawiam się, że więcej informacji na temat mojej adopcji na terenie Niemiec nie ma. Przewertowałem wszystkie dokumenty, jakie były w domu, i nic nie znalazłem. Dziwi mnie to.

      – Dziwi cię to… – powtórzyła po nim.

      – Tak. Dziwi, i to bardzo.

      Maria wiedziona reporterskim nawykiem już przeglądała rozłożone na biurku akty zgonów, urodzeń, ślubów i inne rodzinne archiwalia.

      – Przyznaję, to jest zastanawiające – mruknęła. Mnie się nawet wydaje, że ktoś poczynił wysiłki, by w przyszłości trudno było dojść do prawdy – rozmyślała. Czyżby kolejny zbrodniarz wojenny ukrywał się w pomrokach historii naszej rodziny, tym razem pod nazwiskiem Fischer, i był moim pradziadem?

      Po plecach przeszły jej ciarki. Tego wolałaby się nie dowiedzieć. Zestresowana zapytała:

      – A co miałabym dla ciebie zrobić? Jak sobie wyobrażasz moją pomoc?

      – Nie zadawaj naiwnych pytań. Jesteś dziennikarką! Podróżujesz po całym świecie i nie takie sprawy już badałaś. Nie zamierzam cię pouczać, jak masz działać, skoro śladów w Niemczech nie ma, za to wątek polski jest niezwykle obiecujący – obruszył się.

      – Dziadku, ale to jest sprawa prywatna! – Teraz dla odmiany zirytowała się Maria. – W co ty mnie chcesz wpakować? Mamy same niewiadome. To jakaś tajemnicza i podejrzana sprawa Wyraźnie jest to jakieś matactwo i w dodatku chodzi o moją najbliższą rodzinę. Zlituj się, czego ty ode mnie wymagasz?! Przecież wszyscy znają twoje poglądy. Nie mogę się oficjalnie podjąć tak śliskiej sprawy. Pracuję w lewicowej prasie.

      – To się podejmij nieoficjalnie! A kto mówi o jawności na ten temat? Mnie na rozgłosie nie zależy!

      – Nieoficjalnie? – szepnęła pod nosem. – To znaczy, że co?

      – Że przy okazji wyjazdu służbowego spróbujesz się dowiedzieć czegoś o swoim pradziadku.

      – A przedtem, oczywiście „przypadkowo”, mam sobie zorganizować podróż w tamte rejony Europy. Widzę, że wszystko szczegółowo dla mnie zaplanowałeś.

      Hans był zmęczony burzliwą dyskusją. Na czoło wystąpiły mu krople potu. Oddychał coraz ciężej, gdy zadał pytanie:

      – Zrobisz to dla mnie, dziecko?

      Przygryzła wargę tak mocno, że aż poczuła ból. Nie zamierzała spełnić tej prośby, jednak zrezygnowana mruknęła:

      – Tak, zrobię.

      Reakcja rozmówcy była zaskakująca. Na jego ziemiście bladej twarzy natychmiast pojawił się lekki rumieniec. Zapadnięte oczy rozbłysły.

      – Zacznij od Himmlerstadt4 – wyszeptał podekscytowany. – To jest jedyna istotna wskazówka. – Stukał kościstym palcem w stary dokument. – Tam mój ojciec był zakwaterowany od tysiąc dziewięćset czterdziestego pierwszego roku. Wierzę, że w tym mieście zachowały się dokumenty na ten temat.

      Dystyngowany starzec drżącą ręką nalał sobie znowu wody mineralnej. Był ogromnie poruszony. Pił teraz tak nieuważnie i łapczywie, że część przezroczystego płynu spływała mu po brodzie. Maria zorientowała się, jak bardzo zależy dziadkowi na jej wyjeździe na wschód Polski i wyjaśnieniu tej sprawy.

      – A więc

Скачать книгу


<p>4</p>

Od 1940 roku propaganda niemiecka rozpowszechniała informacje, że Zamość jest miastem niemieckim. Dowódca SS dystryktu lubelskiego zbrodniarz wojenny Odilo Globocnik rzekomo odkrył tam skupiska ludności niemieckiej. Z tego powodu zapowiedział utworzenie w Zamościu czysto niemieckiego obszaru osiedleńczego. Miasto miało być przekazane SS i zamieszkałe tylko przez 20–25 tysięcy rodzin zasłużonych esesmanów. Utworzenie wspomnianego obszaru zarządził Himmler w 1941 roku.