Weteran. Andrews William
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Weteran - Andrews William страница 17
Patrzył na jej smukłe, opalone nogi i poszarpane dżinsowe szorty. Przypomniały mu się czasy liceum, kiedy zapraszał na randki piękne dziewczyny; wtedy wyglądał zupełnie inaczej. Żadna z nich nigdy nie odmówiła mu spotkania.
– Twoje też są niczego sobie – powiedział.
Pokręciła głową, ale zarumieniła się, co sprawiło mu ogromną radość.
– Przeczytałeś te wszystkie książki?
– Tak – odparł, zauważając, że zmieniła temat.
– Wszystkie?
– Tak, wszystkie. Jesteś moim pierwszym gościem od ośmiu lat, Savannah. Miałem dużo czasu na czytanie.
Podeszła do półek, na których stały książki z kolorowymi grzbietami. Romanse. Mogłam się domyślić. Asher chciał pokazać jej swoją kolekcję literatury faktu i zachwycić wiedzą na różne tematy, lecz było już za późno; zauważyła jego ulubione powieści. Przygotował się na uszczypliwe pytania.
– Przeczytałeś wszystkie książki, prawda? – spytała, rzucając mu zalotne spojrzenie.
O matko. Ta kobieta nie odpuszcza.
– Tak. Co mogę powiedzieć? Mam słabość do romansów.
– To bardzo… seksowne – powiedziała, odwracając się z powrotem w stronę książek – może o tym powinnam napisać? To byłaby historia na pierwszą stronę: „Weteran wojenny wraca do domu i od tej pory czyta wyłącznie romanse”.
Wzruszył ramionami. To wciąż brzmiało fatalnie, ale było lepsze niż jej poprzedni pomysł.
Savannah zauważyła drabinę po której wchodził by zdjąć książki z wyższych półek. Wspięła się po kilku szczeblach i zdjęła jedną ze szczególnie kiczowatą okładką.
– Dama z Wrzosowisk?
Wyciągnął po nią rękę, lecz ona podniosła książkę do góry, trzymając ją poza jego zasięgiem i dramatycznym tonem zaczęła czytać opis fabuły z tylnej okładki.
– Mroczny samotnik z dalekich stron… piękna kobieta z zielonych pól Anglii…
– Oddaj mi to – powiedział, usiłując wyrwać jej powieść z ręki.
– …ich płomienne uczucie… płomienne uczucie, Asher! – czytała, chichocząc – …i wtedy oboje…
Ponownie wyciągnął rękę po książkę, a ona odchyliła się do tyłu i nagle straciła równowagę. Złapał ją w powietrzu, przyciskając do siebie. Postawił na ziemi, ale nie wypuścił jej z objęć.
– Prze… przepraszam – wydobyła w końcu z siebie Savannah. Nie mogła złapać tchu, a jej piersi naciskały na jego klatkę. Patrzyła mu w oczy.
– Nic się nie stało – powiedział, usiłując zignorować narastające podniecenie. Oddychał głęboko. Zaczęło mu się kręcić w głowie. Nie był zmęczony; to jej bliskość miała na niego taki wpływ. Trzymał ją w objęciach, ściskając mocno; gdyby miał w tej chwili umrzeć, opuściłby ten świat w pełni szczęścia.
– Asher – oblizała usta i zacisnęła wargi – możesz mnie już puścić.
Po chwili zrozumiał, co do niego mówi; rozluźnił ucisk i wypuścił ją z objęć. Cofnął się o krok i podał jej książkę. Wzięła ją do ręki i zaczęła przewracać strony, obracając głowę w bok.
– Złapałeś mnie swoją dobrą ręką – powiedziała, a on skinął głową. – Zauważyłam, że w ogóle nie używasz prawej ręki.
– Nie jest mi potrzebna.
– Więc po co ci proteza?
– Zakładam ją tylko wtedy, gdy do mnie przychodzisz – przyznał się.
– Dlaczego?
– Pomyślałem, że dzięki niej będziesz czuła się swobodniej.
– Nie rób tego.
– Słucham?
– Zdejmij ją.
– Co? Ale dlaczego?
– Dlatego, że ja nie piekę ciast i nie noszę kolorowych sukienek. Ty też nie musisz udawać.
Nie wiedział, co powinien zrobić. Serce biło mu jak młot i nie był w stanie poskromić myśli. Miał jej pokazać ten kikut? Nikomu nie pokazywał tego gładkiego, owalnego końca łokcia, gdzie kiedyś była jego ręka. Ukrywał ten fragment swojego ciała nawet przed panną Potts.
– Nie bój się. To tylko ja – powiedziała, po czym powtórzyła jego własne słowa – a ty podobasz mi się właśnie taki, jaki jesteś.
Nie odwracając od niej wzroku, Asher zaczął rozpinać rękaw swojej niebieskiej koszuli; zdrową ręką rozpiął guzik i odsunął materiał, który odsłonił jego silikonową protezę.
– Co robisz? – nerwowo spytała Savannah, ale również nie odwróciła od niego wzroku.
Nie odpowiedział, tylko zaczął rozpinać koszulę. Robił to powoli, guzik po guziku, aż w końcu całkowicie odsłonił prężne muskuły klatki piersiowej skryte pod białym T-shirtem. Savannah wzięła głęboki oddech, zmuszając się do zachowania spokoju.
– Z tym musisz mi pomóc – powiedział, wyciągając ku niej swoje zdrowe ramię.
Zbliżyła się do niego i zaczęła rozpinać drugi rękaw jego koszuli. Przez materiał dotknęła jego nadgarstka i poczuła, jaki był ciepły; nagle zdała sobie sprawę z tego, jak męski był Asher. Nie był wyłącznie weteranem wojennym i okaleczonym żołnierzem, ani pustelnikiem, który wybrał życie z dala od całego świata. Był żywym i ciepłym człowiekiem, który coraz bardziej ją pociągał. Nie mogła przestać myśleć o tym, że był wolny. Czy naprawdę chciałabym być jego dziewczyną?
Gdy ponownie spojrzała mu w twarz, kąciki jego ust były uniesione w uśmiechu. Wyglądał na zaskoczonego, ale jego zdrowe oko zdawało się spoglądać na nią figlarnie. Zsunął z siebie koszulę; zobaczyła pasy utrzymujące protezę, które ciągnęły się od jej początku i krzyżowały na jego plecach.
– Nie musisz jej nosić – powiedziała – nie musisz tego dla mnie robić.
– Dobrze – odpowiedział delikatnie.
Zaczął rozpinać pasy i zdejmować protezę. Nie mogła przestać patrzeć na mięśnie jego ramion i klatki piersiowej. Hipnotyzował ją sposób, w jaki poruszały się pod jego skórą. Zdjął silikonową rękę, która odłączyła się od jego ciała z cichym trzaskiem. Następnie