Urodzona bogini część 1. P.C. Cast
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Urodzona bogini część 1 - P.C. Cast страница 6
– Wiem… – szepnęła. – Ale już nie chcę o nic walczyć. Skończyłam z tym. Jak daleko sięgam pamięcią, zawsze o coś walczyłam. Dla siebie, bo byłam wielką egoistką, wprost niewyobrażalną. Wyrządziłam tyle krzywd. Może nadszedł czas, że powinnam za to zapłacić.
– Może i tak. Ale co z twoją córką? Czy ona też ma płacić za twoje błędy?
Te słowa wstrząsnęły nią, i to tak bardzo, że udało jej się nawet przebić się wzrokiem przez czerń, która już wpełzała na szarość okrywającą świat.
– Oczywiście, że nie powinna! O co ci chodzi, starcze?
– Nie oddałaś mu jej, ale Pryderi pragnie mieć kapłankę, w której żyłach płynie krew Wybranki Epony. Jak myślisz, kto po twojej śmierci będzie jego kolejną ofiarą? Kogo będzie łudził i mamił, póki nie przeciągnie na swoją stronę?
– Nie! – krzyknęła z największą rozpaczą, przecież stary Indianin miał całkowitą rację. Pryderi sam się przyznał, że śledził Rhiannon od wielu lat. Teraz niewątpliwie obierze sobie jako cel Morrigan! Och nie! Tylko nie to! Nie wolno dopuścić, by Morrigan była prześladowana przez ciemność, tę samą, której złym podszeptom Rhiannon w końcu uległa. Dała się oczarować, rządzić sobą, zabić w sobie miłość do Bogini… – Nie! Tak nie może się stać. On nie może wybrać Morrigan. Nie!
– Rhiannon, w takim razie musisz wezwać Boginię i błagać ją, by zmusiła Pryderiego do wyrzeczenia się władzy nad tobą.
– Ale ja nie mogę tego zrobić! Nie mogę! Przecież Epona odwróciła się ode mnie.
– Czy to znaczy, że wyrzekłaś się Epony? Zerwałaś łączącą was więź?
– Tak! Pozostała tylko jedna nieśmiertelna łącząca nas nic, którą jedynie Bogini może ożywić, gdy sercem będę Ją o to błagać. Ale Epona nigdy tego nie zrobi, bo zachowywałam się wobec niej okropnie! Robiłam różne wstrętne rzeczy, naprawdę wstrętne. Odrażające. Ona nigdy mnie już nie wysłucha!
– Nie wiadomo, Rhiannon. Może Bogini czeka, aż powiesz to, co powinnaś powiedzieć. I powiesz to nie tylko słowami, ale i sercem.
Rhiannon spojrzała staremu szamanowi prosto w oczy. Jakże pragnęła, by miał rację, by to, o czym mówi, faktycznie było możliwe! Wtedy na pewno nie wahałaby się ani minuty i podjęła próbę wezwania Bogini. Przecież umierała, może Bogini współczuła jej, może…
Bo ona odchodziła już naprawdę. Zimną, zdrętwiałą otulał już mglisty welon, odgradzając od tego świata. Epona, choć przebywa w Partholonie, niewątpliwie wie, co się z nią dzieje…
Dlatego trzeba spróbować.
Zamknęła oczy, skupiła się i cichym, ledwie słyszalnym głosem zaniosła swoje błaganie:
– Epono, Wielka Bogini Partholonu, bogini mego serca. Proszę, wysłuchaj mnie po raz ostatni. I proszę, wybacz mi wszystkie moje błędy, których przyczyną był egoizm. Wybacz, że dopuściłam, by ciemność splamiła Twoje światło, że sprawiłam tyle bólu Tobie i wielu ludziom. Zbłądziłam i dobrze wiem, Bogini, że nie mam prawa o nic Ciebie prosić, ale o to jedno błagam Cię moim sercem. Błagam Cię, Bogini, powstrzymaj Pryderiego, nie pozwól, by zawładnął moją duszą i duszą mojej córki…
Powiał wiatr, pochwycił ciche błagalne słowa i zaczął nimi potrząsać. Rhiannon miała wrażenie, że słyszy deszcz. Tak, krople deszczu spadające na zeschnięte jesienne liście.
Otworzyła oczy i poczuła, jak spanikowane serce podchodzi jej do gardła. Ciemność pod rozłożystą koroną świętego dębu po drugiej stronie strumyka wyraźnie poruszyła się. Pryderi?! Wrócił tu po nią?! Choć czuwa przy niej stary szaman? Mimo magicznej mocy starych indiańskich bębnów Pryderi wrócił?!
I nagle… nagle właśnie tam, pod drugim świętym dębem, pojawiła się świetlista kula. Światło przegoniło ciemność. Światło migotliwe, też w ruchu, a z tej świetlistości zaczynała się już formować czyjaś postać…
Rhiannon wstrzymała oddech, w oczach miała łzy.
Stary szaman z największym szacunkiem skłonił głowę.
– Witaj, Wielka Bogini!
Epona uśmiechnęła się do niego, po czym popłynęły boskie słowa:
– Johnie Łagodny Orle, przyjmij moje błogosławieństwo. Za to, co zrobiłeś dzisiaj, jestem ci nieskończenie wdzięczna.
– To ja jestem Ci nieskończenie wdzięczny, Bogini, za Twoje błogosławieństwo – odparł, jeszcze niżej skłaniając głowę.
Rhiannon drżącą ręką szybko otarła oczy, żeby widzieć jak najlepiej. Kiedy była małą dziewczynką, Epona ukazała jej się kilkakrotnie, lecz potem już nie. Kiedy Rhiannon w okresie dojrzewania buntowała się bez przerwy, a jako osoba dorosła wykazywała się przede wszystkim egoizmem i samowolą, Bogini przestała składać jej wizyty, przestała odzywać się do niej. W końcu przestała też jej słuchać.
Ale teraz… teraz przyszła! Stała tam, świetlista, przepiękna Bogini Epona!
Oczy Rhiannon znów się zaszkliły, z ust uleciał krzyk największej rozpaczy.
– Przebacz mi, Epono! Przebacz!
– Wybaczam ci, Rhiannon. Wybaczyłam ci już wcześniej. Zrozumiałam też, że i ja nie jestem bez winy. Widziałam twoje słabości, wiedziałam, że o twoją duszę zabiega ciemność, ale miłość do ciebie zaślepiła mnie do tego stopnia, że widząc też, jak bardzo pragniesz samodzielności, powstrzymałam się od jakiejkolwiek ingerencji, kiedy ty sama niszczyłaś siebie.
– Zrobiłam wiele złego, Bogini. Wiem. – Tylko tyle, przecież Rhiannon zdawała sobie sprawę, że każda sekunda jest na wagę złota, skoro z każdą sekundą jej ciało kostnieje coraz bardziej i coraz trudniej wydobyć z siebie słowa. – Epono, proszę cię o zerwanie więzów, które łączą mnie z Pryderim. Spraw, by ożyła łącząca mnie z Tobą nieśmiertelna nić mająca moc i tu, na ziemi, i w Zaświatach. Proszę, błagam. Wyrzekłam się go, ale on nie chce uwolnić mojej duszy.
Epona, zanim odpowiedziała, przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Rhiannon bardzo przenikliwie.
– Dlaczego mnie o to prosisz, Rhiannon? Czy dlatego, że boisz się, co stanie się z twoją duszą po śmierci?
– Bogini, teraz, w obliczu śmierci, zrozumiałam bardzo wiele. Może też dzięki… – Spojrzenie Rhiannon przemknęło po maleńkiej istotce, którą nadal trzymała w słabnących ramionach – …może dzięki pojawieniu się mojej córki zasłona spadła mi z oczu. Przyznaję, że boję się całą wieczność spędzać w ciemności i rozpaczy, nigdy jednak nie ośmieliłabym się tylko z tego powodu wzywać Cię, Bogini. Nigdy! Przyzywałam Ciebie, bo boję się przede wszystkim, by ta sama zła ciemność, która zatruła mi życie, nie zaczęła prześladować mojej córki! Chcę czuwać