Powrót bogini Część 2. P.C. Cast
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Powrót bogini Część 2 - P.C. Cast страница 4
Dlatego teraz było mi po prostu wstyd, że dopiero teraz sobie o niej przypomniałam.
– Mama Parkerowa pojechała z wizytą do siostry, do Phoenix.
– Sama? Bez ciebie?!
Trudno było w to uwierzyć. To prawda, pobrali się przed wieloma laty, ale nadal wszystko robili razem. Było to rozczulające, choć czasami, wierzcie, trochę jednak niesmaczne.
– Wyjazd planowała już od kilku miesięcy. Miałem oczywiście jechać razem z nią, niestety jednemu z moich durnych roczniaków wydawało się, że przez ogrodzenie po prostu można przebiec, co miało swoje konsekwencje. Jedna z jego nóg bardzo na tym ucierpiała. W rezultacie z wyjazdu nici. Przez tego półgłówka musiałem zostać i bawię się w weterynarza.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem, przyzwyczajona do tego rodzaju tekstów. Według taty ze świecą szukać stworzeń, które mają mniej szarych komórek niż konie wyścigowe, a jednocześnie kocha te głupki nad życie.
Zdawałam sobie sprawę, że powinnam powiedzieć ojcu, jaki jest powód tej nagłej wizyty, ale to odwlekałam. Wolałam pogadać o tym i o owym, po prostu o czymś normalnym, nawet jeśli miałoby okazać się iluzją i trwać tylko chwilę.
– Co nowego w szkole? – spytałam szczerze zaciekawiona, przecież zawód wzięłam po tacie. Zanim przerzucono mnie do innego wymiaru, bym wiodła życie Wielkiej Kapłanki, wiodłam życie całkiem inne i bardzo szczęśliwe jako nauczycielka angielskiego w szkole średniej w Broken Arrow. Tej samej szkole, której mój tata, po blisko trzydziestu latach nauczania i trenowania, stał się prawdziwą legendą.
Uwielbiałam uczyć, i to właśnie osobników w wieku nastu lat. Przecież właśnie dzięki nim każdego dnia otrzymujesz w prezencie potężną dawkę komizmu. Tylko w publicznej szkole średniej znajdziesz pracę, gdzie codziennie wychodzisz na scenę, mając przed sobą publiczność złożoną z ponad setki istot jeszcze nie do końca ludzkich. (Z moich belferskich obserwacji jasno wynika, że człowiek w tym wieku jest człowiekiem dopiero gdzieś tak w pięćdziesięciu procentach). Do tego dochodzą jeszcze inne przyjemności, chociażby fakt, że kilkakrotnie w ciągu roku podczas tak zwanego Tygodnia Duchów możesz przyjść do pracy przebrana, i to w kostiumy najprzeróżniejsze. Mamy przecież i Dzień Piżamowy, i Dzień Twojego Ulubionego Bohatera, i wiele innych. Im bardziej dziwacznie wyglądasz i tak samo się zachowujesz, tym bardziej jesteś odlotowa, odjazdowa czy jak tam.
I za to wszystko jeszcze ci płacą! (Ile? A… to już inna para kaloszy!).
Jeśli chodzi o nastolatków, to w tym temacie byliśmy z tatą wyjątkowo zgodni. Nastolatki należą do bardzo nielicznych stworzeń, które mają jeszcze mniej rozumu niż konie wyścigowe. Nic więc dziwnego, że kiedy tata wspomniał o czworonogim półgłówku, jakoś tak odruchowo od razu go spytałam, co tam w pracy.
– W szkole? – Roześmiał się. – No cóż… Nic nowego, czyli dzieciakom coraz bardziej pada na mózg. Aha, zatrudnili nowego zastępcę dyrektora. Długo szukali odpowiedniego kandydata i większego debila nie mogli znaleźć. Na niczym się nie zna, jedyne co potrafi, to przestawiać meble, przykręcać kaloryfer w pokoju nauczycielskim i czatować na korytarzu, żeby przyłapać któregoś z nauczycieli na zostawieniu uczniów bez opieki. Rozumiesz, kiedy nauczyciel chce się napić kawy. Beznadzieja. Podjęłaś dobrą decyzję, że to rzuciłaś.
Rzuciłam! Ożeż ty… Cudowny nastrój od razu prysł. Koniec z „milutko i cieplutko w dobrze znanym mi miejscu”. Zmroziło mnie, bo jakkolwiek by na to patrzeć, była to rewelacja i musiało mnie przytkać.
W rezultacie nie odzywałam się, tylko gapiłam na herbatę.
– Nie wyglądasz za dobrze, Bugs! – powiedział tata po chwili niby żartobliwie, ale wyczuwało się w nim niepokój. – Może… chciałabyś o czymś pogadać?
Spojrzałam mu w oczy. Przed tatą niewiele można było ukryć. Właściwie nic, dlatego nawet nie próbowałam. Nawet jako nastolatka mówiłam mu wszystko.
Teraz tata też doskonale wyczuł, że coś jest nie w porządku. Może czegoś się domyślał, coś już wiedział? Może zdarzył się cud? Rhiannon nie udało się ukryć przed nim swojej prawdziwej natury i tata zaczął podejrzewać, że jednak nie jest jego córką?
Cóż, i tak miałam mu o wszystkim opowiedzieć, nie było więc sensu dłużej zwlekać.
Wyprostowałam się, potem oczywiście odetchnęłam głęboko i nieodwołalnie nastał czas mojej przemowy:
– Nie wiem, od czego zacząć, tato. To wszystko jest bardzo skomplikowane…
– Akurat tym się nie przejmuj. Życie zawsze jest skomplikowane, innej opcji nie ma. Po prostu mów. Powiedz wszystko, zacznij od początku, a potem już z górki.
– Tato, przede wszystkim chcę powiedzieć, że przez ostatnich sześć miesięcy nie byłam sobą.
– Zgadza się! – Wyjątkowo energicznie pokiwał głową. – Byłaś bardzo niegrzeczna dla Mamy Parkerowej. Całe szczęście, że bardzo cię kocha. Cieszę się, że znów jesteś sobą i… – Urwał, ponieważ gwałtownie podniosłam rękę.
Był to oczywisty sygnał, że koniecznie chcę dorwać się do głosu. I tak też się stało:
– Tato! To nie jest tak, jak myślisz! Wcale nie chodzi o to, że nie byłam sobą, bo raptem zaczęłam zachowywać się inaczej. Chodzi o to, że to wcale nie byłam ja, rozumiesz?!
Milczał. To znaczy niewątpliwie chciał coś powiedzieć, ale głos uwiązł mu w gardle. Tylko poruszył wargami i patrzył na mnie wyjątkowo przenikliwie i uważnie. Dosłownie studiował każdy milimetr kwadratowy mojej twarz.
Odezwał się dopiero po dłuższej chwili:
– Może wyjaśnisz mi to, Shannon Faithful Christine?
Wymienił wszystkie imiona, dowód więc oczywisty, że tę sprawę traktuje bardzo poważnie.
– Pamiętasz, tato, że sześć miesięcy temu miałam wypadek?
– Jakże mógłbym zapomnieć! – Wzdrygnął się. – Paskudny wypadek samochodowy. Byłaś nieprzytomna przez kilka dni, a my omal nie umarliśmy ze strachu. Czułem, po prostu wiedziałem, że któregoś dnia ten cholerny mustang wytnie ci jakiś numer! Owinie się wokół czegoś na pełnym gazie! I stało się. Nie trzeba było długo czekać. – Potrząsnął bezradnie głową.
Wiedziałam doskonale, że od samego początku nie kochał mojego mustanga.
– Tato, to nie był normalny wypadek. Mój mustang wcale się nie owinął wokół czegoś tam! Wszystko zaczęło się od tego, że byłam na aukcji. Kupiłam starą wazę, właściwie urnę, wiesz, stawia się takie na grobach. Była ozdobiona malowidłem przedstawiającym Wielką Kapłankę, Wcielenie Bogini Epony.
– Epona? Tak, wiem. Bogini celtycka. Bogini Koń. – Pokiwał głową.
Był człowiekiem bardzo oczytanym,