Quo vadis. Генрик Сенкевич

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Quo vadis - Генрик Сенкевич страница 31

Quo vadis - Генрик Сенкевич

Скачать книгу

zbiec z miasta, wiedzieli dobrze. Winicjusz wysłał wprawdzie swych ludzi i na wszystkie drogi, wiodące na prowincję, do wigilów w pomniejszych miastach, z ogłoszeniami o zbiegłej parze niewolników, z dokładnym opisem Ursusa i Ligii i z oznajmieniem nagrody za ich schwytanie. Było jednak rzeczą wątpliwą, czy ten pościg może ich dosięgnąć, a gdyby nawet dosięgnął, czy władze miejscowe będą się czuły w prawie zatrzymać ich na prywatne żądanie Winicjusza, nie poświadczone przez pretora. Owóż na podobne poświadczenie nie było czasu. Ze swej strony Winicjusz przez cały wczorajszy dzień szukał Ligii w przebraniu niewolnika po wszystkich zaułkach miasta, nie zdołał jednak odnaleźć najmniejszego śladu ni wskazówki. Widział wprawdzie ludzi Aulusowych, ale ci zdawali się także czegoś szukać i to utwierdziło go tylko w mniemaniu, że nie Aulusowie ją odbili i że nie wiedzą także, co się z nią stało.

      Gdy więc Tejrezjasz oświadczył mu, że jest człowiek, który podejmuje się jej odszukać, pośpieszył co tchu do domu Petroniusza i zaledwie się z nim powitawszy począł o owego człowieka wypytywać.

      – Zaraz go zobaczymy – rzekł Petroniusz. – Jest to znajomy Eunice, która w tej chwili nadejdzie ułożyć fałdy mojej togi i która da nam o nim bliższą wiadomość.

      – Ta, którą wczoraj chciałeś mi darować?

      – Ta, którą wczoraj odrzuciłeś, za co ci zresztą jestem wdzięczny, jest to bowiem najlepsza vestiplica w całym mieście.

      Jakoż vestiplica nadeszła, prawie zanim skończył mówić, i wziąwszy togę, złożoną na krześle wykładanym kością słoniową, rozwinęła ją, by zarzucić na ramiona Petroniusza. Twarz miała jasną, cichą, a w oczach jej świeciła radość.

      Petroniusz spojrzał na nią i wydała mu się bardzo piękna. Po chwili, gdy okręciwszy go w togę, poczęła ją układać, schylając się chwilami dla wydłużenia fałd, spostrzegł, że jej ramiona mają przecudny kolor bladej róży, a pierś i barki przezrocze odblaski perłowca lub alabastru.

      – Eunice – rzekł – czy jest ten człowiek, o którym wspomniałaś wczoraj Tejrezjaszowi?

      – Jest, panie.

      – Jak się zowie?

      – Chilon Chilonides, panie.

      – Kto on jest?

      – Lekarz, mędrzec i wróżbita, który umie czytać w losach ludzkich i przepowiadać przyszłość.

      – Czy przepowiedział przyszłość i tobie?

      Eunice oblała się rumieńcem, który zaróżowił nawet jej uszy i szyję.

      – Tak, panie.

      – Cóż ci wywróżył?

      – Że spotka mnie boleść i szczęście.

      – Boleść spotkała cię wczoraj z ręki Tejrezjasza, a więc powinno przyjść i szczęście.

      – Już przyszło, panie.

      – Jakie?

      A ona szepnęła cicho:

      – Zostałam.

      Petroniusz położył dłoń na jej złotej głowie.

      – Dobrześ ułożyła dziś fałdy i rad jestem z ciebie, Eunice.

      Jej zaś pod tym dotknięciem oczy w jednej chwili zaszły mgłą szczęścia i pierś poczęła się szybko poruszać.

      Lecz Petroniusz z Winicjuszem przeszli do atrium, gdzie czekał na nich Chilon Chilonides, który ujrzawszy ich oddał głęboki pokłon. Petroniuszowi na myśl o przypuszczeniu, które uczynił wczoraj, że może to być kochanek Eunice, uśmiech wybiegł na usta. Człowiek, który stał przed nim, nie mógł być niczyim kochankiem. W tej dziwnej figurze było coś i plugawego, i śmiesznego. Nie był stary: w jego niechlujnej brodzie i kręconej czuprynie ledwie gdzieniegdzie przeświecał włos siwy. Brzuch miał zapadły, plecy zgarbione tak, że na pierwszy rzut oka wydawał się być garbatym, nad owym garbem zaś wznosiła się głowa wielka, o twarzy małpiej i zarazem lisiej, i przenikliwym wejrzeniu. Żółtawa jego cera popstrzona była pryszczami, a pokryty nimi całkowicie nos mógł wskazywać zbytnie zamiłowanie do butelki. Zaniedbany ubiór, składający się z ciemnej tuniki utkanej z koziej wełny i takiegoż dziurawego płaszcza, dowodził prawdziwej lub udanej nędzy. Petroniuszowi na jego widok przyszedł na myśl Homerowy Tersytes, więc też odpowiedziawszy skinieniem ręki na jego ukłon rzekł:

      – Witaj, boski Tersytesie! Jak się miewają twoje guzy, których ci nabił pod Troją Ulisses, i co on sam porabia na Polach Elizejskich?

      – Szlachetny panie – odpowiedział Chilon Chilonides – najmędrszy z umarłych, Ulisses, zasyła przeze mnie najmędrszemu z żyjących, Petroniuszowi, pozdrowienie i prośbę, by okrył nowym płaszczem moje guzy.

      – Na Hekate Triformis! – zawołał Petroniusz – odpowiedź warta płaszcza…

      Lecz dalszą rozmowę przerwał niecierpliwy Winicjusz, który spytał wręcz:

      – Czy wiesz dokładnie, czego się podejmujesz?

      – Gdy dwie familie w dwóch wspaniałych domach nie mówią o niczym innym, a za nimi powtarza wiadomość połowa Rzymu, nietrudno wiedzieć – odparł Chilon. – Wczorajszej nocy odbito dziewicę, wychowaną w domu Aula Plaucjusza, imieniem Ligia albo właściwie: Kallina, którą twoi niewolnicy, o panie, przeprowadzali z pałacu cezara do twej insuli, ja zaś podejmuję się odnaleźć ją w mieście lub jeśli, co jest mało prawdopodobnym, opuściła miasto, wskazać ci, szlachetny trybunie, dokąd uciekła i gdzie się ukryła.

      – Dobrze! – rzekł Winicjusz, któremu podobała się ścisłość odpowiedzi. – Jakie masz do tego środki?

      Chilo uśmiechnął się chytrze:

      – Środki ty posiadasz, panie, ja mam tylko rozum.

      Petroniusz uśmiechnął się także, albowiem był zupełnie zadowolony ze swego gościa.

      „Ten człowiek może odnaleźć dziewczynę” – pomyślał.

      Tymczasem Winicjusz zmarszczył swe zrośnięte brwi i rzekł:

      – Nędzarzu, jeśli mnie zwodzisz dla zysku, każę cię zabić pod kijami.

      – Filozofem jestem, panie, a filozof nie może być chciwym na zysk, zwłaszcza na taki, jaki wspaniałomyślnie obiecujesz.

      – Ach, jesteś filozofem? – spytał Petroniusz. – Eunice mówiła mi, że jesteś lekarzem i wróżbitą. Skąd znasz Eunice?

      – Przychodziła do mnie po radę, gdyż sława moja obiła się o jej uszy.

      – Jakiejże chciała rady?

      – Na miłość, panie. Chciała się wyleczyć z bezwzajemnej miłości.

      – I wyleczyłeś

Скачать книгу