Dream again. Mona Kasten
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Dream again - Mona Kasten страница 6
Odetchnęłam z ulgą. A potem zablokowałam telefon i położyłam na parapecie przy łóżku.
Splotłam dłonie na brzuchu i wpatrywałam się w sufit. Zastanawiałam się, czy pokój Blake’a jest tuż nade mną. Co teraz robi? Złapałam się na tym, że chcę znowu sięgnąć po telefon, żeby poszukać w internecie informacji o jego wypadku. Jednak odkąd wyjechałam, nie pozwalałam sobie na to i nie chciałam znów zaczynać tylko dlatego, że teraz dzieli nas jedno piętro, a nie tysiąc kilometrów.
Ukryłam twarz w dłoniach, jakby to mogło powstrzymać gonitwę myśli. A naprawdę tego chciałam. Naprawdę. Teraz, gdy tu byłam, wreszcie mogłabym przez chwilę nie myśleć. Jednak im bardziej chciałam się do tego przymusić, tym więcej błędów mi się przypominało. Nie byłam w stanie nad tym zapanować.
– Możesz rozgnieść awokado – zaproponował Otis i przysunął mi deskę do krojenia.
Staliśmy w dużej przestrzennej kuchni, ja po jednej stronie wąskiego kontuaru, Otis, Cam i Ezra po drugiej, koło lodówki, z której wyjmowali różne warzywa i mielone mięso.
– Papryka to twoja działka – rzucił Otis i wręczył Ezrze żółte warzywo, jakby podawał mu puchar. Camowi podał tacos, a sam zabrał się do cebuli i czosnku. Posiekał połowę i wsypał do mojej miseczki na guacamole. Reszta trafiła na patelnię. Ja tymczasem rozgniatałam awokado. Po kilku minutach Otis odwrócił się w moją stronę ze szpatułką w dłoni.
– Wspominałaś, że Ezra dużo o nas opowiadał.
– Niczego nie opowiadałem. Wszystko ze mnie wyciągnęła – uściślił mój brat.
Wzruszyłam ramionami.
– Nigdy nie byłeś specjalnie rozmowny, więc czasami trzeba cię przycisnąć.
– Zmierzam do czegoś innego – zauważył Otis i podobnie pochylił się nad patelnią. – Ty już coś o nas wiesz, ale my o tobie właściwie nic.
Cały czas atakowałam widelcem zieloną breję, choć awokado były już wystarczająco rozgniecione. Odłożyłam sztuciec i gorączkowo zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu limonki.
– Przyjechałam z Los Angeles, gdzie pracowałam jako aktorka – odparłam i nieco bardziej energicznie, niż wymagała tego sytuacja, wycisnęłam sok do miseczki.
– Serio? – Cam zerknął na mnie przez ramię.
Mieszałam zieloną papkę z sokiem, czosnkiem i cebulą. Mruknęłam twierdząco.
– Gdzie grałaś? W teatrze, w filmie czy telewizji? – Cam nie dawał za wygraną.
– Wszędzie po trochu, ale najwięcej w telewizji. – Chciało mi się śmiać, kiedy to mówiłam, choć właśnie tym zajmowałam się przez minione lata. Nie żebym odnosiła jakieś szczególne sukcesy.
– Kiedy miała siedemnaście lat, dostała główną rolę w serialu i wyjechała do Los Angeles w tym samym czasie, gdy ja przyjechałem do Woodshill. – Brat nie patrzył na mnie, gdy przekładał drobno posiekaną paprykę do miseczki.
– Super. Jakiś znany serial?
Wzruszyłam ramionami.
– Bo ja wiem? Kryminalny z elementami nadprzyrodzonymi, o grupie nastolatków, która rozwiązuje sprawy zagadkowych morderstw. Nazywał się Twisted Rose.
Miny Cama i Otisa zdradzały, że nie mają pojęcia, o czym mówię.
– Ezra! – sapnął Cam po dłuższej chwili z wyrzutem i tym samym potwierdził moje podejrzenia. – Dlaczego nigdy razem nie oglądaliśmy serialu, w którym występuje twoja młodsza siostra?
Ezra, niewzruszony, tylko uniósł brew.
– Oglądałem u siebie, bo wy ciągle gadacie.
Teraz na twarzy Cama oburzenie ustąpiło komicznej urazie. Chciało mi się śmiać. Zbyłam to machnięciem ręki.
– Spoko, serial i tak zakończono, zanim zdążył stać się naprawdę popularny.
– Na pewno byłaś super – stwierdził Cam. – Muszę poszperać w Internecie, czy gdzieś nie znajdzie się tych odcinków.
– Zaraz, zaraz – wtrącił się Otis, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Przyglądał mi się ze zdumieniem. – To oznacza, że wyprowadziłaś się z domu, kiedy miałaś siedemnaście lat, a potem… – Szukał odpowiednich słów.
– A potem straciłam tę pierwszą pracę.
Ciągle cierpiałam na myśl o zakończeniu serialu Twisted Rose. Rola chaotycznej, zabawnej Sadie Nelson była jak dla mnie stworzona. Do dziś pamiętam, jak przed castingiem umierałam z podniecenia. Ezra i rodzice przyjechali ze mną do Los Angeles. Po wszystkim poszliśmy na kolację. Kilka dni później okazało się, że dostałam tę rolę, i z płaczem rzuciłam się rodzicom na szyję. Wspierali mnie we wszystkim. Podczas rozmów w szkole, kiedy zdecydowaliśmy, że mogę ukończyć szkołę średnią trochę później. Podczas analizowania kontraktu z agentem, podczas poszukiwania mieszkania, gdy noc po nocy w kółko przeliczaliśmy pieniądze...
– Fatalnie. – Głos Cama wyrwał mnie z zadumy.
– Później utrzymywałam się z mniejszych rólek – ciągnęłam i starałam się sprawiać wrażenie, że tak to po prostu działa w tamtym świecie. – Byłam statystką na planie wielu seriali, dostałam też małą gościnną rolę w kilku odcinkach serialu dla nastolatków. Zeszłego lata dostałam angaż w teatrze. To też było super.
– Dawniej zawsze powtarzałaś, że nawet końmi nie zaciągną cię do teatru.
Znieruchomiałam.
Odwróciłam się powoli. Blake stał w progu kuchni i przyglądał mi się. Patrzył na mnie równie zimnym wzrokiem jak kilka godzin temu, gdy przyjechałam, ale tym razem naprawdę mnie dostrzegał. Lustrował mnie wzrokiem od stóp do głów. Jakby dopiero teraz do niego docierało, że naprawdę tu jestem i że nie zniknę. Kiedy dotarł wzrokiem do mojej twarzy, ledwie zauważalnie zmarszczył czoło.
Szybko uciekłam wzrokiem i ponownie zajęłam się guacamole. Dosypałam odrobinę za dużo soli i odchrząknęłam.
– Dawniej też sądziłam, że przez kolejne pięć lat będę grała Sadie Nelson i tym samym zapewnię sobie miejsce w historii Hollywood – odparłam sucho.
Nie wiedziałam, czy odgłos, który wydał Blake, to pogardliwy śmiech czy jeszcze bardziej pogardliwe prychnięcie.
– No proszę, widać, jak szybko wszystko może się zmienić.
Zacisnęłam zęby tak mocno, że zazgrzytały. Przed oczami stanęły mi sceny z przeszłości. Wpatrywałam się wtedy w obłażącą tapetę, gdy rozmawiałam z nim przez telefon.
– Co się stało? – Znowu miałam jego głos w uszach.