Rozniecić ogień. Louis de Wohl

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Rozniecić ogień - Louis de Wohl страница 14

Rozniecić ogień - Louis de  Wohl

Скачать книгу

Francuzi z ich grona musieli zacząć udawać głuchoniemych. Niemcy sprzyjały cesarzowi wszędzie tam, gdzie nie dominowała wiara protestancka. Ten aspekt ich sytuacji miał jednak zupełnie inne znaczenie. Ani na moment nie ukrywali faktu, że są katolikami.

      Pewien sympatyczny, protestancki pastor w średnim wieku wyzwał ich na debatę w jednej z gospod w Konstancji, cytując (jakby nie miał kogo) Wergiliusza i obiecując, że w ramach ciekawostki przedstawi ich swoim dzieciom. Laynez podjął rękawicę i szybko zagwoździł niemieckie armaty. Pastor musiał przyznać, że nie potrafi udzielić odpowiedzi na jego pytania.

      – Co takiego? – spytał Laynez surowo. – Jak możesz wygłaszać opinie, których nie potrafisz bronić, panie?

      Tego było za dużo. Rozzłoszczony Niemiec zerwał się z miejsca.

      – Jutro traficie za kraty, osobiście tego dopilnuję – zagroził. – Wtedy zobaczycie, czy potrafię bronić swoich racji.

      Tej samej nocy opuścili Konstancję.

      – Wygrałeś z nim – zachwycał się Salmerón. – Zwyciężyłeś bezapelacyjnie.

      – Może i tak – przyznał Laynez i westchnął. – Niemniej musieliśmy zarządzić taktyczny odwrót.

      Przekroczyli granice Szwajcarii, gdzie spotkały ich podobne przygody. Zwingli, Farel i Oecolampadius zrobili swoje w Bazylei, Bernie i innych miastach.

      – Naprawdę powinniśmy tutaj zostać – mruknął Fran­ciszek. – Mielibyśmy mnóstwo pracy.

      – Trzeba było zatrzymać się w Niemczech – sprostował Broët.

      – Mimo wszystko istnieje pewna zasadnicza różnica między tymi dwoma państwami – oświadczył Laynez z powagą.

      – Jaka?

      Laynez zadrżał.

      – Tutaj jest zimniej – wyjaśnił.

      Gdy po półtoramiesięcznej podróży weszli do Wenecji, powitały ich dzwony, bijące na święto Trzech Króli. Tym razem nie padał ani deszcz, ani śnieg.

      Zakrystian kościoła świętego Marka przekazał im adres, który znaczył dla nich więcej niż wszystkie wspaniałości cudownego klejnotu Adriatyku, jakim jest Wenecja. Nie zwracali uwagi na laguny, na palazzi, na niewiarygodnie zamożne sklepy, w których sprzedawano najcenniejsze i najdroższe dobra z trzech kontynentów. Nie obchodziła ich wyjątkowa elegancja wenecjan, naśladowana przez wszystkich modnisiów i strojnisie z całego chrześcijańskiego świata. Nie interesował ich Pałac Dożów ani Most Westchnień, prowadzący do słynnych „ołowianych komnat”, więzienia, z którego nie było powrotu. Wypatrywali tylko jednego: należącego do pewnego Hiszpana skromnego domu, usytuowanego w wyjątkowo niemodnej dzielnicy miasta.

      Znaleźli tam delikatnego, chudego, bladego mężczyznę, łysego i okulałego, z głęboko osadzonymi oczami o opadających powiekach, który wyciągnął ku nim ramiona. Objęli go i przytulili się do niego niczym dzieci, kiedy po długiej rozłące ponownie spotykają ojca.

      Mały pokoik zatętnił życiem. Zaroił się w nim od czarnych sutann i promiennych twarzy. Nawet Laynez, najbardziej powściągliwy z całej grupy, miał łzy w oczach.

      Starszemu panu przedstawiono trzech świeżo upieczonych członków: Le Jaya, Broëta oraz Codure’a, a potem wszyscy chcieli wiedzieć, jak ich ojciec radził sobie podczas podróży. Hiszpanie pragnęli usłyszeć wieści od rodzin i co bliscy myślą o ich decyzji. Z kolei don Iñigo chciał usłyszeć, jak jego przyjaciołom udało się wymknąć Francuzom, Hiszpanom, jak uniknęli rozmaitych niebezpieczeństw, na ile prawdziwe są krążące po Hiszpanii pogłoski o narastającej herezji w Niemczech i w Szwajcarii, a także czy członkowie bractwa wiernie przestrzegali jego zasady dokonywania rachunku sumienia dwa razy dziennie oraz chodzenia do spowiedzi i przyjmowania Komunii Świętej raz w tygodniu. W końcu wszyscy zaczęli mówić jednocześnie i biedny, stary Hiszpan, gospodarz don Iñiga, człowiek dobry i uczony, uznał, że dom wali mu się na głowę.

      Wędrowcy stopniowo dowiadywali się, że Iñigo już od dłuższego czasu przebywa w Wenecji, a w drodze z Hiszpanii przeżył mnóstwo przygód. Wyjaśnił, że najbliżsi z jego przyjaciół pozostają w dobrym zdrowiu, on sam zamierza wyruszyć do Rzymu, choć ma pewne powody, by się wahać z podjęciem ostatecznej decyzji.

      Było już dość późno, kiedy Franciszkowi udało się zamienić z don Iñigiem kilka słów na osobności.

      Wiedział już wtedy, że jego jedyny żyjący brat, Mi­guel, poślubił bogatą dziewczynę i opływa w dostatki. Zrozumiał jednak – a raczej wyczuł – że przyjęcie don Iñiga było dalekie od ciepłego.

      Zaczął pojmować, czemu akt nadania szlachectwa, pierwotnie skierowany na adres jego domu w Xavier, został dostarczony mu przez posłańca. W ten sposób Miguel usiłował odwieść go od decyzji o życiu w ubóstwie. Przecież hidalgo nie może być żebrakiem!

      – Nie spodobało im się moje postanowienie – zauważył ze smutnym uśmiechem.

      Don Iñigo odwzajemnił uśmiech.

      – Wyjaśnienie znajdziesz w Ewangelii według świętego Mateusza, rozdział dziesiąty, werset trzydziesty siódmy i trzydziesty ósmy – zapewnił.

      Franciszek wieczorem zajrzał do Biblii, w której odszukał wskazany fragment: „Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien”.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.

      Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.

/9j/4AAQSkZJRgABAAAAAQABAAD//gBBSlBFRyBFbmNvZGVyIENvcHlyaWdodCAxOTk4LCBKYW1l cyBSLiBXZWVrcyBhbmQgQmlvRWxlY3Ryb01lY2gu/9sAhAACAQEBAQECAQEBAgICAgIEAwICAgIF BAQDBAYFBgYGBQYGBgcJCAYHCQcGBggLCAkKCgoKCgYICwwLCgwJCgoKAQICAgICAgUDAwUKBwYH CgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgoKCgr/wAARCAM7 AhIDASIAAhEBAxEB/8QBogAAAQUBAQEBAQEAAAAAAAAAAAECAwQFBgcICQoLEAACAQMDAgQDBQUE BAAAAX0BAgMABBEFEiExQQYTUWEHInEUMoGR

Скачать книгу