Zimowa opowieść. Stephanie Laurens
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zimowa opowieść - Stephanie Laurens страница 14
– Trochę bardziej na lewo – zakomenderowała Helena.
Claire wymieniła spojrzenie z Danielem, a później posłusznie przesunęła gałąź ostrokrzewu nieco w lewą stronę nad centralnym kominkiem w Wielkiej Sali. Ogromne pomieszczenie miało bowiem cztery różnych rozmiarów kominki wbudowane w ściany. Jak dotąd ozdobili dwa z nich – ku zadowoleniu dziewcząt i trójki starszych obserwatorów.
Louisa, która w towarzystwie trzech kuzynek przyglądała się układaniu ostrokrzewu, skinęła głową energicznie.
– Idealnie.
Zerkając na pozostałych i szukając na ich twarzach aprobaty, Claire powstrzymała odruch, aby wznieść oczy do nieba, i położyła gałąź na choinie, którą dziewczęta wcześniej przystroiły kamienny gzyms.
– Jeszcze tylko kilka gałązek i będzie gotowe. – Annabelle podeszła do wielkiego kosza na polana, w którym złożyły ostrokrzew.
Juliet ruszyła za nią i we dwie zaczęły wybierać mniejsze gałązki.
– Weźmy świece i szyszki – dodała Louisa.
Obie z Therese podeszły do stołu, na którym złożono jedne i drugie.
Daniel wraz z Claire spojrzał na czterech lokajów dokooptowanych do pomocy w wieszaniu jedliny nad czterema wejściami do sali. Mężczyźni, balansując na drabinach i taboretach, rozciągali sznur między gwoździami, które najwyraźniej wbito w ściany już dawno temu w tym samym celu, by stworzyć sieć mającą utrzymać gałęzie na miejscu. Louisa i dziewczęta udzieliły wyraźnych wskazówek. Jedlina miała zostać powieszona po obu stronach łuków. Później już same zamierzały powtykać w nie gałązki ostrokrzewu.
Daniel doszedł do wniosku, że w którymś momencie powieszą też pod łukami jemiołę. Nie miał pojęcia, co z nią zrobiły, podejrzewał jednak, że obecnie spoczywa na dnie kosza na drewno, ukryta pod ostrokrzewem. Rozejrzawszy się po sali, zerknął na Claire.
– Wygląda na to, że pozostaje nam tylko ułożyć choinę na ostatnim kominku.
Z rozbawieniem w oczach uniosła brwi.
– I chyba powinniśmy się tym zająć, zanim Louisa albo Helena wymyślą nam jakąś inną robotę.
Daniel uśmiechnął się szeroko i podszedł razem z nią do ostatniego nieprzystrojonego kominka. Po drodze zatrzymał się tylko, aby wziąć kilka jodłowych gałęzi złożonych w kącie sali.
Therese, która stała przy jednym z długich stołów i pomagała Lousie wstawiać świece do świeczników z kutego srebra, spojrzała na Daniela i Claire, a potem, opuściwszy wzrok, zbliżyła się do kuzynki i szepnęła:
– A co z jemiołą?
Louisa uniosła głowę, gdy dołączyły do nich Annabelle i Juliet, które skończyły ozdabianie choiny ostrokrzewem. Kiedy pozostałe zajęły się sortowaniem szyszek pod względem wielkości, odparła cicho:
– Chyba powiesimy ją później. – Spojrzała przez ramię na babkę i dwójkę starszych w fotelach na podwyższeniu. – Zawsze uważałam, że to najlepiej działa z zaskoczenia. Mogłybyśmy się tu zakraść, kiedy wszyscy będą przygotowywali się do kolacji. To będzie najlepszy moment. Nie ma sensu wieszać jej wcześniej… zawsze słyszałam, że jemioła nabiera magicznej mocy dopiero o zmierzchu w Wigilię.
Annabelle potwierdziła.
– A tutaj się mówi, że zachowuje ją do zachodu słońca w Dzień Świętego Szczepana. – Po chwili dodała: – Przez półtorej godziny nikt nie będzie tu zaglądał, nawet żaden ze służących.
– Myślicie, że możemy zostawić jemiołę tam, gdzie jest? – Therese spojrzała na kosz.
– Nikt jej nie zauważy, dopóki będzie przykryta porządną warstwą ostrokrzewu – odparła Louisa. – Można by tak to urządzić, by kosz stał się elementem dekoracji.
– Uprzedzę lokajów – rzuciła Annabelle.
Juliet zerknęła na dwóch służących, którzy pracowali przy najbliższym wejściu.
– Musimy zwrócić uwagę, dokąd zabiorą drabiny.
– Zostawią je gdzieś w pobliżu – mruknęła Annabelle. – Zwykle są trzymane w schowkach w pobliżu stajni, ale nikomu nie będzie się chciało po nie iść, gdyby coś spadło, więc zostaną schowane w jakimś kącie. Wymyślę powód, aby o to spytać.
– Dobrze… zdecydowałyśmy gdzie i jak. Tyle że, gdy tu wrócimy, będziemy musiały działać szybko i sprawnie. – Louisa spojrzała w oczy reszcie dziewcząt i uśmiechnęła się lekko. – A na razie możemy kontynuować zabawę przy wieszaniu ostatnich dekoracji.
Pozostałe odpowiedziały uśmiechami.
Daniel zatrzymał się przy Claire i zlustrował efekty pracy dziewczynek – oraz lokajów.
– Nie przestanie mnie zdumiewać, ile mogą dokonać nasze uczennice.
– Jeśli sobie coś postanowią – zwróciła mu uwagę. – W tym przypadku naprawdę im się chciało i muszę przyznać, że rezultaty są wspaniałe.
Jeszcze niedawno dość ascetyczna Wielka Sala teraz wyglądała odświętnie, przystrojona ostrokrzewem i jedliną, z szyszkami i ze świecami ustawionymi na wszystkich czterech kominkach oraz pośrodku długich stołów. Na kominkach płonął ogień; panowało ciepło, a tańczące płomienie rzucały na ściany pogodny blask.
Daniel, który przyglądał się przez chwilę czterem dziewczętom kręcącym się pośrodku wielkiego pomieszczenia i wyraźnie zachwyconym swoim dziełem, mruknął:
– Rzeczywiście miały motywację.
On też był zmotywowany, ale nagle ogarnęła go niepewność. Skierował wzrok na Claire, która właśnie spoglądała na mały zegarek przypięty do kołnierzyka.
– Wielkie nieba! Już po południu. Ależ szybko minął ranek! – Podniosła głowę i spojrzała na dziewczęta, nie na niego. – Panienki! Chodźcie, pora umyć ręce i przygotować się do lunchu.
Daniel czekał w pobliżu, jak przystało na sumiennego guwernera, podczas gdy Claire zebrała dziewczęta, dopilnowała, by wzięły płaszcze, kapelusze i szaliki, a następnie wyprowadziła je z Wielkiej Sali… nawet na niego nie spojrzawszy.
Ani razu.
Miał wrażenie, że dobrze się ze sobą czują, że jej opór, z czegokolwiek wynikał, słabnie, znika, a jednak, kiedy wrócili do Wielkiej Sali, coś się zmieniło.
Wycofała się, zamknęła w sobie, i nagle wytworzył się pomiędzy nimi dystans, którego nie śmiał skrócić. Może ta jej nagła powściągliwość była spowodowana obecnością trójki obserwatorów na podwyższeniu.
Niepokój