Iluzja. Mieczysław Gorzka
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Iluzja - Mieczysław Gorzka страница 15
– Ludzie mają prawo znać prawdę. Od tego są wolne media – odrzekła.
– Tylko dlaczego moim kosztem? Czy ktoś liczy się z moimi uczuciami, kiedy rozgrzebuje temat po raz nie wiadomo który?
Przez sekundę w słuchawce panowało milczenie.
– Wydawało mi się, że jesteś inny – powiedziała.
– Zmieniłem się. Odkąd się rozstaliśmy, bardzo się zmieniłem. Pewnie byś mnie już nie poznała. Ty też jesteś inna. Kiedyś pomyślałabyś o moich uczuciach, zanim wzięłabyś się za ten materiał.
– No cóż – chrząknęła. – Tak czy inaczej zrobiłam reportaż o tamtym śledztwie. Emisja będzie dzisiaj o dwudziestej drugiej pięć. Obejrzyj, może zmienisz o mnie zdanie.
– J-jasne.
Rozłączył się bez pożegnania, wrócił na werandę i ciężko usiadł na fotelu obok Marka Grabskiego. Przyjaciel popatrzył na niego pytająco. Marcin w kilku słowach streścił rozmowę.
Prokurator wyglądał na strapionego.
– Cholera – mruknął. – Już się cieszyłem, że tamta sprawa odeszła w mroki zapomnienia.
– Tak się nigdy nie stanie. – Marcin pokręcił głową. – Zawsze będę kojarzony tylko z nią. Dlatego zastanawiam się nad przejściem na emeryturę. Twój znajomy z agencji ochrony, Kamil Bober, zaproponował mi pracę.
Grabski na chwilę znieruchomiał.
– Zdecydowałeś się już? – zapytał w końcu.
– Jeszcze się waham, ale ten reportaż na pewno ułatwi mi podjęcie decyzji.
– Myślisz, że jak przestaniesz być policjantem, wszyscy nagle zapomną o tobie i tamtym śledztwie?
– Może nie, ale nie przekonam się o tym, jeśli nie spróbuję.
Grabski ściągnął nogi z balustrady. Myszołów znowu pojawił się nad polem.
– Ale to nie jest główny powód? – zapytał.
– Straciłem motywację – odpowiedział Zakrzewski. – Wypaliłem się. Praca przestała sprawiać mi satysfakcję. Od dwóch lat zajmuję się głównie tym, że ktoś komuś dał w mordę, menel w pijanym widzie zabił drugiego menela, konkubent pobił konkubinę albo kibole potrzaskali się na ustawce. Mam dość. Do tego cały czas trafiam na prokuratora Wysockiego, który mnie nie cierpi i szarpiemy się, zamiast współpracować.
– Waszym problemem jest kobieta.
Paulina Czerny miała krótki romans z prokuratorem Wysockim, zanim zaczęła pracować z Marcinem nad sprawą seryjnego zabójcy.
– Chyba jego. – Zakrzewski się skrzywił. – Tak się składa, że teraz żaden z nas nie ma nic wspólnego z tą kobietą.
– Wiem, w czym leży twój problem – odezwał się Grabski.
– J-jasne. – Policjant lekceważąco wyruszył ramionami.
– Sięgnąłeś szczytu. Każdy śledczy marzy, żeby chociaż raz w życiu pracować nad taką sprawą. Każdy śni, żeby złapać takiego skurwysyna. Udaje się nielicznym. Tobie się udało i teraz podświadomie cały czas czekasz na kolejną taką sprawę. Nie tylko taką. Jeszcze trudniejszą, bardziej ryzykowną i zagmatwaną. Dlatego wściekasz się, kiedy musisz zajmować się drobnymi przestępstwami i pospolitymi zabójstwami. Czekasz na kolejnego seryjnego mordercę. Tylko takie śledztwo sprawiłoby ci satysfakcję.
– Doprawdy? Tamta sprawa omal mnie nie zniszczyła.
– Właśnie tak jest w tej parszywej robocie. Sukces zazwyczaj okazuje się bolesny i ma bardzo gorzki smak. A jednak jest jak narkotyk.
– Może masz rację?
Grabski na chwilę zostawił Marcina samego. Wrócił z wielką szklanką whisky z lodem.
– Twoje zdrowie – powiedział i upił łyk.
– Przyjechałem, żeby ci powiedzieć, że chcę odejść – powtórzył Marcin.
– Szkoda. Myślałem, że przyjechałeś odwiedzić starego przyjaciela.
Teraz Zakrzewski spojrzał na niego z ukosa.
– Nie łap mnie za słówka – rzucił. – Jeszcze nie raz przyjadę pogadać i napić się dobrej whisky.
Grabski wyprostował się w fotelu.
– Chcesz znać moje zdanie, prawda? Więc posłuchaj. Jesteś najlepszym komisarzem policji kryminalnej w mieście. Może i na Dolnym Śląsku. Jesteś niezależny, niepodatny na naciski, nieuwikłany w układy i koterie. Masz tylko jeden cel – złapać sprawcę. Kiedy chwycisz trop, nic nie jest w stanie cię od niego oderwać. Równocześnie uwielbiasz się umartwiać. Wiesz, dlaczego teraz użerasz się z Wysockim i ścigasz meneli? Sam jesteś sobie winien. Mogłeś zostać w wojewódzkiej w Archiwum X, ale odszedłeś, bo po raz drugi rozstaliście się z Pauliną. Mogłeś pracować w wojewódzkiej, ale uniosłeś się honorem, kiedy gnębił cię ten komisarz z BSW. No to teraz siedzisz w komendzie miejskiej i zajmujesz się śmieciami. Wszystkie ważne śledztwa przejmuje wojewódzka – tak było na przykład z tym pisarzem, którego znaleziono martwego na Wybrzeżu Wyspiańskiego. Przez chwilę prowadziła to miejska, ale śledztwo przeszło do Komendy Wojewódzkiej. To był przecież najlepszy autor kryminałów w kraju. Presja społeczna i medialna była ogromna. Próbowałem nawet wpłynąć, żeby wzięli ciebie do śledztwa, ale na razie nie ma o czym mówić.
– Czyli uważasz, że sam dla siebie jestem problemem.
– Owszem.
Milczeli przez chwilę.
– Mają już podejrzanego o zabicie tego pisarza? – zapytał Zakrzewski.
– Ani podejrzanego, ani motywu, ani narzędzia zbrodni. Od dwóch tygodni są w czarnej dupie.
– Przykre.
– Słyszę złośliwą satysfakcję w twoim głosie.
– Możliwe. Kto to prowadzi, Paulina?
– Tak.