Pragnienie. Ю Несбё

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pragnienie - Ю Несбё страница 28

Pragnienie - Ю Несбё Harry Hole

Скачать книгу

do przekazania.

      – Okej. Pamiętaj, że jeśli tę sprawę przedstawimy jako trudną, tym większa będzie chwała, kiedy ją rozwiążemy. I przecież nie kłamiemy, nie mamy żadnych śladów, prawda? Poza tym media uwielbiają wielkie tajemnice z dreszczykiem. Potraktuj to jako sytuację, w której nie ma przegranych.

      Nie ma przegranych, akurat, pomyślała Katrine, idąc w dół schodami do Wydziału Zabójstw na szóstym piętrze.

      O godzinie osiemnastej Katrine otworzyła zebranie grupy śledczej. Rozpoczęła od podkreślenia wagi pisania raportów i notatek, a także umieszczania ich w systemie na bieżąco, ponieważ nie zrobiono tego po pierwszym przesłuchaniu Geira Sølle, mężczyzny, z którym Elise Hermansen umówiła się na randkę przez Tindera w wieczór zabójstwa, dlatego po raz drugi kontaktował się z nim inny śledczy.

      – Dodatkowa praca to jedno, ale przede wszystkim przez takie sytuacje opinia publiczna odnosi wrażenie, że u nas w komendzie nie wie lewica, co czyni prawica.

      – Musiał wystąpić jakiś błąd w systemie – oświadczył Truls Berntsen, chociaż Katrine wcale nie wywołała go po nazwisku. – Ja swoje napisałem i wysłałem.

      – Tord? – spytała Katrine.

      – W ciągu ostatniej doby nikt nie zgłaszał żadnego błędu w systemie – odparł Tord Gren. Dopiero wtedy poprawił okulary i dostrzegł błagalne spojrzenie Katrine, które odczytał prawidłowo. – Ale oczywiście coś może być nie tak z twoim komputerem, Berntsen. Sprawdzę go.

      – Skoro jesteś już przy głosie, Tord, przedstaw nam swoje najnowsze genialne posunięcie, dobrze?

      Ekspert od komputerów zaczerwienił się, kiwnął głową i zaczął mówić sztywno, nienaturalnym tonem, jakby czytał z notatek.

      – Usługi dotyczące lokalizacji. Większość użytkowników telefonów komórkowych pozwala, by jedna czy nawet kilka aplikacji, które mają w telefonie, zbierały dane o miejscu, w którym się w danej chwili znajdują. Wiele osób nie ma nawet świadomości, że na to zezwalają.

      Pauza. Tord przełknął ślinę. A Katrine uświadomiła sobie, że on właśnie to robi: recytuje napisany wcześniej tekst, którego nauczył się na pamięć, kiedy poprosiła go o wytłumaczenie jego pomysłu całej grupie.

      – Wiele tych aplikacji nakazuje zaakceptować warunek swobodnej sprzedaży danych dotyczących lokalizacji komercyjnej stronie trzeciej. Jest nią firma Geopard. Gromadzi te dane i nie obwarowała się żadną klauzulą o niesprzedawaniu ich dalej oficjalnym organom, czyli policji. W chwili zwalniania z więzienia osób, które odbyły karę za przestępstwa na tle seksualnym, uzyskujemy od nich dane kontaktowe, to znaczy adres zamieszkania, numer komórki i adres mailowy, ponieważ rutynowo chcemy mieć możliwość kontaktu z nimi, w razie gdyby doszło do podobnych przestępstw jak te, za które ci ludzie zostali skazani. Postępujemy tak, ponieważ powszechnie sądzono, że z przestępstwami na tle seksualnym wiąże się największe ryzyko recydywy. Nowoczesne badania wykazują, że wcale tak nie jest. Prawdopodobieństwo powtórzenia się gwałtu jest najmniejsze. BBC Radio 4 podało niedawno, że szansa na ponowne aresztowanie przestępców wynosi w USA sześćdziesiąt procent, a w Wielkiej Brytanii pięćdziesiąt. Często osoby takie są aresztowane za ten sam rodzaj przestępstwa. Ale nie jest tak w wypadku gwałtu. Ze statystyk amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości wynika, że siedemdziesiąt osiem przecinek osiem procent osób przyłapanych na kradzieży pojazdów aresztowano za takie samo przestępstwo w ciągu trzech lat, a spośród skazanych za przechowywanie i sprzedaż przedmiotów pochodzących z kradzieży było to siedemdziesiąt cztery procent. I tak dalej. Natomiast w wypadku gwałtów liczba ta wynosi zaledwie dwa i pół procent.

      Tord się zawahał. Katrine domyśliła się, iż wyczuł, że grupa ma ograniczoną cierpliwość dla tego rodzaju dywagacji. Chrząknął.

      – Nieważne. Po otrzymaniu naszej partii danych kontaktowych Geopard potrafi przedstawić nam mapę z zaznaczeniem, gdzie telefony tych osób, przy założeniu, że korzystają z usług zbierających dane o lokalizacji, znajdowały się w danym czasie czy okresie. Na przykład w środę wieczorem, jak w tym wypadku.

      – Z jaką dokładnością? – zapytał Magnus Skarre.

      – Do kilku metrów kwadratowych – odparła Katrine. – Ale GPS określa tylko dwie współrzędne, więc nie uzyskamy danych dotyczących wysokości, na przykład nie dowiemy się, na którym piętrze znajdował się telefon.

      – Ale czy to naprawdę jest legalne? – spytała Gina, analityczka. – Mam na myśli zasady ochrony danych osobowych…

      – …mające wielkie problemy z dotrzymaniem kroku nowoczesnym technologiom – przerwała jej Katrine. – Naradzałam się z naszym prokuratorem, a on stwierdził, że wkraczamy w strefę, której nie obejmuje obowiązujące aktualnie prawo. A to, co nie zostało wprost zabronione, jest, jak wiadomo… – Poruszyła ręką, ale nikt z obecnych nie chciał dokończyć zdania za nią. – Mów dalej, Tord.

      – Po zaakceptowaniu strony prawnej przez prokuratora i finansowej przez Gunnara Hagena kupiliśmy te mapy. Ta z nocy zabójstwa pokazuje nam pozycję GPS dziewięćdziesięciu jeden procent skazanych wcześniej przestępców na tle seksualnym. – Tord urwał. Chwilę pomyślał, w końcu powiedział: – No tak.

      Katrine zrozumiała, że tekst został wyrecytowany do końca. Nie rozumiała tylko, dlaczego przez salę nie przeszedł szmer podziwu.

      – Ludzie, czy wy nie rozumiecie, ile pracy nam to zaoszczędziło? Gdybyśmy mieli eliminować ze sprawy tylu podejrzanych, korzystając z dotychczasowych sposobów…

      Rozległo się ciche chrząknięcie. To był Wolff, najstarszy, który powinien już być na emeryturze.

      – Ponieważ mówisz o „eliminowaniu”, to chyba ma oznaczać, że te mapy nie wykazały żadnej aktywności pod adresem Elise Hermansen?

      – Owszem. – Katrine ujęła się pod boki. – Ale do tradycyjnego sprawdzenia alibi zostało nam tylko dziewięć procent podejrzanych.

      – Zlokalizowanie telefonu niekoniecznie gwarantuje alibi. – Skarre się rozejrzał, jakby spodziewał się aplauzu.

      – Chyba rozumiesz, o co mi chodzi – powiedziała Katrine z rezygnacją. Co się dzieje z tymi ludźmi? Byli tu po to, żeby wykryć sprawcę zabójstwa, a nie żeby wysysać energię z siebie nawzajem. – Technicy, proszę – oddała im głos, siadając z przodu, w pierwszym rzędzie, żeby przez chwilę nie patrzeć na swoją grupę.

      – Nie ma tego wiele – stwierdził Bjørn Holm, wstając. – Laboratorium przebadało ten płatek farby w ranie. Bardzo wyjątkowa rzecz. Przypuszczamy, że to opiłki żelaza rozpuszczone w occie z dodatkiem roślinnego garbnika pochodzącego z herbaty. Sprawdziliśmy to, farba może się wywodzić z tradycji japońskiej, bo to tam barwiono zęby na czarno.

      – Ohaguro – uzupełniła Katrine. – „Ciemność po zachodzie słońca”.

      – No właśnie. – Bjørn posłał jej takie samo pełne uznania spojrzenie jak podczas śniadań

Скачать книгу