Pragnienie. Ю Несбё

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pragnienie - Ю Несбё страница 32

Pragnienie - Ю Несбё Harry Hole

Скачать книгу

bujne. Trochę jakby matczyne. Pogrzebał w kieszeni uniformu, ale coś zaczepiło się o podszewkę.

      – Mam dżin, białe wino. – Głos z kuchni brzmiał jak świder. – Trochę whisky. Na co ma pan ochotę?

      – Na coś innego – mruknął cicho do siebie.

      – Co? Wobec tego przyniosę wszystko.

      – Dobrze, mamusiu – szepnął i wreszcie oswobodził przedmiot z podszewki. Położył go przed sobą na stoliku w miejscu, w którym ona z pewnością natychmiast go dostrzeże. Już czuł erekcję. Odetchnął głęboko. Miał wrażenie, jakby opróżniał pomieszczenie z tlenu. Odchylił się na kanapie i oparł nogi w kowbojkach tuż obok żelaznej szczęki.

      Katrine Bratt w świetle lampki biurkowej wodziła zmęczonym wzrokiem po zdjęciach. Nie dało się po nich poznać, że to zwyrodnialcy. Że gwałcili kobiety, mężczyzn, dzieci i starców, w niektórych przypadkach torturowali ich, a w kilku, nielicznych, również zabili. Owszem, gdyby komuś opisano ich czyny aż po najdrobniejsze okrutne szczegóły, z pewnością dopatrzyłby się czegoś w tych zgnębionych, często wystraszonych spojrzeniach na zdjęciach z aresztowań. Ale na ulicy minąłby tych ludzi bez cienia podejrzeń, że mógł być obserwowany, oceniany i na szczęście został odrzucony jako ofiara. Niektóre nazwiska kojarzyła z czasów, kiedy pracowała w obyczajówce, innych nie znała. Wiele było nowych. Codziennie przychodził na świat kolejny przestępca na tle seksualnym. Niewinny kłębuszek, maleńki człowiek, którego płacz zagłusza krzyki rodzącej, przytwierdzony do życia pępowiną, a rodzice ronią łzy szczęścia na widok tego daru, dziecka, które później potnie pochwę związanej kobiety, onanizując się przy tym i wydając z siebie ochrypłe stęknięcia, zagłuszane kobiecym krzykiem.

      Połowa grupy śledczej zaczęła kontaktować się z tymi przestępcami, na pierwszy ogień biorąc tych z najokrutniejszymi czynami na koncie. Sprawdzano ich alibi. Na razie jednak nikomu nie udało się powiązać ani jednego z nich z okolicami miejsca zbrodni. Druga połowa przesłuchiwała dawnych kochanków ofiary, przyjaciół, kolegów z pracy i krewnych. Statystyki dotyczące zabójstw w Norwegii były jasne. W osiemdziesięciu procentach zabójca znał wcześniej ofiarę, a jeśli ofiarą była kobieta, która zginęła we własnym domu – w dziewięćdziesięciu. Mimo to Katrine nie spodziewała się znalezienia sprawcy w tych statystykach. Harry miał rację, to nie ten rodzaj zabójstwa. Tożsamość ofiary była podporządkowana samemu czynowi. Przejrzeli też listę przestępców na tle seksualnym, przeciwko którym zeznawały klientki Elise, lecz Katrine nie bardzo chciało się wierzyć w to, że sprawca – jak sugerował Harry – upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu: osiągnął słodką zemstę i jednocześnie seksualne zaspokojenie. I czy w ogóle można mówić o zaspokojeniu? Usiłowała wyobrazić sobie napastnika, który po popełnieniu zbrodni leży z papierosem w ustach, obejmując ofiarę jedną ręką, i z uśmiechem szepcze: „Ale było fajnie”. Przecież Harry mówił o nieustającej frustracji seksualnej seryjnych zabójców, ponieważ nigdy nie udaje im się w pełni osiągnąć tego, o co im chodzi, dlatego polują na kolejne ofiary z nadzieją, że z następną się uda, będzie idealnie, osiągną spełnienie i urodzą się na nowo przy wtórze krzyków kobiety, zanim przetną pępowinę łączącą ich z człowieczeństwem.

      Katrine znów popatrzyła na zdjęcie leżącej na łóżku Elise Hermansen. Szukała tego, co mógł dostrzec Harry. Albo usłyszeć. Porównywał to chyba do muzyki? Zrezygnowana, zasłoniła twarz dłońmi. Co ją skłoniło do uwierzenia, że ma psychikę nadającą się do takiej pracy? „Dwubiegunowość jest dobrym punktem wyjścia wyłącznie dla artystów”, powiedział jej psychiatra, kiedy była u niego ostatnio, a potem wypisał nową receptę na małe różowe tabletki, które pozwalały jej utrzymywać się w pionie.

      Był weekend, normalni ludzie robili normalne rzeczy, nie siedzieli w pracy i nie oglądali okrutnych zdjęć z miejsca zbrodni ani okrutnych ludzi, z nadzieją, że ich twarze coś wyjawią, a później nie umawiali się za pośrednictwem Tindera na randkę z szybkim seksem, żeby zapomnieć. Akurat w tej chwili rozpaczliwie tęskniła za pępowiną, która połączyłaby ją z normalnością. Za niedzielnym obiadem. Kiedy jeszcze byli razem, Bjørn wielokrotnie zapraszał ją na niedzielny obiad do swoich rodziców w Skreia. To tylko półtorej godziny jazdy, ale Katrine zawsze znajdowała jakąś wymówkę. A teraz nie pragnęła niczego bardziej, niż usiąść za stołem z teściami, podawać w koło ziemniaki na półmisku, narzekać na pogodę, chwalić nową kanapę, przeżuwać suchą pieczeń z łosia i uczestniczyć w niemrawej, ale bezpiecznej konwersacji, w sytuacji, w której skinienia głową były ciepłe, żarty stare, a momenty irytacji do przeżycia. W tej chwili wiele by za to oddała.

      – Cześć.

      Katrine wzdrygnęła się przestraszona. W drzwiach stał mężczyzna.

      – Wykluczyłem ostatniego z mojej listy – oznajmił Anders Wyller. – Więc jeśli nie masz dla mnie żadnych innych zadań, pójdę do domu trochę się przespać.

      – Jasne. Jesteś ostatni?

      – Na to wygląda.

      – A Berntsen?

      – Wcześnie skończył i poszedł. Chyba był bardziej skuteczny.

      – No właśnie. – Katrine miała ochotę się roześmiać, ale zabrakło jej siły. – Przepraszam, że cię o to proszę, Wyller, ale czy chciałoby ci się jeszcze raz sprawdzić jego listę? Bo wydaje mi się…

      – Już to zrobiłem. Wygląda na to, że jest w porządku.

      – Na pewno?

      Katrine zleciła Wyllerowi i Berntsenowi uzyskanie od różnych dostawców usług telekomunikacyjnych list z numerami i nazwiskami osób, z którymi ofiara kontaktowała się w ciągu ostatnich sześciu miesięcy. Mieli się nimi podzielić i posprawdzać alibi tych ludzi.

      – Tak, tak. Tylko w Åneby w Nittedal był jeden facet o imieniu, które się kończy na „y”. Trochę za dużo razy dzwonił do Elise na początku lata, dlatego starannie sprawdziłem jego alibi.

      – Imię zakończone na „y”?

      – Lenny Hell. Posłuchaj sobie, jak to brzmi.

      – Słyszę. Podejrzewasz ludzi, opierając się wyłącznie na brzmieniu ich imion?

      – Między innymi. Faktem jest, że ci z „y” na końcu są nadreprezentowani w statystykach kryminalnych.

      – Czyli…

      – Kiedy zobaczyłem notatkę Berntsena, że w czasie gdy doszło do zabójstwa Elise Hermansen, Lenny siedział razem z innym facetem w Pizza & Grill w Åneby, a potwierdził to jedynie właściciel tej pizzerii, zadzwoniłem do miejscowego lensmana i trochę się wywiedziałem.

      – Dlatego że facet ma na imię Lenny?

      – Dlatego że właściciel pizzerii ma na imię Tommy.

      – I co ci powiedział lensman?

      – Że Lenny

Скачать книгу