Macierewicz i jego tajemnice. Tomasz Piątek

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Macierewicz i jego tajemnice - Tomasz Piątek страница 12

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Macierewicz i jego tajemnice - Tomasz Piątek

Скачать книгу

w grudniu 2016 r.55. Przekazał mi to, co usłyszał od Niezgody. W lubelskim UOP-ie Niezgoda miał się dowiedzieć o dokumentach obciążających Roberta Luśnię i o tym, że Macierewicz je ukrył, aby Luśnię chronić. Było to w tym samym czasie, w którym Niezgoda tropił Bogatina. To ciekawa zbieżność. Spójrzmy: Niezgoda śledzi człowieka, który przerzuca nieswoje pieniądze z lewa na prawo. I trafia na Luśnię, o którym nie wiadomo, skąd wziął swoje pieniądze…

      Czy Zbigniew Niezgoda odkrył ślady jakichś przekrętów finansowych? Czy Macierewicz krył ewentualne związki Luśni z Bogatinem?

      Według Blajerskiego chodziło o esbeckie sprawy. Prokurator uważa, że papiery znalezione przez Niezgodę dotyczyły współpracy Roberta Luśni z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. Konfidencka przeszłość Luśni nie była wtedy powszechnie znana. Publicznie i ostatecznie zdemaskowano go dopiero w latach 2003–2006. W latach 90. „esbeckie kwity” byłyby dla niego kompromitujące.

      Jak dokładnie wyglądała sprawa lubelskich dokumentów Luśni?

      Gdy w latach 90. Blajerski kierował lubelską prokuraturą, nieraz musiał się kontaktować z miejscowym oddziałem UOP-u. Siłą rzeczy – gdy dochodzenia prowadzone przez UOP nabierały rozpędu, trafiały do prokuratury. Aczkolwiek lubelskie źródła mówią, że gdy Macierewicz był ministrem spraw wewnętrznych, UOP w Lublinie popadł w dziwną stagnację. Nie było wielu dochodzeń i nie było rozpędu.

      Na początku 1992 r. szefem UOP-u w Lublinie był Adam Taracha. Funkcję jego zastępcy pełnił Jerzy Portka – za komuny esbek działający w strukturach milicji. Ich najwyższym zwierzchnikiem w resorcie spraw wewnętrznych był minister Antoni Macierewicz. A bezpośrednim – główny szef UOP-u Piotr Naimski. Tak, ten sam przyjaciel Macierewicza z harcerstwa. Jego prawa ręka w różnych partiach i instytucjach.

      Na przełomie lutego i marca 1992 r. Macierewicz z Naimskim awansowali Tarachę i Portkę. Nagle i niespodziewanie. Jak to tłumaczy prokurator Blajerski? „Ludzie Portki wynosili tajne dokumenty lubelskiego UOP-u” – powiedział mi w roku 2016. „Dzięki tym dokumentom Portka wkupił się w łaski Kaczyńskiego. Awansowali za to, że dali Macierewiczowi dokumenty na Luśnię. Portka na miejsce Tarachy został szefem lubelskiego UOP-u. Taracha został zastępcą szefa UOP-u krajowego, w Warszawie. Wiem to wszystko od innego jego zastępcy, Zbyszka Niezgody. Oni Zbyszka eliminowali z UOP-u, jak mogli. Dużo by mógł powiedzieć, ale nie żyje. Niestety, nie zawsze słuchałem wszystkiego, co mówił. Nie zawsze wiedziałem, które informacje są istotne. A on nizał te informacje, wiązał ze sobą”.

      Czy to znaczy, że Macierewicz krył Luśnię? „Tak. Portka znajdował im kwity na różnych ludzi. Przez to oni mogli ukrywać te kwity, ukrywać prawdę o tych ludziach. I mieć ich w ręku” – odpowiedział Blajerski. Według niego ukrycie dokumentów znalezionych w Lublinie pomogło Luśni, bo opóźniło jego demaskację. Ale w takim razie dlaczego ludzie Macierewicza nie usunęli materiałów kompromitujących Luśnię we wszystkich esbeckich archiwach? Gdyby wyczyścili to warszawskie, Luśnia nigdy nie zostałby zdemaskowany. Czy Macierewicz aż do tego stopnia nie panował nad swoimi archiwami? A może lubelskie papiery bardziej kompromitowały Luśnię? Bardziej nawet niż to, co zostało w Warszawie? Może dotyczyły spraw i powiązań jeszcze brudniejszych niż esbeckie? Może dlatego zajęto się nimi w pierwszej kolejności?

      Na resztę mogło zabraknąć czasu. W czerwcu 1992 r. upadł prawicowy rząd Jana Olszewskiego. Razem z rządem upadł Macierewicz.

      Adam Taracha i Jerzy Portka awansowali nagle w dniach od 29 lutego do 1 marca 1992 r. Co ciekawe, w aktach sprawy lustracyjnej Roberta Luśni czytamy, że właśnie wtedy był on sprawdzany przez UOP. Dokładnie w tym samym czasie… I jakimś cudem UOP nie znalazł w przeszłości Luśni niczego złego. „Nonparel” został zdemaskowany dopiero w latach 2003–2006.

      Kto wie, może prokurator Blajerski ma rację i tajemnicze zniknięcie lubelskich papierów przyczyniło się do opóźnienia tej demaskacji?

      Trzy miesiące później, pod koniec maja, Sejm przyjął „uchwałę teczkową”. Realizując ją, Macierewicz opublikował słynną „listę agentów”, na której zamieścił współpracowników esbecji razem z ludźmi niewinnymi. To spowodowało upadek rządu Olszewskiego. Po tym upadku, a dokładnie na początku czerwca Macierewicz z Naimskim musieli opuścić Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i UOP. 7 lipca 1992 r. stanowisko stracił Taracha, ale Portka pozostał szefem lubelskiego oddziału przez następny rok. I według wielu informatorów tak kierował tą placówką, że doprowadził Zbigniewa Niezgodę do odejścia ze służby. Czy prześladował go za to, że Niezgoda nie chciał się pogodzić z ukryciem dokumentów obciążających Luśnię? I z rolą, jaką Portka odegrał w całej sprawie? A może mścił się za aresztowanie Bogatina?

      Możliwa jest też hipoteza, według której sprawa Luśni i sprawa Bogatina łączyłyby się ze sobą. Wtedy zemsta dotyczyłaby obu tych spraw.

      Tak się składa, że znany dominikanin, o. Ludwik Wiśniewski, był przewodnikiem duchowym Niezgody. Zakonnik powiedział mi, że jego przyjaciel honorowo opuścił służbę. Poszło o zasady. Jeden z kolegów Niezgody, wieloletni pracownik lubelskiego UOP-u, opowiada o całej historii bardziej szczegółowo. „Portka to było nieporozumienie” – mówi. Przyznaje, że Niezgoda mógł być w sporze ze swoim szefem Tarachą. A spór ten mógł dotyczyć Portki. Możliwe, że Portka chciał odciąć Niezgodę od esbeckich dokumentów. Kolega Niezgody dodaje też, że dużym zaskoczeniem było nagłe i trwałe zbliżenie między Tarachą a Macierewiczem i Naimskim. „To nie było naturalne, Taracha wywodził się z zupełnie innych środowisk” – stwierdza.

      Żeby dowiedzieć się więcej, zwróciłem się do osób, które zaraz potem przejęły kierowanie lubelskim UOP-em. Tadeusz Żywiec pełnił obowiązki szefa w pierwszych dniach po odejściu Portki. Zapytałem go o przyczyny konfliktu Niezgody z jego przełożonymi Tarachą i Portką.

      W odpowiedzi Żywiec się roześmiał: „Proszę zadzwonić za dwa tygodnie. Zastanowię się, czy z panem o tym rozmawiać”. Po dwóch tygodniach zadzwoniłem. „Nie, nie będę z panem o tym rozmawiał” – westchnął Żywiec.

      Po Żywcu szefem lubelskiego UOP-u został Marek Pawlikowski. Miałem do niego tzw. „dobre dojście”. Pawlikowskiemu zarekomendował mnie jego stary znajomy, dziennikarz. I Pawlikowski powiedział mi, że chce rozmawiać. Ale poprosił, żeby najpierw wysłać pytania drogą e-mailową. Wysłałem… i kontakt się urwał. Pawlikowski nie odpowiadał na e-maile i SMS-y. Nie odbierał telefonu. Tych SMS-ów, maili i telefonów było co najmniej kilkanaście. Ale adresat nie odpisywał, nie reagował. Nie napisał nawet, żeby dać mu spokój. Jak gdyby kontakt ze mną też mógł być źródłem kłopotów.

      Odbyłem również rozmowy z dwoma byłymi dowódcami służb specjalnych. Jeden z nich wywodzi się z opozycji antykomunistycznej. Drugi to stary PRL-owski wyga. Obaj mają stopień generała.

      Pierwszy z generałów powiedział mi, co następuje. Awans Tarachy z Lublina do centrali faktycznie był spektakularny. Zaraz po tym awansie Naimski spotkał się równocześnie ze wszystkimi szefami lokalnych oddziałów UOP-u. „Powiedział im coś takiego: «Patrzcie, od was niczego nie można się dowiedzieć. Trzeba was pytać. Nic sami nie mówicie»”.

      Czy w ten sposób stawiał im za wzór Tarachę? Czy chciał im powiedzieć: „Spójrzcie, kolega sam z siebie coś mi przyniósł ze

Скачать книгу