Powrót bogini Część 2. P.C. Cast

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Powrót bogini Część 2 - P.C. Cast страница 6

Powrót bogini Część 2 - P.C.  Cast

Скачать книгу

cumulusów). Wokół mnie wylegiwało się kilka tłustych czarno-białych kotów, mruczących z zadowolenia. Ale towarzyszyły mi nie tylko koty. Jamie Fraser (ten z „Obcej” Diany Gabaldon) właśnie powiadomił mnie tym swoim cudownym, seksownym szkockim akcentem, że rzucił Claire, bo to ja jestem jego jedyną miłością. Hugh Jackman (w wersji z „Wolverine”) bardzo zdegustowany powyższą informacją oświadczył, że będzie walczył o moje uczucie. Stanie do pojedynku, ale później, bo teraz musi skończyć masaż stóp (moich oczywiście). A ja już otwierałam usta, by powiedzieć chłopakom, żeby byli grzeczni. Bo czy warto bić się o taką starą…

      Wtedy wyssało mnie, jak już wiecie, zgodnie ze standardem. Dusza uleciała ze mnie, przeniknęła przez dach i zawisła nad ranczem moich rodziców. Unoszenie się pod zimowym niebem, z którego padał śnieg, było całkowicie nowym doświadczeniem. Miałam wrażenie, jakby białe kryształki śniegu były nie tylko wokół, ale i we mnie. A jeśli już o wnętrzu mowa, to w głowie zakręciło się, i to bardzo niepokojąco. Stąd wziął się mój krzyk rozpaczy rzucony gdzieś w noc, w przestrzeń:

      – O nie! Znów mi niedobrze!

      – Oddychaj głęboko, Umiłowana…

      Bogini! Moja Bogini! Jej głos, który słyszałam w głowie, bo na pewno nie pochodził z zewnątrz, był zaskakująco dźwięczny i donośny.

      – No nie… Mówisz całkiem jak Clint – stwierdziłam.

      Bogini pominęła to milczeniem, a ja zaczęłam robić to, co kazała, to znaczy głęboko wdychałam mroźne powietrze. No i zawroty głowy przeszły prawie natychmiast, czym poczułam się bardzo usatysfakcjonowana. Bo i proszę. Wychodzi na to, że z duchowymi podróżami w Magicznym Śnie radzę sobie całkiem nieźle. Można nawet powiedzieć, że w tej sytuacji, jakże przecież niesamowitej, czuję się swobodnie!

      Rozejrzałam się dookoła, zdumiona zmianami krajobrazu. Zupełnie jakbym patrzyła na pocztówkę ze stanu Kolorado fotografowanego zimą. Zielone pastwiska, dęby błotne, jałowce (jesteśmy przecież w Oklahomie!) znikły. Widziałam tylko biel, samą biel, puszystą i zachwycającą.

      – Cudnie – szepnęłam.

      Spojrzałam na szopę. Przez szpary w okiennicach sączyło się cieplutkie złociste światło, a cały dół obłożonego biało-czerwoną oblicówką budynku tonął w malowniczych zwałach śniegu.

      Podejrzanie wysokich, dotarło nagle do mnie.

      – Ale napadało. Chyba ponad metr – stwierdziłam na głos.

      Tym razem Bogini zareagowała:

      – I to nie jest normalne, Umiłowana.

      – Wiem! – oświadczyłam wciąż na głos, przed siebie, a noc zapewne nadstawiała uszu. – W Oklahomie nigdy nie ma aż tyle śniegu.

      – Teraz jest, Umiłowana, bo do tego świata przedostało się zło. Prawdziwe zło. Jest tu i czyni zło.

      Słowa Bogini, co oczywiste, budziły lęk. Och, mało powiedziane. Budziły okropny kłujący strach, który przekładał się na jedno znienawidzone imię.

      – Nuada! – zawołałam.

      – Tak. Musisz go powstrzymać, Umiłowana.

      – Ja?!

      – Tak, ty. Tylko ty możesz to zrobić.

      – Ale jak? Jak ja to zrobię tutaj, właśnie tutaj? W Partholonie było inaczej, tam byłam otoczona ludźmi, którzy rozumieli magię i bardzo mi pomagali. Ty mi pomagałaś!

      – Za mało wierzysz w siebie, Umiłowana, za mało. A tutaj też ci pomogą. Ci sprzed wieków, szaman z tego świata…

      Głos Bogini w mojej głowie zaczął cichnąć, a ja byłam coraz bardziej przerażona.

      – Epono! Proszę! Nie odchodź! Powiedz, kto to jest? Ten szaman? I ci sprzed wieków?

      – Pamiętaj… – Głos Bogini był już ledwie słyszalny. Cud, że udało mi się usłyszeć ostatnie jej słowa: – Pamiętaj, jesteś Wybranką Bogini. Pamiętaj…

      ROZDZIAŁ DRUGI

      Czułam, że przełykam, ale nic takiego, co się zwykle przełyka, tylko po prostu powietrze.

      I siadam.

      – Kurde! – Błyskawicznie spuściłam nogi na podłogę, omal nie spadając z łóżka. – Myślałaś, idiotko, że pobyt w Oklahomie będzie ot, takim sobie sympatycznym powrotem na stare śmieci. Żadnych sensacji, czasami nawet nudno. Co wcale nie byłoby takie złe, w końcu mocnych przeżyć ostatnio mi nie brakuje – mamrotałam gniewnie do dość niewyraźnego odbicia niejakiej Shannon Parker w lustrze nad komodą. Jednocześnie penetrowałam górną szufladę. Znalazłam stare dżinsy, fajną mięciutką bluzę i grube skarpety, też raczej starawe. – Niech to szlag! Nie dość, że wokół szaleje zamieć, to jeszcze ciebie, wystraszoną babę w ciąży, ściga pieprzony potwór. Panikujesz… a teraz ponadto… umierasz z głodu!

      Przymknęłam się, dopiero kiedy otworzyłam drzwi i cichutko, na paluszkach przemieściłam się do kuchni. Bogini jedna wiedziała, że w tej sytuacji nie byłam w stanie ponownie zasnąć, a jajecznica na bekonie i tosty… Po prostu mniam, mniam. Jak to dobrze, że tę kuchnię znam jak własną kieszeń!

      Przede wszystkim zajrzałam do szuflady zwanej przez wszystkich szufladą żarłokiem, ponieważ wrzucało się do niej wszystko i dlatego tylko tu można było znaleźć zapałki. A były niezbędne do zapalenia lampy naftowej, zwykle urzędującej na kuchennym stole.

      – Mam was – szepnęłam, kiedy palce natrafiły w końcu na małe pudełko.

      I zaraz potem omal nie umarłam ze strachu, bo to jest standardowa reakcja, kiedy nagle za plecami usłyszysz głos.

      – Nie musiałaś szukać. Zapałki leżą koło lampy, twój ojciec tam je położył.

      – Clint! Odbiło ci? Co ty tu, do cholery, robisz w tych ciemnościach?! – warknęłam, zapalając zapałkę. Migotliwy płomyczek oświetlił bardzo pogodną twarz i rękę nakierowującą kubek do ust. – Dlaczego nie zaszurałeś nogami, nie powiedziałeś, że tu jesteś, nie uprzedziłeś? – piekliłam się. – Wiesz, jak się przestraszyłam?!

      – Jak bym szurnął czy coś burknął, tak samo byś się przestraszyła – odparł z żelazną logiką, czym jeszcze bardziej mnie wkurzył. – Ale siedziałem cicho, bo byłaś taka zaaferowana, że nie miałem sumienia cię rozpraszać.

      – Czyżby?! – Chrząknęłam znacząco i skupiłam się na czynnościach bieżących, to znaczy zapaliłam lampę, przykręciłam knot i udałam się do lodówki, z której zaczęłam wyjmować jajka i w ogóle wszystko, co było mi potrzebne. – Clint, a dlaczego nie śpisz?

      – A dlaczego ty nie śpisz?! – odparł bezczelnie, bo pytaniem na pytanie, no i zabrzmiało to ostro, choć koniec był łagodny: – Ostatnio nie miałaś lekko. Byłem pewien, że śpisz jak zabita.

      – Do

Скачать книгу