Powrót bogini Część 2. P.C. Cast
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Powrót bogini Część 2 - P.C. Cast страница 5
– Proszę pana, bardzo proszę, niech pan jej wysłucha… – Spokojny, opanowany głos Clinta dodawał otuchy… dopóki nie usłyszałam drugiej części wypowiedzi: – Shannon mówi prawdę i potrafi to udowodnić.
Udowodnić? Jak?! Wiadomo, że w tym momencie posłałam Clintowi spod przymrużonych powiek spojrzenie typu: „Do cholery, o czym ty właściwie mówisz?”. A on po prostu skinął głową, co najprawdopodobniej miało mi dodać odwagi i zachęcić do dalszego relacjonowania moich dziwnych losów.
Cóż było robić? Odchrząknęłam i z powrotem spojrzałam na tatę.
– Magiczna waza nie tylko spowodowała wypadek. Sprawiła, że zostałam przerzucona do innego świata, a na opuszczone przez mnie miejsce wskoczyło moje lustrzane odbicie, Wcielenie Bogini Epony. – Oczywiście, że tata zrobił wielkie oczy, ale nie przerywał, a ja dokończyłam jednym tchem: – Ta wredna suka, która tak namieszała w moim życiu i dała popalić mojej rodzinie oraz znajomym to nie ja, tato!
Milczał przez kilka sekund, przetrawiał, na koniec spytał:
– Córeczko… twierdzisz, że przez ostatnie miesiące fizycznie cię tu nie było? Na tym świecie?
– To prawda, tato, nie było mnie tu, w Oklahomie. – I doprecyzowałam uczenie: – W ogóle nie było mnie w tym wymiarze czasoprzestrzennym, tylko przebywałam w innym.
– Z tego wniosek, że ta kobieta, która zrezygnowała z pracy, wyszła za milionera, pochowała go i teraz rozbija się samolotami po całych Stanach… to nie ty?!
– Nie. To nie ja.
– Nie ty! Shannon… – Tata, który posępniał coraz bardziej, bezradnie pokręcił głową. – Czy zdajesz sobie sprawę, że brzmi to absolutnie nieprawdopodobnie?
– O matko! Oczywiście, że tak! – Oczywiście też, że doszłam do stanu, w którym chce się już tylko krzyczeć. Zdołałam się jednak jakoś opanować, dzięki czemu kontynuowałam w miarę normalnym głosem: – Tato! Przecież mnie samej, która to wszystko przeżywa, też wydaje się to nieprawdopodobne.
Zamknęłam oczy, potarłam skronie. Nie było ze mną dobrze, o nie. Cholerny żołądek już wywracał się na drugą stronę, w głowie łupało w tempie zsynchronizowanym z uderzeniami serca.
Tata absolutnie nie był w stanie mi uwierzyć.
Nagle poczułam na karku ciepłą dłoń. Clint, delikatnie ugniatając moje twarde jak kamień mięśnie, przemówił spokojnym głosem. Zresztą ważny był nie tylko ważny był ten spokój. Clint wniósł coś niesłychanie istotnego, mianowicie emanował rozsądkiem, co w tej zwariowanej sytuacji było po prostu bezcenne. Powiedział mianowicie:
– Panie Parker, jest już późno, a Shannon ma za sobą bardzo ciężki dzień. Może lepiej będzie, jak prześpimy się z tym wszystkim, a jutro rano rzecz całą wyjaśni się do końca.
– Faktycznie, Shannon, wyglądasz nieciekawie – zgodził się tata.
Otworzyłam oczy.
– Ona nie żyje, tato. Suzanna nie żyje!
– Kto? Suzanna?! Wielki Boże! Co się stało?!
Clint ponownie pośpieszył z interwencją:
– To tylko fragment długiej i skomplikowanej historii, panie Parker. Może na razie wystarczy panu informacja, że stało się to dziś wieczorem i Shannon była tego świadkiem.
Powiedział to bardzo zdecydowanie, a nawet ostro, jakby czuł się w obowiązku mnie chronić. Szczerze mówiąc, byłam trochę zaskoczona tą jego stanowczością. Tata niewątpliwie też, sądząc po spojrzeniu, którym poczęstował Clinta.
Powiedział jednak ugodowo:
– W porządku, synu, niech Shannon idzie spać. – Podszedł do kanapy, wziął mnie za rękę, a kiedy wstałam, przytulił mnie, pogłaskał po plecach. I pociągnął nosem. – Hej, Bugs! Ty po prostu…
– Wiem. Śmierdzę – przyznałam żałośnie.
Tata po raz kolejny bezradnie potrząsnął głową i nie puszczając mojej ręki, poprowadził mnie do holu, z którego wchodziło się do sypialni. Po drodze wziął z przedpokoju lampę naftową. Otworzył drzwi, wszedł pierwszy do środka i otworzył szufladę w szafce nocnej. Poszperał w niej, wyjął zapałki i pozapalał grube świeczki o zapachu wanilii stojące na komodzie. Potem odwrócił się do Clinta.
– To pokój Shannon. Ciebie zakwateruję w gabinecie, na leżance. Odpowiada?
– Tak, proszę pana – odparł Clint, wytrzymując jego wzrok.
Tata chrząknął i odwrócił się do mnie.
– Znajdziesz w komodzie swoje stare koszule nocne i tak dalej. Aha, chociaż wysiadł prąd, gorącej wody wystarczy na szybki prysznic. Koniecznie musisz się umyć. A jutro rano pogadamy.
Rozczulona wsunęłam się w ojcowskie ramiona i szepnęłam:
– Kocham cię, tato.
– Ja ciebie też, Bugs – powiedział tata, potem zrobił w tył zwrot i wypchnął Clinta za próg. – Idziemy, synu.
Drzwi zamknął bardzo starannie, wręcz demonstracyjnie. Cały tata. Zawsze był bardzo opiekuńczy. Uśmiechnęłam się rozczulona i zaczęłam przeszukiwać komodę. Faktycznie, coś mojego w niej było. Znalazłam dżinsy i bluzę, a także jedną z moich ulubionych nocnych koszul, tę ze Świętym Mikołajem w sytuacji bardzo intymnej. Siedzi na kominie i po prostu się załatwia. Plus napis: „I jak ci tu powiedzieć, że w tym roku wcale nie byłaś grzeczna?”. Tę koszulę dali mi w prezencie uczniowie.
– Och, nie! Cóż za wspaniały widok! Wreszcie będę mogła pozbyć się tych cholernych stringów.
Aż westchnęłam, wyjmując z szuflady majtki z Victoria’s Secret. Jedwabne, w kolorze lila i normalne, czyli zakrywające tyłek.
No i proszę. Kiedy jestem w stresie, byle drobiazg potrafi mnie uszczęśliwić. Zadziwiające, prawda?
Tata na szczęście się nie mylił, gorącej wody wystarczyło na prysznic. Wprawdzie niedługi, ale bardzo dokładny. Woda podziałała na mnie jak środek uspokajający, w rezultacie kiedy włożyłam koszulę i wyszłam z łazienki, oczy już mi się zamykały. Zdmuchnęłam świece i wsunęłam się pod kołdrę, którą moja babcia uszyła kilkadziesiąt lat temu. Okryłam się porządnie. Oddychałam głęboko. Słodki zapach wanilii mieszał się z zapachem kołdry, leciwej już, a jednocześnie czyściutkiej i świeżutkiej. Był to zapach nostalgiczny, przywołujący w zapadającej w sen pamięci wspomnienia z dzieciństwa. Było mi tak dobrze, czułam się bezpieczna… Nie minęła chwila, a spałam jak suseł.
Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, że właśnie śpi, lecz ja należę