Pragnienie. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pragnienie - Ю Несбё страница 26
Katrine szła obok Hallsteina Smitha żwirową ścieżką, prowadzącą od budynku mieszkalnego do obory. Opowiedział jej, że gospodarstwo z hektarem ziemi odziedziczyła jego żona, a zaledwie dwa pokolenia wcześniej na tych polach w Grini, kilka kilometrów od centrum Oslo, pasły się krowy i konie. Ale pod względem wartości i tak nie mogło się równać z położoną na wyspie Nesøya szopą na łodzie, która również weszła w skład spadku. Przynajmniej jeśli wierzyć ofertom przedstawionym im przez sąsiadów krezusów.
– Na Nesøyę jest niepraktycznie daleko, ale nie chcemy sprzedawać tej szopy, dopóki nie musimy. Mamy tylko tanią aluminiową łódkę z dwudziestopięciokonnym silnikiem, lecz i tak ją kocham. Proszę nie mówić żonie, ale wolę morze od tej zapadłej wsi.
– Sama jestem dziewczyną z wybrzeża – wyznała Katrine.
– Z Bergen, prawda? Uwielbiam dialekt bergeński. Pracowałem rok na oddziale psychiatrycznym w Sandviken. Pięknie, chociaż dużo deszczu.
Katrine w zamyśleniu kiwnęła głową.
– Tak, ja też nie raz zmokłam w Sandviken.
Dotarli już do obory. Smith wyjął klucz i otworzył kłódkę.
– Mocne zamknięcie jak na oborę – zauważyła Katrine.
– Poprzednie było za słabe – odparł Smith, a Katrine wychwyciła w jego głosie rozgoryczenie. Przeszła przez próg i cicho krzyknęła, bo nastąpiła na coś, co się pod nią ugięło. Spojrzała pod nogi i zobaczyła długą na półtora metra i szeroką na metr metalową płytę, umieszczoną na tym samym poziomie co cementowa podłoga. Wydawało jej się, że płyta spoczywa na sprężynach, bo ciągle leciutko drżała, pobrzękując o cementową krawędź, zanim w końcu znieruchomiała.
– Pięćdziesiąt osiem kilo – oznajmił Smith.
– Słucham?
Skinął w lewo, tam gdzie na skali w kształcie półksiężyca duża strzałka drgała między wartościami pięćdziesiąt a sześćdziesiąt. Katrine zrozumiała, że stoi na staroświeckiej wadze do ważenia bydła. Zmrużyła oczy.
– Pięćdziesiąt siedem przecinek sześćdziesiąt osiem.
Smith się roześmiał.
– W każdym razie dużo poniżej wagi odpowiedniej do uboju. Muszę przyznać, że sam co rano staram się susem ominąć tę wagę, bo niezbyt przyjemnie się myśli, że każdy dzień może być ostatni.
Ruszyli dalej, mijając kolejne boksy dla zwierząt, aż zatrzymali się przed drzwiami bardziej kojarzącymi się z biurem. Smith otworzył. Gabinet miał okno z widokiem na pole, a jego wyposażenie składało się z biurka z komputerem oraz rysunku człowieka wampira z wielkimi, cienkimi skrzydłami nietoperza, długą szyją i kwadratową twarzą. Na półkach za biurkiem stało trochę segregatorów i kilkanaście książek.
– Znajdzie tu pani wszystko, co kiedykolwiek ukazało się na temat wampiryzmu. – Smith przeciągnął ręką po ich grzbietach. – Wygląda to dość przejrzyście. Ale jeśli mamy udzielić odpowiedzi na pani pytanie o to, czym jest wampiryzm, to zacznijmy od tego: to Vandenbergh i Kelly, z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego czwartego roku. – Smith wyjął jedną z książek, otworzył ją i przeczytał: – „Wampiryzm to czynność polegająca na wysysaniu krwi z jakiegoś obiektu, zwykle obiektu uczuć, i osiąganiu w ten sposób podniecenia seksualnego i rozkoszy”. Tak wygląda sucha definicja. Ale pani chodzi o coś więcej, prawda?
– Tak mi się wydaje. – Katrine popatrzyła na rysunek przedstawiający człowieka wampira. To było piękne dzieło sztuki. Prostota. Samotność. Od postaci bił taki chłód, że odruchowo mocniej owinęła się kurtką.
– A więc spróbujmy się trochę zagłębić – powiedział Smith. – Po pierwsze, wampiryzm nie jest żadnym nowomodnym wymysłem. Nazwa oczywiście wywodzi się od legend o krwiożerczych istotach w ludzkiej postaci. Korzenie tych opowieści możemy znaleźć w odległej przeszłości, szczególnie w Europie Wschodniej i w Grecji. Ale nowoczesne wyobrażenie wampira pojawiło się przede wszystkim wraz z książką Brama Stokera Drakula wydaną w roku tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym siódmym i z pierwszymi filmami o wampirach z lat trzydziestych dwudziestego wieku. Niektórzy badacze żyją w błędnym przekonaniu, że wampirysta, który jest zwyczajnym, ale chorym człowiekiem, czerpie inspirację przede wszystkim z tych mitów. Zapominają, że o wampiryzmie pisano już tutaj… – Smith wyciągnął stary tom w zmurszałej brązowej oprawie. – Richard von Krafft-Ebing, Psychopathia Sexualis z tysiąc osiemset osiemdziesiątego szóstego, a więc zanim te legendy stały się powszechnie znane. – Ostrożnie odstawił książkę i wyjął inną. – Moje własne badania przyjmują za punkt wyjścia powiązanie wampiryzmu na przykład z nekrofagią, nekrofilią i sadyzmem, jak uważał również autor tej pozycji z roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego trzeciego, Bourguignon. – Smith przerzucił kilka stron. – „Wampiryzm to występujące rzadko kompulsyjne zaburzenie osobowości, charakteryzujące się nieodpartą chęcią spożywania krwi. Wampirysta odprawia rytuał, który jest bezwzględnie konieczny w celu uzyskania psychicznego ukojenia, chociaż podobnie jak w wypadku innych zachowań przymusowych, sam wampirysta nie rozumie znaczenia tego rytuału”.
– Więc wampirysta po prostu robi to, co robią wampiryści? Zwyczajnie nie potrafi inaczej?
– To duże uproszczenie, ale owszem, właśnie tak.
– Czy któraś z tych książek może nam pomóc w stworzeniu profilu zabójcy zabierającego krew swoich ofiar?
– Nie – odparł Smith i odstawił Bourguignona na miejsce. – Taka książka została wprawdzie napisana, ale nie stoi tu, na tej półce.
– Dlaczego?
– Ponieważ nigdy nie została wydana.
Katrine popatrzyła na Smitha.
– Pańska?
– Owszem, moja – potwierdził ze smutkiem w oczach Smith.
– A co się wydarzyło?
Wzruszył ramionami.
– Środowisko nie było gotowe na tak radykalną psychologię. Przecież ja się rzuciłem do gardła temu. – Wskazał na jeden z grzbietów. – Herschelowi Prinsowi i jego artykułowi w „British Journal of Psychiatry” z roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego piątego. A takich rzeczy nie robi się bezkarnie. Zbywano mnie, twierdząc, że moje wnioski opierały się na studiach przypadku, że zabrakło uogólnień. Ale to przecież niemożliwe, skoro jest tak niewiele przypadków prawdziwego wampiryzmu, a te nieliczne, które istnieją, są diagnozowane jako schizofrenia, ponieważ brakuje odpowiedniej wiedzy. Nie dało się też wzbudzić większego zainteresowania badaniami nad wampiryzmem. Próbowałem, ale nawet gazety, które tak chętnie publikują artykuły o drugorzędnych amerykańskich gwiazdkach,