Urodzona bogini część 1. P.C. Cast
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Urodzona bogini część 1 - P.C. Cast страница 2
Kusił, mamił, a jednocześnie jakiś wewnętrzny głos ostrzegał Rhiannon, że nie wolno sprzymierzać się z ciemnością. Jednak starała się to zignorować, już prawie podjęła decyzję, że ulegnie Pryderiemu, uzna go za swego Boga, swego Jedynego Boga, i tylko jemu będzie posłuszna.
A jednak nie potrafiła zdecydować się do końca, bo jednocześnie na myśl o tym, że będzie miała innego boga, innego Boga Jedynego, czuła dziwną pustkę. Choć już wcześniej, kiedy uznała, że Epona, niesłusznie pozbawiwszy ją wszystkich przywilejów, odwróciła się od niej być może na zawsze, Rhiannon szukała innych bogów, innych mocy. Nigdy jednak nie zdobyła się na krok ostateczny, polegający na definitywnym odrzuceniu Epony i całkowitym oddaniu się innemu bogu.
Gdyby to uczyniła, nigdy nie miałaby już prawa stanąć przed Eponą. Nigdy, dlatego nie chciała palić za sobą ostatnich mostów. Wszystko przecież mogło się jeszcze wydarzyć. Także to, że sprawiedliwość jednak zwycięży, to znaczy Epona uzna swój błąd. Jeśli Rhiannon zdoła uwolnić się z tej straszliwej pułapki i powrócić do Partholonu, Bogini być może ponownie uzna ją za swoją Wybrankę. Tym bardziej że Rhiannon urodzi córkę, w której żyłach płynąć będzie krew całych pokoleń kapłanek Partholonu.
– I co powiesz, Rhiannon? Przyrzekniesz mi posłuszeństwo?
Czyli koniec z głosem jedwabnym, pomyślała. Bóg wyraźnie się zniecierpliwił, a ona wiedziała, że nie może przeciągać struny, jeśli chce coś zyskać. Coś, cokolwiek, choćby odrobinę, a to będzie i tak bardzo wiele. Bo na razie miała nic, po prostu nic.
A także plan.
Dlatego po krótkiej chwili namysłu przekazała Bogu Ciemności kilka ostrożnie sformułowanych zdań:
– Jesteś bardzo mądry, Pryderi, rozumiesz wszystko, bo istotnie mam już dość tych zdrad. Ale powiedz, jak mam uznać innego boga, jak przyrzec mu posłuszeństwo, skoro takiego aktu poddania, by był ważny, może dokonać tylko ktoś, kto dysponuje wolną wolą, o czym doskonale wiesz. A ja nią nie dysponuję, bo jestem uwięziona.
Pryderi milczał. Chwile mijały, Rhiannon zaczynała się już zastanawiać, czy jej odpowiedź nie była zbyt zuchwała. Konsekwencje tego mogą być straszne. Pryderi odwróci się od niej i w rezultacie ona z tego przeklętego drzewa nigdy już się nie wydostanie!
W końcu jednak Bóg Ciemności, zwany też Bogiem o Trzech Twarzach, przemówił:
– Tak, nie przeczę, to prawda. Kapłanka może ślubować nowemu bogu tylko z własnej nieprzymuszonej woli. Czyli musi być wolna. Dlatego zaraz cię wydobędę z tego drzewa, a wtedy będziesz mogła oddać mi siebie i swoją córkę.
Drzewo, które było jej żywym grobowcem, zadrżało, a serce Rhiannon zabiło szybciej. Czyli dobrze rozegrała! Zwyciężyła! Pryderi zamierza ją uwolnić! Odruchowo wyprężyła się, już stawiając opór temu czemuś, co napierało zewsząd, dławiło, trzymało ją w niewoli.
– To nie jest droga do wolności. Cierpliwości, mój Najjaśniejszy Klejnocie Królestwa Ciemności.
Na szczęście udało jej się powstrzymać od głupiej uwagi, że z tym tytułem trochę się pośpieszył. Nauczona smutnym doświadczeniem, że z bogami, a także z boginiami lepiej nie prowadzić otwartej wojny, spytała przymilnym, niemal pokornym głosem:
– Co mam zrobić?
– Wykorzystać swoją więź z ziemią. Tego daru nawet Epona nie mogła ci odebrać, bo jest cząstką twojej duszy, a bierze się z krwi, która płynie w twoich żyłach. Tylko tym razem nie zawracaj sobie głowy drzewami Bogini. Szukaj między nimi, szukaj ciemnych miejsc, a tam, w mroku, wyczuj jeszcze większą ciemność i wzywaj do siebie jej moc. Twoja córka, mój Najjaśniejszy Klejnocie, niebawem się narodzi, a wtedy ty dla ziemi narodzisz się na nowo, by służyć nowemu bogu.
– Rozumiem.
Wiedziała doskonale, co ma zrobić. Nie była przecież jakąś tam nowicjuszką. Potrafiła zawładnąć wielką mocą, pokierować magią ziemi, a szukanie w ciemności niczym nie różniło się od szukania ukrytej mocy drzew.
Drzew, które odwróciły się od niej i pomagają Shannon, obecnie to ona jest dla nich Wybranką Epony…
Nie, nie. Nie wolno jej o tym teraz myśleć. Trzeba skoncentrować się całkowicie na ciemności. Mieć przed oczami noc. Mrok. Czerń. Czarny płaszcz przykrywający księżyc w nowiu…
I wreszcie ją poczuła.
Poczuła moc.
Ale inaczej niż w Partholonie, kiedy w chwili, gdy dosięgało jej błogosławieństwo Epony, moc wnikała w nią gwałtownie, szerokim strumieniem uderzając do głowy.
Teraz było inaczej, ale niewątpliwie znalazła to, czego szukała. Znalazła i przyciągała do siebie. Musi tylko poczekać, poczekać cierpliwie.
Więc czekała niczym naczynie, które napełnia się bardzo powoli.
A dziecko w jej łonie rosło.
CZĘŚĆ I
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Oklahoma
– Nadciąga burza – mruknął John Łagodny Orzeł, spoglądając w niebo po południowo-zachodniej stronie.
Wnuk podniósł głowę znad przenośnego playstation tylko symbolicznie.
– Dziadku, gdybyś miał kablówkę, mógłbyś sobie darować to obserwowanie nieba. Włączyłbyś tv meteo albo wysłuchał prognozy pogody po wiadomościach i spokój. Tak robią wszyscy.
– Ale tej burzy nie będą zapowiadać w żadnej kablówce czy radiu – odparł stary Strażnik Mądrości Czoktawów, nie odrywając oczu od nieba. – Jedź już. Weź mojego pikapa i wracaj do matki.
Tym razem wnuk serio poderwał głowę.
– Naprawdę?! Mogę wziąć twojego pikapa?
– Możesz. – Łagodny Orzeł skinął głową. – Będę w mieście gdzieś tak w środku tygodnia, wpadnę wtedy do was po wóz.
– Super! To ja już się zmywam! – Chłopak zerwał się na równe nogi, chwycił plecak i szybko uściskał dziadka. – No to cześć!
Łagodny Orzeł jeszcze przez dłuższą chwilę stał nieruchomo, wsłuchując się w szum silnika. Na początku był bardzo głośny, potem coraz mniej, w miarę jak pikap oddalał się, podążając zaniedbaną drogą, którą dojeżdżało się do dwupasmówki, którą z kolei dojeżdżało się do miasta.
Kiedy zapadła cisza, Strażnik Mądrości sięgnął po bęben i zaczął wybijać monotonny rytm. Trwało to tylko chwilę, bo już niebawem spomiędzy drzew zaczęły wyłaniać się postacie i wkraczać na polanę, zręcznie, cicho i nagle, jakby przywiewał je tu przybierający na sile wiatr. W gasnącym świetle dnia wyglądały