Pragnienie. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pragnienie - Ю Несбё страница 35
Harry stał przy biało-pomarańczowych taśmach policyjnych, gdy uchyliło się okno na parterze kamienicy. Katrine Bratt wystawiła przez nie głowę.
– Wpuść go! – zawołała do młodego umundurowanego policjanta, który zagrodził Harry’emu drogę.
– On nie ma identyfikatora – zaprotestował funkcjonariusz.
– To Harry Hole! – krzyknęła Katrine.
– Naprawdę? – Policjant zmierzył Harry’ego wzrokiem od stóp do głów i dopiero uniósł taśmę. – Myślałem, że on jest tylko legendą.
Harry wszedł po trzech stopniach do otwartych drzwi mieszkania. W środku ruszył ścieżką wyznaczoną przez miniaturowe chorągiewki techników, oznaczające jakieś znaleziska. Dwóch specjalistów od badania śladów dłubało na klęczkach w szparze podłogi.
– Gdzie…?
– Tam – odparł któryś.
Harry zatrzymał się przed drzwiami wskazanymi przez technika. Nabrał powietrza i opróżnił mózg z myśli. Wszedł do środka.
Usiłował chłonąć tyle, ile mógł: światło, zapachy, wnętrze, wszystko, co tu było. Wszystko, czego tu nie było.
– Dzień dobry, Harry – powitał go Bjørn Holm.
– Możesz się odsunąć? – spytał Harry cicho.
Bjørn odsłonił zwłoki, odstępując w bok od kanapy, nad którą się nachylał. Zamiast podejść bliżej, Harry lekko się cofnął. Scena. Kompozycja. Całość. Zbliżając się, zaczął notować w umyśle szczegóły. Kobieta siedziała na kanapie, z nogami rozsuniętymi tak, że podwinęła jej się sukienka, odsłaniając czarne majtki. Głowę miała odchyloną na oparcie, długie włosy w kolorze fałszywego blondu opadły za kanapę. Części szyi nie było.
– Zabito ją w tym miejscu. – Bjørn wskazał ścianę przy oknie.
Harry omiótł wzrokiem tapetę i surowe deski na podłodze.
– Mniej krwi – zauważył. – Tym razem nie przegryzł tętnicy.
– Może nie wcelował. – Z kuchni wyszła Katrine.
– Jeżeli ugryzł, to ma mocne szczęki – stwierdził Bjørn. – Przeciętna siła ludzkiego ugryzienia to siedemdziesiąt kilogramów, ale tu wygląda na to, że za jednym podejściem odgryzł krtań i część tchawicy. Nawet przy żelaznych szczękach potrzeba do tego naprawdę wielkiej siły.
– Albo wielkiej wściekłości – stwierdził Harry. – Dostrzegasz w ranie ślady rdzy i farby?
– Nie, ale może te luźne fragmenty złuszczyły się, kiedy ugryzł Elise Hermansen.
– Mhm. Albo masz rację, albo tym razem nie użył żelaznych zębów, tylko czegoś innego. Ciała też nie przeniósł na łóżko.
– Rozumiem, o czym myślisz, Harry, ale to ten sam sprawca. Chodź, zobacz. – Katrine przywołała go gestem.
Harry poszedł za nią do kuchni. Jeden z techników pobierał próbki z wnętrza szklanego dzbanka blendera, który stał w zlewie.
– Zrobił sobie smoothie – powiedziała Katrine.
Harry przełknął ślinę. Wnętrze dzbanka było zabrudzone czymś czerwonym.
– Z krwi. I chyba z cytryn, które były w lodówce. – Wskazała na strużynę żółtej skórki leżącą na blacie.
Harry poczuł nadciągające mdłości. I pomyślał, że jest tak jak z pierwszym drinkiem, tym, który wzbudza torsje i każe rzygać. Jeszcze dwa drinki i już nie da się przestać. Kiwnął głową i wyszedł. Przeprowadził krótką inspekcję w łazience i w sypialni, po czym wrócił do salonu. Zamknął oczy i nasłuchiwał. Kobieta, pozycja ciała, sposób, w jaki została wyeksponowana. Sposób wyeksponowania Elise Hermansen. Znów odezwało się echo. To był on. To musiał być on.
Kiedy otworzył oczy, spojrzał prosto w twarz jasnowłosego młodego mężczyzny, który wydał mu się znajomy.
– Anders Wyller – przedstawił się chłopak. – Śledczy.
– Oczywiście – powiedział Harry. – Skończyłeś szkołę rok temu? Dwa lata?
– Dwa.
– Gratuluję świetnych ocen.
– Dziękuję. Nieźle, że pamiętasz stopnie.
– Nic nie pamiętam, to czysta dedukcja. Przyjęli cię do Wydziału Zabójstw jako śledczego zaledwie po dwóch latach służby.
Anders Wyller się uśmiechnął.
– Jeśli przeszkadzam, to powiedz, od razu sobie pójdę. Ale chodzi o to, że jestem tu dopiero dwa i pół dnia, a skoro mamy do czynienia z podwójnym zabójstwem, to nikt nie będzie miał teraz czasu, żeby mnie czegoś nauczyć. Dlatego pomyślałem, że spytam, czy nie mógłbym trochę za tobą pochodzić, żeby się dowiedzieć czegoś pożytecznego. Ale tylko pod warunkiem że nie będzie ci to przeszkadzało. Zgadzasz się?
Harry przyjrzał się chłopakowi. Przypomniał sobie, że Wyller przychodził do jego pokoju na uczelni i że miał dużo pytań. Na tyle dużo i czasami tak nieistotnych, że można by podejrzewać, iż jest holemaniakiem. Takiego określenia używano w szkole w odniesieniu do studentów zauroczonych mitem Harry’ego Hole; w kilku ekstremalnych przypadkach mit ten stał się główną przyczyną, dla której ci młodzi ludzie w ogóle ubiegali się o przyjęcie do szkoły policyjnej. Harry unikał ich jak zarazy. Ale holemaniak czy nie, Harry doszedł do wniosku, że z takimi ocenami, z takimi ambicjami, z takim uśmiechem i niewymuszoną zręcznością w manewrowaniu ludźmi Anders Wyller może zajść daleko. A zanim zajdzie daleko, bystry chłopak może się do czegoś przydać, na przykład przy wykrywaniu sprawców zabójstw.
– W porządku – powiedział. – Pierwsza lekcja jest taka, że będziesz rozczarowany swoimi nowymi kolegami.
– Rozczarowany?
– Stoisz taki grzeczny i dumny, bo wydaje ci się, że trafiłeś na sam szczyt łańcucha pokarmowego w policji. Dlatego pierwsza lekcja mówi: śledczy, którzy zajmują się zabójstwami, są tacy sami jak większość innych ludzi. Nie jesteśmy szczególnie inteligentni, a niektórzy z nas są wręcz głupi. Popełniamy błędy, dużo błędów, i niezbyt wiele się na nich uczymy. Kiedy czujemy zmęczenie, czasami wybieramy sen zamiast dalszego pościgu za zabójcą, chociaż wiemy, że rozwiązanie może być tuż za rogiem. Więc jeśli sądzisz, że otworzymy ci oczy, zainspirujemy cię i pokażemy ci zupełnie