Ogniem i mieczem. Henryk Sienkiewicz

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Ogniem i mieczem - Henryk Sienkiewicz страница 18

Ogniem i mieczem - Henryk  Sienkiewicz

Скачать книгу

buty i w kożuchy niewiele lepsze od tych, jakie nosiła służba; dziwił się również i pan Longin Podbipięta, przywykły na Litwie do innych porządków.

      Tymczasem młodzi kniaziowie podejmowali gości szczerze i z wielką ochotą, lubo — mało otarci w świecie — czynili to manierą tak niezgrabną, iż namiestnik zaledwie mógł uśmiech powściągnąć.

      Starszy Symeon mówił:

      — Radziśmy waszmościom i wdzięczni za łaskę. Dom nasz — dom wasz, tak też i bądźcie jak u siebie. Kłaniamy panom dobrodziejstwu w niskich progach.

      I lubo nie znać było w tonie jego mowy żadnej pokory ani rozumienia, jakoby przyjmował wyższych od siebie, przecież kłaniał im się obyczajem kozackim w pas, a za nim kłaniali się i młodsi bracia sądząc, że tego gościnność wymaga, i mówiąc:

      — Czołem waszmościom, czołem!...

      Tymczasem kniahini, szarpnąwszy Bohuna za rękaw, wyprowadziła go do innej komnaty.

      — Słysz, Bohun — rzekła pośpiesznie — nie mam czasu długo gadać. Widziałam, że ty tego młodego szlachcica na ząb wziął i zaczepki z nim szukasz?

      — Maty[469]! — odpowiedział Kozak całując starą w rękę. — Świat szeroki, jemu inna droga, mnie inna. Ani ja go znał, ni o nim słyszał, ale niech mi się nie pochyla do kniaziówny, bo jakem żyw, szablą w oczy zaświecę.

      — Hej, oszalał, oszalał! A gdzie głowa, Kozacze? Co się z tobą dzieje? Czy ty chcesz zgubić nas i siebie? To jest żołnierz Wiśniowieckiego i namiestnik, człowiek znaczny, bo od księcia do chana posłował. Niech mu włos z głowy spadnie pod naszym dachem, wiesz, co będzie? Oto wojewoda obróci oczy na Rozłogi, i jego pomści, nas wygna na cztery wiatry, a Helenę do Łubniów[470] zabierze — i co wówczas? Czy i z nim zadrzesz? Czy na Łubnie napadniesz? Spróbuj, jeśli chcesz pala posmakować, Kozacze zatracony!... Chyla się szlachcic do dziewczyny, nie chyla, ale jak przyjechał, pojedzie, i będzie spokój. Hamujże ty się, a nie chcesz, to ruszaj, skądeś przybył, bo nam tu nieszczęścia naprowadzisz!

      Kozak gryzł wąs, sapał, ale zrozumiał, że kniahini ma słuszność.

      — Oni jutro odjadą, matko — rzekł — a ja się pohamuję, niech jeno czarnobrewa[471] nie wychodzi do nich.

      — A tobie co? Żeby myśleli, że ją więżę. Otóż wyjdzie, bo ja tego chcę! Ty mi tu w domu nie przewodź, boś nie gospodarz.

      — Nie gniewajcie się, kniahini. Skoro inaczej nie można, to będę im jako tureckie bakalie słodki. Zębem nie zgrzytnę, do głowni nie sięgnę, choćby mnie gniew i pożarł, choćby dusza jęczeć miała. Niechże będzie wasza wola!

      — A to tak gadaj, sokole, teorban[472] weź, zagraj, zaśpiewaj, to ci i na duszy lżej się zrobi. A teraz chodź do gości.

      Wrócili do gościnnej komnaty, w której kniaziowie, nie wiedząc, jak gości bawić, wciąż ich zapraszali, by byli sobie radzi, i kłaniali im się w pas. Tu zaraz pan Skrzetuski spojrzał ostro a dumnie w oczy Bohunowi, ale nie znalazł w nich ni zaczepki, ni wyzwania. Twarz młodego watażki[473] jaśniała uprzejmą wesołością tak dobrze symulowaną, że mogłaby omylić najwprawniejsze oko. Namiestnik przyglądał mu się bacznie, gdyż poprzednio w ciemności nie mógł dojrzeć jego rysów. Teraz ujrzał mołojca[474] smukłego jak topola, z obliczem smagłym, zdobnym w bujny, czarny wąs zwieszający się ku dołowi. Wesołość na tej twarzy przebijała przez ukraińską zadumę jako słońce przez mgłę. Czoło miał watażka wysokie, na które spadała czarna czupryna w postaci grzywki ułożonej w pojedyncze kosmyki obcięte w równe ząbki nad silną brwią. Nos orli, rozdęte nozdrza i białe zęby, połyskujące przy każdym uśmiechu, nadawały tej twarzy wyraz trochę drapieżny, ale w ogóle był to typ piękności ukraińskiej, bujnej, barwnej i zawadiackiej. Nad podziw świetny ubiór wyróżniał także stepowego mołojca od przybranych w kożuchy kniaziów. Bohun miał na sobie żupan z cienkiej lamy[475] srebrnej i czerwony kontusz, którą to barwę[476] nosili wszyscy Kozacy perejasławscy[477]. Biodra otaczał mu pas krepowy, od którego bogata szabla zwieszała się na jedwabnych rapciach; ale i szabla, i ubiór gasły przy bogactwie tureckiego gindżału[478], zatkniętego za pas, którego głownia tak była nasadzona kamieniami, że aż skry sypały się od niej. Tak przybranego każdy by snadnie poczytał raczej za jakie paniątko wysokiego rodu niż za Kozaka, zwłaszcza że i jego swoboda, jego wielkopańskie maniery nie zdradzały niskiego pochodzenia. Zbliżywszy się do pana Longina wysłuchał historii o przodku Stowejce i o ścięciu trzech Krzyżaków, a potem zwrócił się do namiestnika i jak gdyby nic pomiędzy nimi nie zaszło, spytał z całą swobodą:

      — Wasza mość, słyszę, z Krymu powracasz?

      — Z Krymu — odparł sucho namiestnik.

      — Byłem tam i ja, a chociażem się do Bakczysaraju[479] nie zapędzał, przecie mniemam, że i tam będę, jeśli się one pomyślne wieści sprawdzą.

      — O jakich wieściach waść mówisz?

      — Są głosy, że jeśli król miłościwy wojnę z Turczynem zacznie, to książę wojewoda Krym ogniem i mieczem nawiedzi, od których wieści wielka jest radość na całej Ukrainie i na Niżu[480], bo jeśli pod takim wodzem nie pohulamy w Bakczysaraju, tedy pod żadnym.

      — Pohulamy, jako Bóg w niebie! — ozwali się Kurcewicze.

      Porucznika ujął respekt, z jakim watażka[481] odzywał się o księciu, przeto uśmiechnął się i rzekł łagodniejszym już tonem:

      — Waści, widzę, nie dość wypraw z Niżowcami[482], które cię przecie sławą okryły.

      — Mała wojna, mała sława; wielka wojna, wielka sława. Konaszewicz Sahajdaczny[483] nie na czajkach[484], ale pod Chocimiem[485] jej nabył.

      W tej chwili drzwi się otworzyły i do komnaty wszedł z wolna Wasyl, najstarszy z Kurcewiczów, prowadzony za rękę przez Helenę. Był to człowiek dojrzałych lat, wybladły i wychudły, z twarzą ascetyczną i smętną, przypominającą bizantyjskie obrazy świętych. Długie włosy, posiwiałe przedwcześnie od nieszczęść i bólu, spadały mu aż na ramiona, a zamiast oczu miał dwie czerwone jamy; w ręku trzymał krzyż mosiężny, którym począł żegnać komnatę i wszystkich obecnych.

      — W imię Boga i Ojca, w imię Spasa[486] i Świętej-Przeczystej! — mówił. — Jeśli apostołami jesteście i dobre nowiny niesiecie, witajcie w

Скачать книгу


<p>469</p>

maty (ukr.) — matko.

<p>470</p>

Lubnie — miasto na Poltawszczyznie, na sr.-wsch. Ukrainie, rezydencja ksiazat Wisniowieckich.

<p>471</p>

czarnobrewa — dziewczyna o czarnych brwiach, ukrainski ideal urody.

<p>472</p>

teorban — lutnia basowa, duzy strunowy instrument muzyczny, podobny do bandury.

<p>473</p>

watazka — dowodca oddzialu kozakow lub bandy rozbojnikow.

<p>474</p>

molojec (ukr.) — mlody, dzielny mezczyzna; zuch.

<p>475</p>

lama — tkanina jedwabna, przetykana zlotymi nicmi.

<p>476</p>

barwa — umundurowanie lub element stroju, swiadczacy o przynaleznosci noszacego.

<p>477</p>

Perejaslaw — miasto na srodkowej Ukrainie, niedaleko Kijowa, w XVII w. osrodek kozacki; w 1630 oblegane bez skutku przez polskiego hetmana Koniecpolskiego, w 1649 miejsce rokowan Polakow z Chmielnickim.

<p>478</p>

gindzal a. kindzal — dlugi noz, czesto zakrzywiony.

<p>479</p>

Bakczysaraj — miasto na Krymie, stolica tatarskiego Chanatu Krymskiego.

<p>480</p>

Niz a. Zaporoze — kraina ponizej porohow Dniepru, zamieszkana przez spolecznosc Kozakow zaporoskich.

<p>481</p>

watazka — dowodca oddzialu kozakow lub bandy rozbojnikow.

<p>482</p>

Nizowcy — wolni Kozacy z Nizu, tj. z Zaporoza.

<p>483</p>

Konaszewicz-Sahajdaczny, Petro herbu Pobog (1570–1622) — hetman i wybitny wodz kozacki, walczyl po stronie Rzeczypospolitej w wojnie polsko-rosyjskiej 1609–1618, organizowal kozackie wyprawy lupiezcze do Stambulu, dowodzil Kozakami w bitwie pod Chocimiem.

<p>484</p>

czajka — wioslowo-zaglowa, pelnomorska lodz kozacka.

<p>485</p>

Chocim (ukr. Chotyn) — miasto i twierdza nad Dniestrem, wowczas na granicy z podporzadkowana Turkom Moldawia, dzis w pld.-zach. czesci Ukrainy; bitwa pod Chocimiem (1621) — taktyczne zwyciestwo wojsk polsko-litewsko-kozackich nad armia turecka.

<p>486</p>

Spas (ukr.) — tu: Zbawiciel.