Iluzja. Mieczysław Gorzka

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Iluzja - Mieczysław Gorzka страница 15

Автор:
Серия:
Издательство:
Iluzja - Mieczysław Gorzka

Скачать книгу

ja go zastrzeliłem w obronie własnej. Potem przez pół roku byłem zawieszony, a człowiek z biura spraw wewnętrznych grzebał w moim życiu, bo uznał, że być może jestem niepoczytalny i nie mogę pracować w kryminalnej. Nachodził mnie dwa razy dziennie, przesłuchiwał, jakby chciał mnie złapać na kłamstwie. Na koniec powiedział, że mi nie wierzy i pewnie zastrzeliłem tego sukinsyna z zemsty. Ta sprawa by się jeszcze przeciągnęła, ale na szczęście naczelnik Komendy Wojewódzkiej zainterweniował i BSW zakończyło postępowanie. Do tego przez kilka tygodni łaziły za mną tabuny dziennikarzy. Jeszcze przed rokiem jeden z pracowników pewnego bardzo sensacyjnego ogólnopolskiego tytułu jeździł za mną. Wkurzyłem się, sprzedałem samochód i kupiłem motocykl, żeby nikt nie mógł mnie dogonić autem. Nie dziw się więc, że na każdą uwagę o tamtym śledztwie reaguję alergicznie.

      – Ludzie mają prawo znać prawdę. Od tego są wolne media – odrzekła.

      – Tylko dlaczego moim kosztem? Czy ktoś liczy się z moimi uczuciami, kiedy rozgrzebuje temat po raz nie wiadomo który?

      Przez sekundę w słuchawce panowało milczenie.

      – Wydawało mi się, że jesteś inny – powiedziała.

      – Zmieniłem się. Odkąd się rozstaliśmy, bardzo się zmieniłem. Pewnie byś mnie już nie poznała. Ty też jesteś inna. Kiedyś pomyślałabyś o moich uczuciach, zanim wzięłabyś się za ten materiał.

      – No cóż – chrząknęła. – Tak czy inaczej zrobiłam reportaż o tamtym śledztwie. Emisja będzie dzisiaj o dwudziestej drugiej pięć. Obejrzyj, może zmienisz o mnie zdanie.

      – J-jasne.

      Rozłączył się bez pożegnania, wrócił na werandę i ciężko usiadł na fotelu obok Marka Grabskiego. Przyjaciel popatrzył na niego pytająco. Marcin w kilku słowach streścił rozmowę.

      Prokurator wyglądał na strapionego.

      – Cholera – mruknął. – Już się cieszyłem, że tamta sprawa odeszła w mroki zapomnienia.

      – Tak się nigdy nie stanie. – Marcin pokręcił głową. – Zawsze będę kojarzony tylko z nią. Dlatego zastanawiam się nad przejściem na emeryturę. Twój znajomy z agencji ochrony, Kamil Bober, zaproponował mi pracę.

      Grabski na chwilę znieruchomiał.

      – Zdecydowałeś się już? – zapytał w końcu.

      – Jeszcze się waham, ale ten reportaż na pewno ułatwi mi podjęcie decyzji.

      – Myślisz, że jak przestaniesz być policjantem, wszyscy nagle zapomną o tobie i tamtym śledztwie?

      – Może nie, ale nie przekonam się o tym, jeśli nie spróbuję.

      Grabski ściągnął nogi z balustrady. Myszołów znowu pojawił się nad polem.

      – Ale to nie jest główny powód? – zapytał.

      – Straciłem motywację – odpowiedział Zakrzewski. – Wypaliłem się. Praca przestała sprawiać mi satysfakcję. Od dwóch lat zajmuję się głównie tym, że ktoś komuś dał w mordę, menel w pijanym widzie zabił drugiego menela, konkubent pobił konkubinę albo kibole potrzaskali się na ustawce. Mam dość. Do tego cały czas trafiam na prokuratora Wysockiego, który mnie nie cierpi i szarpiemy się, zamiast współpracować.

      – Waszym problemem jest kobieta.

      Paulina Czerny miała krótki romans z prokuratorem Wysockim, zanim zaczęła pracować z Marcinem nad sprawą seryjnego zabójcy.

      – Chyba jego. – Zakrzewski się skrzywił. – Tak się składa, że teraz żaden z nas nie ma nic wspólnego z tą kobietą.

      – Wiem, w czym leży twój problem – odezwał się Grabski.

      – J-jasne. – Policjant lekceważąco wyruszył ramionami.

      – Sięgnąłeś szczytu. Każdy śledczy marzy, żeby chociaż raz w życiu pracować nad taką sprawą. Każdy śni, żeby złapać takiego skurwysyna. Udaje się nielicznym. Tobie się udało i teraz podświadomie cały czas czekasz na kolejną taką sprawę. Nie tylko taką. Jeszcze trudniejszą, bardziej ryzykowną i zagmatwaną. Dlatego wściekasz się, kiedy musisz zajmować się drobnymi przestępstwami i pospolitymi zabójstwami. Czekasz na kolejnego seryjnego mordercę. Tylko takie śledztwo sprawiłoby ci satysfakcję.

      – Doprawdy? Tamta sprawa omal mnie nie zniszczyła.

      – Właśnie tak jest w tej parszywej robocie. Sukces zazwyczaj okazuje się bolesny i ma bardzo gorzki smak. A jednak jest jak narkotyk.

      – Może masz rację?

      Grabski na chwilę zostawił Marcina samego. Wrócił z wielką szklanką whisky z lodem.

      – Twoje zdrowie – powiedział i upił łyk.

      – Przyjechałem, żeby ci powiedzieć, że chcę odejść – powtórzył Marcin.

      – Szkoda. Myślałem, że przyjechałeś odwiedzić starego przyjaciela.

      Teraz Zakrzewski spojrzał na niego z ukosa.

      – Nie łap mnie za słówka – rzucił. – Jeszcze nie raz przyjadę pogadać i napić się dobrej whisky.

      Grabski wyprostował się w fotelu.

      – Chcesz znać moje zdanie, prawda? Więc posłuchaj. Jesteś najlepszym komisarzem policji kryminalnej w mieście. Może i na Dolnym Śląsku. Jesteś niezależny, niepodatny na naciski, nieuwikłany w układy i koterie. Masz tylko jeden cel – złapać sprawcę. Kiedy chwycisz trop, nic nie jest w stanie cię od niego oderwać. Równocześnie uwielbiasz się umartwiać. Wiesz, dlaczego teraz użerasz się z Wysockim i ścigasz meneli? Sam jesteś sobie winien. Mogłeś zostać w wojewódzkiej w Archiwum X, ale odszedłeś, bo po raz drugi rozstaliście się z Pauliną. Mogłeś pracować w wojewódzkiej, ale uniosłeś się honorem, kiedy gnębił cię ten komisarz z BSW. No to teraz siedzisz w komendzie miejskiej i zajmujesz się śmieciami. Wszystkie ważne śledztwa przejmuje wojewódzka – tak było na przykład z tym pisarzem, którego znaleziono martwego na Wybrzeżu Wyspiańskiego. Przez chwilę prowadziła to miejska, ale śledztwo przeszło do Komendy Wojewódzkiej. To był przecież najlepszy autor kryminałów w kraju. Presja społeczna i medialna była ogromna. Próbowałem nawet wpłynąć, żeby wzięli ciebie do śledztwa, ale na razie nie ma o czym mówić.

      – Czyli uważasz, że sam dla siebie jestem problemem.

      – Owszem.

      Milczeli przez chwilę.

      – Mają już podejrzanego o zabicie tego pisarza? – zapytał Zakrzewski.

      – Ani podejrzanego, ani motywu, ani narzędzia zbrodni. Od dwóch tygodni są w czarnej dupie.

      – Przykre.

      – Słyszę złośliwą satysfakcję w twoim głosie.

      – Możliwe. Kto to prowadzi, Paulina?

      – Tak.

Скачать книгу