Pragnienie. Ю Несбё
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pragnienie - Ю Несбё страница 6
Wyllerowi rozjaśniły się oczy, ciągle uśmiechnięte.
– Szkoda, że Harry Hole…
– Szkoda, że nie ma czasu na pogawędki, Wyller. Jest zabójstwo, którym trzeba się zająć. Idź z Berntsenem, słuchaj i ucz się.
Anders Wyller uśmiechnął się krzywo.
– Uważasz, że sierżant Berntsen może mnie tyle nauczyć?
Katrine uniosła brew. Młody, pewny siebie, odważny. I dobrze. Ale, na miłość boską, miała nadzieję, że nie okaże się kolejnym młodym człowiekiem aspirującym do roli Harry’ego.
Truls Berntsen nacisnął kciukiem dzwonek, usłyszał jego odgłos w głębi mieszkania za drzwiami, zobaczył, że powinien przestać ogryzać paznokcie, i zwolnił przycisk. Kiedy przyszedł do Mikaela i poprosił go o przeniesienie do Wydziału Zabójstw, Mikael spytał dlaczego. A Truls powiedział wprost: że chce się znaleźć nieco wyżej w łańcuchu pokarmowym, ale nie ma ochoty się zaharowywać. Każdy inny komendant policji naturalnie wyrzuciłby Trulsa za drzwi, ale Mikael nie mógł tego zrobić. Ci dwaj mieli za dużo haków na siebie nawzajem. W młodości łączyło ich coś w rodzaju przyjaźni, a później obopólne korzyści – takie, jakie łączą rybę podnawkę i rekina. W końcu nierozerwalnie związały ich wspólne grzechy i obietnica milczenia. Dlatego Truls Berntsen, przedstawiając swoje życzenie, nie musiał nawet niczego udawać.
Teraz zaczął jednak wątpić, czy wysunął właściwe żądania. W Wydziale Zabójstw były dwa rodzaje stanowisk: śledczy albo analityk. A kiedy naczelnik wydziału Gunnar Hagen powiedział, że Truls sam może wybrać, co chce robić, dla Berntsena stało się jasne, że nikt raczej nie powierzy mu żadnego odpowiedzialnego zadania. Co poza wszystkim nawet mu odpowiadało. Musiał jednak przyznać, że nieźle go zapiekło, kiedy szefowa, Katrine Bratt, oprowadzając go po pomieszczeniach wydziału, konsekwentnie zwracała się do niego „sierżancie” i wyjątkowo dużo czasu poświęciła na wytłumaczeniu mu, jak działa ekspres do kawy.
Drzwi się otworzyły. Ukazały się w nich trzy przerażone dziewczyny, najwyraźniej dotarło już do nich, co się stało.
– Policja. – Truls pokazał identyfikator. – Mam kilka pytań. Słyszałyście coś między…
– …pytań, na które, mamy nadzieję, pomożecie nam znaleźć odpowiedzi – rozległ się głos zza jego pleców. To ten nowy. Wyller. Truls zobaczył, że z twarzy dziewczyn przerażenie częściowo znika. Prawie się rozjaśniły.
– Oczywiście – zapewniła ta, która otworzyła. – Wiecie, kto… kto to… zrobił?
– O tym nie możemy rozmawiać – oświadczył Truls.
– Za to możemy was zapewnić – znów odezwał się Wyller – że nie macie żadnego powodu do strachu. Pozwólcie, że zgadnę: jesteście studentkami i razem wynajmujecie mieszkanie?
– Tak – odpowiedziały chórem, jakby każda chciała być pierwsza.
– Będziemy mogli wejść?
Truls stwierdził, że Wyller ma uśmiech równie biały jak Mikael Bellman.
Dziewczyny ruszyły przodem do pokoju. Dwie zaczęły pospiesznie sprzątać ze stołu puste butelki po piwie i szklanki. Wyniosły je do kuchni.
– Urządziłyśmy wczoraj imprezę – zaczęła się tłumaczyć ta, która ich wpuściła. – To straszne.
Truls nie był pewien, czy dziewczyna ma na myśli zabójstwo sąsiadki w ogóle, czy też to, że kobieta umierała w czasie, gdy one się bawiły.
– Słyszałyście coś wczoraj wieczorem między dziesiątą a północą? – spytał.
Dziewczyna pokręciła głową.
– Gdyby Else…
– Elise – skorygował ją Wyller, który wyjął już notes i długopis.
Truls doszedł do wniosku, że pewnie on też powinien mieć coś takiego. Chrząknął.
– Czy wasza sąsiadka miała jakiegoś faceta, który tu przychodził?
– Nie wiem – odparła dziewczyna.
– Dziękuję, to już wszystko. – Truls odwrócił się, zmierzając ku drzwiom, kiedy pojawiły się dwie pozostałe.
– Może posłuchamy, co wy macie do powiedzenia – zaproponował Wyller. – Wasza koleżanka mówi, że wczoraj nic nie słyszała i nie wie o nikim, z kim Elise Hermansen spotykałaby się regularnie czy choćby ostatnio. Macie coś do dodania?
Spojrzały na siebie, po czym znów odwróciły głowy i synchronicznie nimi pokręciły. Truls widział, że cała ich uwaga skupia się na młodym śledczym. Nie przeszkadzało mu to, miał dobry trening w byciu niedostrzeganym. Przywykł do tego lekkiego ukłucia w piersi, które pojawiało się, gdy w czasach szkoły średniej Ulla z Manglerud wreszcie się do niego odzywała, jak się okazywało, wyłącznie po to, żeby spytać, gdzie jest Mikael. A później – ponieważ było to jeszcze przed nastaniem epoki komórek – czy mógłby przekazać Mikaelowi taką czy inną wiadomość. Kiedyś Truls odpowiedział, że to będzie trudne, ponieważ Mikael wybrał się z przyjaciółką pod namiot. Nie było to prawdą, po prostu chciał chociaż raz ujrzeć w oczach Ulli ten sam ból, swój ból.
– Kiedy ostatnio widziałyście Elise? – spytał Wyller.
Trzy dziewczyny znów wymieniły spojrzenia.
– My jej nie widziałyśmy, tylko…
Jedna parsknęła śmiechem, ale przerażona zaraz zasłoniła usta, uświadamiając sobie, jak bardzo to niestosowne. Dziewczyna, która otworzyła drzwi, chrząknęła.
– Enrique zadzwonił rano, mówił, że on i Alf po drodze do domu sikali w bramie.
– Oni są okropni – wtrąciła najwyższa.
– Po prostu trochę się upili – wyjaśniła trzecia i znów zachichotała.
Ta, która otworzyła drzwi, skarciła koleżanki wzrokiem.
– W każdym razie kiedy stali w bramie, pojawiła się jakaś kobieta. Zadzwonili dzisiaj z przeprosinami, jeśli ich zachowanie mogło rzucić na nas złe światło.
– Przynajmniej wykazali troskę – stwierdził Wyller. – I wydaje im się, że tą kobietą była…
– Oni są tego pewni. Przeczytali w Internecie o „zabójstwie trzydziestokilkuletniej kobiety”, zobaczyli fotografie kamienicy i w którejś z gazet internetowych