W Letnim Słońcu. Emmanuel Bodin
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу W Letnim Słońcu - Emmanuel Bodin страница 11
– Rozczarowałeś mnie Franck. Myślałam, że razem spędzimy ranek. Gdybym wiedziała, wróciłabym do siebie.
– Nie podobał ci się nasz wieczór?
– Nie o to chodzi! Bardzo mi się podobał. Był bardzo…
– Przyjemny? – zapytał Franck, wchodząc jej w słowo.
– Nie! Dużo lepszy! Brak mi słów, żeby opisać, jak mi było. Ale po prostu chciałam się jutro wyspać. Jestem bardzo zmęczona po podróży.
– Możesz zostać u mnie i spać tak długo jak chcesz, Swieta. Kiedy będziesz chciała wyjść, po prostu zatrzaśnij drzwi, dobrze?
– Niech będzie.
Uśmiech powrócił na twarz Swietłany. Znów położyli się, a dziewczyna oparła głowę na piersi Francka. Głaszcząc jej bujne włosy, Franck zastanawiał się, czy dobrze robi, pozwalając jej zostać w swoim mieszkaniu. Poznali się zaledwie kilka dni temu. Co tu można ukraść? Nie ma przecież w domu nic cennego. Dziewczyna wydawała się godna zaufania, niewinna i poza wszelkimi podejrzeniami. Miał nadzieję, że się nie myli. Nie wyglądała na kogoś zdolnego do kradzieży. Wręcz przeciwnie. Skoro chce z nią być, musi jej teraz zaufać. Nie da się zbudować miłości na podejrzeniach.
Po ostatnim namiętnym pocałunku, kochankowie zasnęli z wolna, w poczuciu spokoju, zaspokojenia i błogiej szczęśliwości.
Telefon Francka zaczął wibrować o siódmej. Musiał szybko wstać, żeby zdążyć do pracy. Swietłana była jeszcze śpiąca – z trudem otwarła oczy. Zmęczenie opanowało jej zmysły. Franck powiedział, żeby nie przejmowała się nim i spała dalej, ale jego krzątanina między kuchnią, łazienką a sypialnią wyrwała ją ze snu.
Przygotowanie do wyjścia zajęło mu pół godziny. Rozespana Swietłana leżała wyciągnięta w łóżku, a jej nagie ciało okryte było prześcieradłem. Przyglądała się Franckowi, gdy się ubierał, pił kawę i ogarniał nieco pozostawiony przez nich poprzedniego wieczoru nieład. Przed wyjściem życzył jej miłego dnia, okrywając twarz i szyję niezliczonymi pocałunkami. Widać było, jak oboje rozkoszują się tą chwilą. Franck ociągał się z wyjściem, nie mógł się od niej oderwać. Robił dwa kroki w kierunku wyjścia, po czym zawracał, żeby jeszcze raz ją uścisnąć. Nie mógł opuścić mieszkania. Był całkowicie zaabsorbowany Swietłaną, a ona nijak nie ułatwiała mu tego trudnego zadania. Byli jak zaczarowani; wydawać się mogło, że ta ich wzajemna wymiana czułości potrwa bez końca. Wewnętrzny magnetyzm zdawał się gwarantować, że wzajemne zauroczenie przekształci się w głęboką namiętność. Franck wyglądał już na poważnie zaangażowanego. Z rezygnacją stwierdził, że jest za późno, aby zebrać w sobie siły, które pozwolą mu uniknąć dużego spóźnienia. Swietłana patrzyła na niego z nadąsaną miną, spoglądając w jego kierunku błyszczącymi oczyma. Jeszcze jeden pocałunek. Ostatni. Jeszcze jedno muśnięcie warg. Franck wyszedł chyłkiem, jak złodziej. Trzaśnięcie drzwi oznaczało ich rozstanie na najbliższe kilka dni.
Każde z nich musiało wrócić do swych codziennych obowiązków, do których należała głównie praca: Franck mył podłogę na klatce schodowej, podczas gdy Swietłana sprzedawała torebki. Wieczorami oboje byli wyczerpani, każde z innych powodów. Franck mieszkał w kamienicy, w której zapomnieć można o błogim spokoju panującym w jego rodzinnych stronach. Jeżeli udawało mu się zasnąć przed drugą w nocy, uważał to za szczęśliwy traf, a ze względu na pracę nie mógł odespać rano. Wracał do domu wykończony. Swietłana natomiast cały dzień pracowała na stojąco – usiąść można było wyłącznie podczas przerwy na lunch. Po wielu godzinach na nogach, spędzonych na wysłuchiwaniu utyskiwań klientów, Swietłana padała po powrocie do domu na wąskie, osiemdziesięciocentymetrowe łóżko w wynajmowanym pokoju o wymiarach jak dla karzełka. Pokój nie był zbyt duży – skąpo umeblowane dziewięć metrów kwadratowych. Przestrzeń zajmowały wyłącznie niezbędne sprzęty: poza łóżkiem mieściło się to jedynie biurko z krzesłem i szafa. Tuż przy wejściu umieszczono zwyczajną, prostokątną kabinę prysznicową. W budynku pokoje udostępniano wyłącznie kobietom, co pozwalało uniknąć problemów matrymonialnych. Cudzoziemki, które przyjeżdżały do Francji na kilka miesięcy do pracy, regularnie wynajmowały te mikroskopijne mieszkanka. Dla kilku Francuzek, które również się tu zatrzymały, życie przybrało niekorzystny obrót, na skutek czego znalazły się w trudnej sytuacji finansowej. Były to najczęściej kobiety po rozwodzie lub innych perypetiach życiowych, które partner bezlitośnie pozbawił wszelkich środków do życia. Miejsce to pozwalało im złapać równowagę i dawało nadzieję na lepsze jutro. Pocieszeniem było, że przynajmniej nie znalazły się na ulicy.
Jedna z koleżanek Swietłany mieszkała w tym samym budynku – była to Mołdawianka, z którą dość dobrze się rozumiały, chociaż nie zawsze nadawały na tej samej fali. Natomiast z przyjaciółką z Ukrainy łączyło ją pokrewieństwo dusz. Bardzo różniły się natomiast wyglądem – obydwie wysokiego wzrostu, ale Ukrainka miała ciemne włosy i była niezwykle smukła. Swietłana zazdrościła jej szczuplej sylwetki, pomimo tego, że koleżanka miała piersi mikroskopijnych rozmiarów. Co prawda Swietłany natura również nie wyposażyła tutaj zbyt szczodrze – jej piersi były nieproporcjonalnie małe w stosunku do korpulentnej budowy. Były chłopak zwrócił jej na to uwagę. Stwierdził, że przy rozmiarze miseczki C lub D miałaby ciało oszałamiające dla każdego mężczyzny! Czy nie wyglądałaby jednak wtedy zbyt wulgarnie? Dla stworzenia pewnej iluzji, Swietłana nosiła staniki push up, podobnie jak wiele kobiet w jej wieku.
Godziny pracy Swietłany zmieniały się każdego dnia, przy czym dziewczyna bardzo nie lubiła zaczynać pracy na późniejszą zmianę, bo kończyła dopiero o dwudziestej pierwszej. Gdy docierała do domu, było już bardzo późno. Miała wtedy nieprzyjemne wrażenie, że nie ma na nic czasu w ciągu dnia, a praca to całe jej życie.
Bardzo lubiła oglądać torebki. Gdy tylko nadarzała się okazja, zakładała wybrany model na ramię i wyobrażała sobie, że torba jest jej własnością. Zwykle takie chwile rozmarzenia trwały bardzo krótko – zawsze właśnie wtedy ktoś miał do niej pytanie albo klientka zainteresowana była modelem wypróbowywanym przez Swietłanę.
Torebki marek takich jak Cartier, Ralph Lauren czy Dolce&Gabbana kosztowały znacznie powyżej tysiąca euro, a ceny innych marek sięgały nawet dwóch tysięcy. Swietłana podziwiała wielokrotnie różne modele: od pojemnych toreb na ramię, po maleńkie kopertówki. Jako sprzedawczyni miała prawo do dwudziestoprocentowej zniżki, co tydzień dokonywała jakiegoś zakupu, z korzyścią dla swojego pracodawcy, chociaż wydawane przez nią kwoty nie przekraczały pięćdziesięciu euro, i to już po odliczeniu rabatu. Gdyby jej zarobki były jednak wyższe, Swietłana bez wahania zainwestowałaby w jakiś luksusowy okaz ze swojego butiku. Na swój sposób dziewczyna była ofiarą mody, godną reprezentantką społeczeństwa konsumpcyjnego. Bez torebki na ramieniu Swietłana czułaby się naga i pozbawiona częściowo swojej kobiecości.
Para nie spotykała się przez cały tydzień – oboje byli zajęci pracą, ale sobotni wieczór postanowili spędzić razem u Francka.
Mężczyzna odczytał właśnie SMS-a od Swietłany, która zgubiła się w jego dzielnicy. Wiedziała, że jest w pobliżu, ale nie zapamiętała drogi i nie mogła do niego trafić. Franck natychmiast do niej zadzwonił i poprosił, by