Lwów - kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918. Grzegorz Gauden
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Lwów - kres iluzji. Opowieść o pogromie listopadowym 1918 - Grzegorz Gauden страница 5
***
Komitet oprócz niesienia pomocy rozpoczął dokumentowanie pogromu i zbieranie relacji ofiar i świadków. Tylko jemu ofiary gotowe były złożyć zeznania.
Komu Żydzi po pogromie mogli składać skargi na polskich wojskowych i szacownych lwowskich mieszczan? Skarżyć się polskiemu wojsku? Na żołnierzy? Na oficerów? Na co dzień po pogromie Żydzi lwowscy ciągle doświadczali terroru we własnych domach i na ulicach.
Dnia 18. XII br. [1918 – przyp. G.G.] po południu przechodził ul. Karola Ludwika Ozyasz Rokach, zamieszkały przy ul. Słonecznej l. 4. Drogą przejeżdżał oficer na koniu. Nagle przywołał oficer Rokacha, a gdy ten do niego przystąpił, uderzył go szpicrutą po twarzy bez najmniejszego powodu7.
To już miesiąc po pogromie.
A może mieli składać skargi policji? W tłumie rabujących dostrzeżono też jednego z byłych komisarzy policji austriackiej. „U Leona Rosenthala i Cukiermana zamieszkujących przy ul. Zamarstynowskiej 15 rabowali w sobotę żołnierze, wśród których był – nieznany z nazwiska – komisarz policji”8.
Lwów był już polski.
(…) Wachmistrz zastępujący komendanta policji, któremu Dr. Nadel przedstawił [23 grudnia 1918 roku – przyp. G.G.], że nocne zajścia sprzeciwiają się ogłoszonym zarządzeniom, oświadczył, że wiadomą jest rzeczą, że Żydzi wrogo występują przeciw wojskom polskim (…)9.
Czy skarg gotowe były wysłuchać władze lokalne, które uchwałą Rady Miasta10 z góry wykluczyły udział polskiej społeczności w tych wydarzeniach?
Nazwa Komitetu pod naciskiem polskich władz musiała zostać zmieniona. Nie mogło w niej funkcjonować słowo „pogrom”. Komitet przemianował się na Żydowski Komitet dla Niesienia Pomocy Ofiarom Rozruchów i Rabunków, po czym i ta nazwa musiała ulec zmianie.
Nie mogły znajdować się w niej jakiekolwiek słowa, które rzucałyby cień sugestii, że we Lwowie miała miejsce zbrodnia dokonana przez jego polskich mieszkańców. Skończyło się na nazwie Żydowski Komitet Ratunkowy.
***
Centralne Państwowe Historyczne Archiwum Ukrainy (TsDIAL) we Lwowie mieści się w budynku dawnego klasztoru Bernardynów, tuż przy jednym z najpiękniejszych polskich kościołów, zbudowanym w latach 1600–1630 w stylu manierystycznym kościele Bernardynów.
Państwowe Archiwum Obwodu Lwowskiego (DALO) znajduje się w dawnym klasztorze Dominikanów.
W obydwu archiwach zachowały się polskie dokumenty i odpisy dokumentów, których ani w okresie międzywojennym, ani powojennym nie opublikowano.
O takich dokumentach zapewne pisali wysłannicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych – dr Chrzanowski i red. Wasserzug – w swoim pierwszym krótkim raporcie o pogromie z grudnia 1919 roku. Twierdzili, że zabrali ze sobą do Warszawy ogromną ilość dokumentacji, by sporządzić obszerny raport11. Taki dokument nigdy się nie ukazał.
Sędzia Rymowicz napisał w marcu 1919 roku o zaprotokołowaniu ok. 1000 zeznań i oświadczeń złożonych przed jego komisją pod przysięgą12. Te dokumenty także nigdy nie zostały opublikowane. Część dokumentów z jego śledztwa ocalała we lwowskich archiwach. Raport sędziego Rymowicza także nie ujrzał światła dziennego.
Rząd w Warszawie zachował się odpowiedzialnie i bardzo szybko wysłał swoich przedstawicieli do Lwowa, aby przekazali mu rzetelny obraz wydarzeń. Nie opublikował nigdy raportów, które otrzymał. Jest to dla mnie zrozumiałe, bo obydwa dokumenty są dla polskiego Lwowa, dla Polski, oskarżeniem nieporównanie cięższym niż powstałe w drugiej połowie roku 1919 raporty komisji wysłanych do Polski przez rządy USA i Wielkiej Brytanii.
***
By dotrzeć do dokumentów we lwowskich archiwach, po przejściu czasami żmudnych procedur, trzeba studiować katalogi po ukraińsku.
Dokumenty zgromadzone są w niebieskopopielatych lub żółtawych teczkach opisanych po ukraińsku. Porusza zżółknięty, czasem skruszały papier. Niektóre arkusze są podklejone. Rękopisy zeznań sporządzane są szarym ołówkiem, niekiedy niebieskim. Podkreślenia i adnotacje wprowadzane są często czerwoną kredką. Bywa, że relacja to jedno pośpiesznie skreślone zdanie, bez daty, sygnatury, podpisu, a czasami są to obszerne i starannie zaprotokołowane zeznania.
Maszynopisy są często odpisami ręcznie sporządzanych relacji. Świadectwa spisywano ręcznie lub na maszynie przez kalkę na cienkim, bardzo kruchym tzw. papierze przebitkowym. Dziś to czasami rozpadające się dokumenty.
Protokoły i pisma sędziego Rymowicza wyróżnia jakość błyszczącego, ciągle jeszcze białego, dobrej jakości papieru i czerń atramentu, którym ostrym charakterem pisma odnotowywał zeznania i wydawał jasne dyspozycje lwowskiej policji.
Bywa, że dokumenty są pogrupowane w podzbiory opisujące rodzaje zdarzeń. Oddzielają je przekładki, czasami z sinobordowego kartonu, na których ręcznie, zamaszyście, dużymi literami po polsku wypisano ołówkiem: „mordy”, „zakaz gaszenia ognia”, „podobne oświadczenia w spr. zakazu gaszenia”, „plądrowanie wobec pełniących służbę organów wojskowych”, „składanie zrabowanych rzeczy w komendach wojskowych”, „używanie automobilów wojskowych wzg. Czerwonego Krzyża”, „sytuacja przed zdobyciem Lwowa. Preludium”, „pominięcie chrześcijan w czasie wypadków”. Jasna systematyka wydarzeń.
Dokumenty są głównie w języku polskim, czasem niemieckim. Zdarza się dokument po angielsku: „I confirm [przekreślone, a nadpisane słowo nieczytelne: inform? – przyp. G.G.] a Polish soldier, that I begged the officer, the commander of the casern at Zamarstynowska street for help for my family and he said me, that the Polish soldiers have a order to plunder the Jews and therefore, he could not help me. A.B [Ja polski żołnierz informuję, że błagałem oficera, komendanta koszar przy Zamarstynowskiej, o pomoc dla mojej rodziny, a on powiedział mi, że polscy żołnierze mają rozkaz grabić Żydów, i dlatego on nie mógł mi pomóc. A.B.]”13.
W archiwach znajduje się podobnej treści zeznanie po polsku żołnierza-Żyda, który przybył z odsieczą krakowską. Na szczęście podczas pogromu udało mu się wyprowadzić swoją rodzinę z dzielnicy żydowskiej.
***
Kiedy przytaczam relację, podaję, gdzie można ją znaleźć. Przypisy w tej opowieści mają charakter techniczny i sprowadzają się jedynie do wskazanie źródła, które cytuję lub kiedy omawiam relacje i zeznania, raporty i opisy.
Robię to dla tych, którzy mogą nie dowierzać. Doskonale to rozumiem. Ja też nie dowierzałem, że tak wyglądały tamte dni we Lwowie.
I nie dowierzałem, że było możliwe, by polscy historycy dokładnie nie zbadali i nie opisali tych wydarzeń.