Królowa Margot. Aleksander Dumas

Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Królowa Margot - Aleksander Dumas страница 16

Królowa Margot - Aleksander Dumas

Скачать книгу

samej rzeczy, zdawało się, że nazwisko księcia wywarło niejaki wpływ na żołnierza, lecz tenże po chwili, zapytał przybyłego o hasło.

      Naturalnie Coconnas zmuszony był się przyznać, że hasła nie zna.

      — To idź pan precz! — zawołał 'żołnierz.

      W tym samym czasie jakiś człowiek rozmawiający z oficererri służbowym, usłyszawszy, że Coconnas prosi o pozwolenie wejścia do Luwru, przerwał rozmowę i zbliżył się ku niemu; zapytał go z wyraźnym niemieckim akcentem:

      — Czego pan chcesz od księcia Gwizjuszą?

      — Chciałbym z nim pomówić — odpowiedział Coconnas.

      — Niepodobna, książę jest teraz u króla.

      — Lecz ja otrzymałem rozkaz na piśmie, ażebym przybył do Paryża.

      — A! pan masz rozkaz na piśmie?

      — Tak jest, i przybyłem umyślnie z bardzo odległych stron.

      — A! przybyłeś pan z daleka?

      — Aż z Piemontu.

      — Topsze! topsze! To co innego. Jak się pan nazywasz?

      — Hrabia Annibal de Coconnas!

      — Bardzo topsze! Daj mi pan list, panie Annibalu.

      — Na honor, to jakiś grzeczny człowiek — pomyślał de La Mole — gdyby to i mnie udało się dostać podobnego przewodnika do króla Nawarry.

      — Dajże mi pan list — mówił dalej Niemiec, wyciągając rękę do Annibala, który stał nie wiedząc, co ma uczynić.

      — Lecz — odparł Piemontczyk z niedowierzaniem właściwym Włochom — nie wiem, czy mogę... nie mam honoru znać pana.

      — Jestem Pesme, należę do dworu księcia Gwizjusza.

      — Pesme... — powtórzył Coconnas — to nazwisko nie jest mi znane. — To jest pan de Besme — powiedział żołnierz stojący na warcie. — Jest cudzoziemcem, źle więc wymawia po francusku. Oddaj mu pan list i nic się nie obawiaj.

      — A... pan de Besme! — zawołał Coconnas. — Proszę, proszę, oto mój list. Bądź pan łaskaw darować mi, żem tego nie uczynił od razu. Lecz pan zapewne wiesz, że wierny sługa inaczej nie może...

      — Topsze, topsze — odpowiedział de Besme — nie farto się, panie, usprawiedliwiać.

      — Ponieważ pan jesteś tak grzeczny — rzekł La Mole zbliżywszy się z kolei — ośmielam się więc prosić go, czybyś nie raczył przyjąć także mego listu?

      — Jak pan się nazywasz?

      — Hrabia Lerac de La Mole.

      — Nie znam tego nazwiska.

      — Nic dziwnego, że nie mam szczęścia być panu znanym, nie jestem tutejszy i również jak hrabia de Coconnas przybyłem z daleka.

      — Skądże?

      — Z Prowansji.

      — Czy także z listem?

      — Z listem.

      — Czy do księcia Gwizjusza?

      — Nie, do Jego Królewskiej Mości króla Nawarry.

      — Nie jestem sługą króla Nawarry — odpowiedział de Besme stając się nagle oziębły — nie mogę fięc mu fręczyć pańskiego listu.

      I Besme, obróciwszy się tyłem do La Mole'a, poszedł do Luwru, dając znak hrabiemu de Coconnas, ażeby udał się za nim. La Mole pozostał sam.

      W tejże samej chwili z dalszych drzwi Luwru, nie opodal tych, w których znikli Besme i Coconnas, wyszło około stu ludzi.

      — Patrz! — powiedział stojący na warcie żołnierz do swego towarzysza — otóż i de Mouy ze swymi hugonotami. Jak się też wszyscy radują. Bez wątpienia król przyrzekł im, że zginie morderca, który się targnął na życie admirała i który zabił ojca de Mouya. Tym sposobem syn za jednym zamachem odpłaci za dwóch.

      — Słuchaj no, mój zuchu — zapytał La Mole zwracając się do żołnierza — zdaje mi się, żeś mówił, iż to jest pan de Mouy?

      — Tak.

      — I że ci panowie, co mu towarzyszą, są...

      — Heretykami. W istocie, mówiłem to.

      — Dziękuję — powiedział La Mole, nie zważając niby na ów pogardliwy epitet, jakim żołnierz darzył protestantów. — Więcej już wiedzieć nie pragnę.

      I przystąpiwszy do naczelnika hugonotow, rzekł:.

      — Dowiedziałem się, że nazywasz się pan de Mouy.

      — Tak, panie — odpowiedział grzecznie oficer.

      — Pańskie nazwisko znane jest jako filar kościoła protestanckiego, ośmielam się przeto upraszać go o pewną łaskę.

      — O jaką, panie? Lecz pierwej pozwól mi pan zapytać, z kim mam zaszczyt mówić.

      — Z hrabią Lerac de La Mole. Obaj nawzajem skłonili się.

      — Słucham pana — powiedział de Mouy. , — Przyjechałem z Aix i przywiozłem list od pana d'Auriac, gubernatora Prowansji. List ten jest zaadresowany do króla Nawarry i zawiera w sobie wiadomości bardzo ważne i nie cierpiące zwłoki. Racz mi więc pan powiedzieć, jakim sposobem mógłbym się dostać do Luwru i wręczyć pismo królowi.

      — Nic łatwiejszego, jak dostać się do Luwru — pdpowiedział de Mouy — zdaje mi się tylko, że król Nawarry bardzo jest teraz zajęty. Zresztą, jeżeli pan chcesz, mogę cię zaprowadzić do pokoi królewskich. Reszta do pana należeć będzie.

      — Bardzo jestem panu zobowiązany.

      — Chodźmy więc — powiedział de Mouy.

      Po czym zsiadł z konia, rzucił cugle masztalerzowi, oznajmił żołnierzowi hasło, wprowadził La Mole'a do zamku i otwierając drzwi do pokoi króla, rzekł:

      — Wejdź pań.

      Po tych słowach skłonił się i wyszedł.

      La Mole, pozostawszy sam, obejrzał się naokoło. Przedpokój był pusty; jedne z drzwi prowadzących do wewnątrz pałacu były otwarte. Postąpił kilka kroków i znalazł się w wąskim korytarzu. Zapukał i zapytał, żadnej jednak nie otrzymał odpowiedzi. W tej części Luwru panowała jak najgłębsza cisza.

      — Mówiono mi tyle o etykiecie — pomyślał La Mole — a tu można wejść jak na plac, potem wyjść i nikt

Скачать книгу