Macierewicz i jego tajemnice. Tomasz Piątek

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Macierewicz i jego tajemnice - Tomasz Piątek страница 8

Автор:
Жанр:
Серия:
Издательство:
Macierewicz i jego tajemnice - Tomasz Piątek

Скачать книгу

Macierewicza. W ciągu ostatniego ćwierćwiecza Gugulski był publicystą gazety Macierewicza „Głos”, członkiem stworzonej przez Macierewicza komisji ds. weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych oraz członkiem zespołu badającego katastrofę smoleńską – również stworzonego przez Macierewicza. Zasiadał także we władzach dobrze nam znanej fundacji Głos.

      Transakcje przeprowadzone przez Luśnię na rzecz firm Dziedzictwo Polskie i Amarant wiązały się z nieprawidłowościami i podejrzeniem popełnienia przestępstwa. W marcu 2002 r. poseł Grzegorz Kurczuk wystosował w tej sprawie interpelację. W tym samym miesiącu odpowiedział mu na nią ówczesny prokurator krajowy Karol Napierski. Z dokumentów wynika, że Luśnia pieniądze firmom Dziedzictwo Polskie i Amarant przekazywał bezprawnie. Robił to bez wiedzy innych członków władz Herbapolu Lublin. Prokuratura nie zaprzeczyła, że było to nieprawidłowe. Uznała jednak, że czyn nie wyczerpuje wszystkich znamion przestępstwa. W odpowiedzi prokuratora Napierskiego czytamy: „Od dnia 21 stycznia 2000 r. prowadzono dochodzenie, a następnie w dniu 7 marca 2000 r. wszczęto śledztwo w sprawie nieprawidłowości zaistniałych w latach 1996–1998 w związku z zarządzaniem majątkiem spółki Herbapol Lublin SA i wyrządzeniem szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, tj. o przestępstwo z art. 296 § 1 i 3 kk. Śledztwo obejmowało szereg wątków dotyczących podejmowania przez byłego wiceprezesa Herbapolu Lublin SA Roberta Luśnię decyzji gospodarczych jednoosobowo, z naruszeniem uprawnień przyznanych mu statutem spółki i regulaminem pracy zarządu, w tym […] współpracy spółki Herbapol Lublin z firmami Bemka z Gdańska, Dziedzictwo Polskie z Warszawy i Sandrax z Lublina, i wypłaty na ich rzecz łącznej kwoty 52 000 zł za usługi akwizycyjne i reklamowe […]. W dniu 23 maja 2001 r. umorzono postępowanie w części dotyczącej nadużycia w latach 1996–1998 przez wiceprezesa zarządu Herbapolu Lublin SA Roberta Luśnię przysługujących mu uprawnień poprzez zlecenie dokonywania bez wiedzy pozostałych członków zarządu wypłat środków pieniężnych spółki firmom marketingowym, agencyjno-reklamowym i prasowo-informacyjnym za rzekome usługi marketingowe, analizy polityczno-gospodarcze i reklamy, przez co wyrządził Herbapolowi SA znaczną szkodę majątkową w wysokości 143 960 zł, tj. o przestępstwo z art. 296 § 1 kk – wobec braku ustawowych znamion czynu zabronionego”27. Z tej odpowiedzi wynika, że Luśnia przelał Dziedzictwu Polskiemu pieniądze za reklamy Herbapolu Lublin w piśmie Macierewicza „Głos”.

      Spędziłem około tygodnia w Bibliotece Narodowej na dokładnym przeglądaniu wszystkich egzemplarzy „Głosu” z lat 1996–2002. Nie znalazłem tam żadnej reklamy Herbapolu Lublin. W piśmie tak ubogim w reklamy przeoczyć je byłoby trudno. Na wszelki wypadek raz jeszcze przejrzałem wszystkie egzemplarze z tamtych lat. I znowu nic nie znalazłem.

      Trafiłem tylko na cennik reklamowy pisma. Powierzchnia reklamowa była w nim tania, nawet jak na owe czasy. Z cennika wynikało, że gdyby Luśnia kupił od Dziedzictwa Polskiego powierzchnię reklamową w „Głosie” za 5 tys. zł, to Herbapol Lublin miałby w tym piśmie pięć reklam na całą stronę! Pięć wielkich reklam – albo np. 200 małych ogłoszeń. Tak czy inaczej byłoby to nie do przeoczenia.

      Ale w „Głosie” nie było ani reklam Herbapolu Lublin, ani np. ogłoszeń firm zależnych od Herbapolu. Nawet w formie luźnych wkładek, tzw. insertów (w egzemplarzach zachował się jeden insert, ale nie była to reklama Herbapolu Lublin, tylko ulotka-pocztówka z Matką Boską). Artykułów sponsorowanych promujących produkty Herbapolu też nie było.

      21 czerwca 2016 r. w TVP Info rzecznik Macierewicza, słynny Bartłomiej Misiewicz, zarzucił mi niedbałość. Dokładnie powiedział tak: „Te reklamy zostały zamieszczone. To, że «Gazeta Wyborcza» wybiórczo, jak to ma w zwyczaju, przejrzała materiały zgromadzone w Bibliotece Narodowej i nie znalazła… Bardzo przepraszam, te reklamy są zamieszczone, trzeba przejrzeć każdy egzemplarz i dopiero wtedy można o tym pisać”28.

      Dwa dni później na łamach „Gazety Wyborczej” poprosiłem rzecznika, żeby wskazał mi te reklamy. Odpowiedzi nie było. Tak samo jak nie było reklam Herbapolu Lublin w gazecie Macierewicza.

      Ale skoro reklam nie było, to za co Luśnia płacił Macierewiczowi? Czyżby to była przysługa dla kolegi z fundacji?

      Jeden z moich lubelskich informatorów sugeruje, że mogła to być odpłata za przysługę. Dodajmy: odpłata za przysługę, dzięki której Luśnia stał się milionerem.

      W latach 60., 70., i 80. Luśnia był niezamożnym warszawiakiem. Ale w połowie lat 90. pojawił się nagle w Lublinie z dużymi pieniędzmi. I wykupił udziały w Herbapolu, stając się jej drugim głównym udziałowcem. Skąd Luśnia miał pieniądze?

      Według niektórych informatorów na przełomie lat 80. i 90. handlował z Rosjanami na Stadionie Dziesięciolecia (na słynnym Jarmarku Europa, reklamowanym wtedy jako największy bazar na naszym kontynencie). Luśnia miał handlować ciuchami albo – jak podaje jedno ze źródeł – komputerami i częściami komputerowymi.

      Handel z Rosjanami – brzmi ciekawie. A na pewno efektownie. Ale czy na bazarze Luśnia mógł się dorobić aż takich pieniędzy? Mój informator z Lublina, związany z tamtejszym wymiarem sprawiedliwości, sugeruje, że Luśnia czerpał zyski z bardziej lukratywnego biznesu. I że konkretnymi pieniędzmi dysponował już na początku lat 90.: „W 1991 r. Luśnia kupił wytwórnię odczynników chemicznych. Nie byłoby w tym nic sensacyjnego, gdyby nie to, że […] prokuratorzy dopadli dwie wytwórnie amfetaminy pod Warszawą. Bo wcześniej szwedzcy policjanci w Ystad dopadli niejaką panią J. Ona miała cztery butle gazowe wypełnione amfetaminą zamiast gazu […]. Szwedzi powiadomili nas. Namierzając kontakty pani J., trafiliśmy na dwie wytwórnie pod Warszawą. Tam była polska technologia wytwarzania amfetaminy. Okazało się, że polska amfetamina jest robiona z BMK. Taka substancja. No i wtedy sobie przypomnieliśmy, że u Luśni, w jego wytwórni odczynników chemicznych, zaginęło półtorej tony BMK… Jednak śledztwo niczego nie mogło wykazać – było spóźnione o jakieś 9 lat, bo toczyło się w 1999 r.”.

      Ale lubelski informator mówi też o jeszcze innym źródle kapitału Luśni. Kasę miał dać… Antoni Macierewicz. Tym razem chodzi o wydarzenia z 1992 r. „Macierewicz otrzymał misję od Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego [prawicowej partii, której Macierewicz był członkiem do roku 1992 – przyp. T.P.]. Wyjechał do Stanów Zjednoczonych zebrać kasę na kampanię wyborczą dla ZChN-u. To wiem od Wasiutyńskiego. [Wojciech Wasiutyński to wybitny działacz narodowy, po wojnie był na emigracji w Wielkiej Brytanii i USA, zmarł w roku 1994 – przyp. T.P.]. Macierewicz zebrał mnóstwo pieniędzy, co najmniej kilkadziesiąt tysięcy dolarów, a ZChN nie dostał ani grosza. To poszło na nową partię Macierewicza, Ruch Katolicko-Narodowy. Tam przybocznym Macierewicza od gospodarki był właśnie Luśnia”.

      W tym samym czasie prywatyzowano Herbapol Lublin, wtedy jeszcze należący do państwa. Ministerstwo Przekształceń Własnościowych oraz sami pracownicy firmy szukali dla niej inwestora prywatnego. „I Macierewicz wystawił Luśnię jako inwestora” – opowiada dalej mój informator. „Za kasę biednych Polonusów z Ameryki”. To by znaczyło, że Luśnia miał się za co odwdzięczać Macierewiczowi, gdy parę lat później wykupywał nieistniejące reklamy Herbapolu Lublin w piśmie „Głos”.

      Ważna uwaga: wiele informacji, które uzyskałem od tego lubelskiego informatora, znalazło później potwierdzenie. Częściowo i ta o wytwórni odczynników chemicznych. Nie wiem, co z niej znikało i za czyją sprawą, ale wiem, że Luśnia faktycznie ją miał. Gdy został posłem i media prześwietliły jego majątek, dopatrzyły się również wytwórni odczynników.

      15 listopada 2001 r. „Dziennik

Скачать книгу