Pragnienie. Ю Несбё

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pragnienie - Ю Несбё страница 27

Pragnienie - Ю Несбё Harry Hole

Скачать книгу

przeciągnęła palcem wzdłuż ramy okalającej człowieka wampira.

      – Kto się włamuje, żeby ukraść informacje o pacjentach?

      – Bogowie jedni wiedzą. Sądzę, że jakiś kolega po fachu. Czekałem, aż pojawi się ktoś, kto opublikuje moje teorie i wyniki, ale nic takiego się nie stało.

      – Może chciał przejąć pańskich pacjentów?

      – No to powodzenia. – Smith się roześmiał. – Są tak głęboko zaburzeni, że nikt się nie chce nimi zajmować, proszę mi wierzyć. Nadają się jedynie do badań, a nie do tego, żeby zarabiać na nich na chleb. Gdyby moja żona nie miała takich dobrych dochodów z tych swoich szkół jogi, nie moglibyśmy zatrzymać ani gospodarstwa, ani szopy na łodzie. À propos, mam przyjęcie urodzinowe, goście cały czas czekają na wilka.

      Wyszli, a kiedy Smith zamykał drzwi do gabinetu, Katrine zauważyła niedużą kamerę zamontowaną na ścianie nad boksami.

      – Wie pan, że policja już się nie zajmuje drobnymi włamaniami, nawet jeśli przedstawi pan zdjęcia z kamery?

      – Wiem, wiem – westchnął Smith. – Trzymam to dla siebie. Gdyby złodziej wrócił, wiedziałbym, z którym kolegą mam do czynienia. Zainstalowałem też kamerę na zewnątrz i przy bramie.

      Katrine się uśmiechnęła.

      – A ja myślałam, że akademicy to przemili superinteligentni ludzie, którzy nie wychylają nosów z książek, a nie zwykli złodzieje.

      – Och, obawiam się, że popełniamy takie same głupstwa, jak ci uznawani za mniej inteligentnych od nas – powiedział Smith, ze smutkiem kręcąc głową. – Łącznie ze mną, żeby była jasność.

      – Ach tak?

      – To nic ciekawego. Pewien głupi błąd, który moi koledzy po fachu wynagrodzili przezwiskiem. Ale to było już dawno.

      Może i było dawno, lecz Katrine i tak dostrzegła grymas bólu, który przemknął po jego twarzy.

      Na schodach przed domem wręczyła psychologowi swoją wizytówkę.

      – Jeśli zwróci się do pana ktoś z mediów, byłabym wdzięczna, gdyby nie wspominał pan o naszej rozmowie. Ludzie zaczną się bać, jeśli się dowiedzą, że zdaniem policji grasuje wampir.

      – Media na pewno nie zadzwonią – odparł Smith, wpatrując się w jej wizytówkę.

      – Tak? Dlaczego? Przecież „VG” wydrukowała pański wpis na Twitterze.

      – Ale wywiadu ze mną nie przeprowadzili. Pewnie ktoś ciągle pamięta, że już wcześniej wołałem: „Uwaga, wilk!”.

      – Wilk?

      – Chodziło o zabójstwo jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, byłem pewien, że to dzieło wampirysty. Plus ta sprawa sprzed trzech lat, nie wiem, czy pani pamięta.

      – Nie.

      – No tak, wtedy też nikt nie mówił o tym głośno. Na szczęście, chyba tak można podsumować.

      – Więc teraz woła pan: „Uwaga, wilk!” już po raz trzeci?

      Smith powoli skinął głową.

      – Tak, to już trzeci raz. Rozumie pani zatem, że mam dość długi rejestr grzechów.

      – Hallstein? – Z domu dobiegło wołanie kobiety. – Idziesz?

      – Za moment, moja droga! Włącz alarm antywilkowy! Auuuu!

      Katrine w drodze do bramy usłyszała narastający krzyk kilku gardeł. Rozhisteryzowane gęsi przed masakrą.

      9 PIĄTEK, POPOŁUDNIE

      O godzinie piętnastej Katrine miała spotkanie w Wydziale Techniki Kryminalistycznej, o szesnastej w Instytucie Medycyny Sądowej, oba równie przygnębiające, a o siedemnastej rozmowę z Bellmanem w gabinecie komendanta.

      – Cieszę się, że pozytywnie przyjęłaś decyzję o sprowadzeniu Holego, Bratt.

      – Dlaczego miałabym nie zareagować pozytywnie? Harry jest naszym najbardziej zasłużonym śledczym.

      – Niektórzy dowódcy uznaliby takie proszenie starego bohatera o zajrzenie w karty za… prowokację.

      – Dla mnie to żaden problem, bo zawsze gram w otwarte karty, panie komendancie. – Katrine uśmiechnęła się przelotnie.

      – To dobrze. Harry i tak pokieruje własną niezależną grupą, więc nie musisz się obawiać, że będzie się wtrącał. Po prostu trochę zdrowej konkurencji. – Bellman złączył dłonie czubkami palców. Katrine zauważyła, że jedna z jasnych plam na jego skórze ułożyła się w szerszą opaskę pod ślubną obrączką. – A ja oczywiście będę kibicował kobiecie. Mam nadzieję, że możemy liczyć na szybkie wyniki.

      – Aha – mruknęła Katrine Bratt spokojnie, patrząc na zegarek.

      – Co: aha?

      Wychwyciła irytację w jego głosie.

      – Aha, szef ma nadzieję na szybkie wyniki.

      Zdawała sobie sprawę, że umyślnie prowokuje komendanta. Nie robiła tego dlatego, że tak właśnie chciała. Po prostu inaczej nie potrafiła.

      – Ty również powinnaś na to liczyć. Parytet czy nie, takich stanowisk jak twoje nie rozdaje się codziennie.

      – Wobec tego postaram się na nie uczciwie zasłużyć.

      Nie odwróciła oczu pod jego spojrzeniem. Miała wrażenie, że klapka jeszcze podkreśla intensywność spojrzenia i piękno tego drugiego, sprawnego oka. A także widoczny w nim błysk twardości, bezwzględności.

      Wstrzymała oddech.

      Tymczasem Bellman nagle się roześmiał.

      – Lubię cię, Katrine. Ale muszę ci udzielić kilku rad.

      Czekała, gotowa na wszystko.

      – Uważam, że podczas następnej konferencji prasowej to ty powinnaś zabierać głos, a nie Hagen. Musisz podkreślić, że to bardzo trudna sprawa, w której nie mamy absolutnie żadnych śladów, dlatego musimy być gotowi na długie śledztwo. Media przestaną się tak niecierpliwić i zostawią nam więcej przestrzeni do działania.

      – Zabójca może przez to nabrać odwagi i zaatakować ponownie.

      – Nie przypuszczam, żeby zabójca kierował się tym, co wypisują gazety.

      – Skoro szef tak uważa… No cóż, muszę już iść przygotować się do kolejnej

Скачать книгу