Deniwelacja. Remigiusz Mróz
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Deniwelacja - Remigiusz Mróz страница 26
Forst nie miał pojęcia, dlaczego musi tego wysłuchiwać. Spojrzał na Artioma, spodziewając się, że ten wyciągnie telefon. Młody Rosjanin jednak trwał w bezruchu, wodząc wzrokiem wzdłuż horyzontu.
– Dlaczego mi o tym mówisz?
Siergiej zignorował pytanie.
– I co tutaj robimy? – dodał Forst. – Zasolone jezioro to niezbyt dobre miejsce, by ukryć ciało.
Rosjanin zaśmiał się cicho.
– Rzeczywiście – przyznał. – To nie byłoby z mojej strony zbyt roztropne.
– Więc?
– Lubię to miejsce – odparł niemal niewinnie Bałajew. – Niektórym przeszkadza mocny zapach soli, ale mi nie.
Podszedł powoli do linii brzegowej, podniósł niewielki kamyk, a potem zważył go w dłoni.
– W sezonie godowym znajduje się tu przeszło dwa tysiące flamingów – dodał. – Widziałeś z pewnością jakieś po drodze z lotniska.
– Nie rozglądałem się.
– Twoja strata – odparł ciężko Siergiej. – Ale teraz skorzystasz. Kąpiel w Salinas to samo zdrowie. Nie dość, że pomaga oczyścić organizm, to jeszcze działa dobrze na skórę. Dowiedziono też, że zapobiega chorobom układu oddechowego.
Z jakiegoś powodu to wszystko w ustach tego człowieka brzmiało niepokojąco.
– Błotem trzeba wysmarować się przynajmniej na trzydzieści minut, tak twierdzą specjaliści. Ja najczęściej spędzam tu trochę więcej czasu. Nie ma drugiego miejsca, w którym potrafię tak się zrelaksować.
Forst ściągnął brwi. Popatrzył na Borysa, potem na Artioma. Obaj jakby na coś czekali.
Po chwili zrozumiał na co.
– Cudowne uczucie – dodał Siergiej. – Pod warunkiem że nie masz żadnego ukąszenia ani zadrapania.
Wiktor w jednej chwili poczuł się, jakby z siarczystego mrozu wszedł do przegrzanego pomieszczenia. Fala gorąca zdawała się go oplatać jak przyciasne ubranie.
– Poczekaj…
Bałajew skinął na swoich towarzyszy. Ci zareagowali natychmiast, najwyraźniej doskonale wiedząc, czego szef od nich oczekuje. Forst zdążył jedynie pomyśleć, że to nie pierwszy raz, kiedy to robią.
Jeden mocno go przytrzymał, podczas gdy drugi zerwał z niego koszulę. Zaraz potem ściągnęli mu spodnie.
Bałajew stanął nad nim i powiódł wzrokiem po jego ciele.
– Musiałeś naprawdę sporo w życiu przejść.
Wiktor chciał odpowiedzieć, ale w tym samym momencie jeden z goryli wepchnął mu knebel do ust. Gazę lub watę, Forst nie zdążył dostrzec.
Kiedy Siergiej wyciągnął zza paska pochwę z nożem, wszystko stało się jasne. Obnażył ostrze, przykucnął przy Wiktorze, a potem przyjrzał się klindze. Powoli przeciągnął nią po udzie Forsta.
– Nie będę ciął głęboko – powiedział. – Nie muszę.
Wbił sztych w kilku miejscach. Potem połączył je, jakby rysował jakiś kształt.
Kontynuował tak przez kilka długich minut. Forst nie czuł przemożnego bólu, nacięcia rzeczywiście nie były głębokie. Problem polegał na tym, że po chwili pokrywały właściwie całe jego ciało.
– Zanurzymy cię najpierw na próbę – odezwał się Siergiej. – Potem pokażemy ci, jak wiele potrafimy zdziałać za pomocą samej słonej wody.
Podnieśli go i powoli przenieśli nad taflę. Wrzucili go do wody bez słowa, a Wiktor odniósł wrażenie, jakby coś rozrywało jego ciało od środka.
Sól wniknęła w rany jak woda w suchą gąbkę. Mimo knebla Forst wydał z siebie dziki, zwierzęcy ryk. Miał wrażenie, że to nie drobinki soli wypełniają rozcięcia na jego ciele, ale niewielkie szpilki.
Miriady niewielkich szpilek. Ostrych jak brzytwa, wsuwanych z impetem. Aż do samego końca.
Nerwy zdawały się porażone. Umysł także. Po raz pierwszy w życiu Forst nie potrafił powstrzymać przeraźliwego krzyku, który wydobywał się z jego płuc.
W końcu wyciągnęli go z wody i rzucili na piach. Miał wrażenie, że od momentu, kiedy go podnieśli, minęły długie godziny.
Chlusnęli na niego wodą z niewielkiego pojemnika. Niewiele pomogło.
Siergiej odczekał kilka chwil, nim Forstowi udało się w końcu okiełznać przeraźliwe uczucie, jakby ktoś rozdzierał go żywcem. Przynajmniej na tyle, by nie wyć z bólu.
Wyciągnęli mu knebel.
– To była krótka próba – oznajmił Bałajew. – Miała ci uświadomić, co cię czeka, jeśli nie dowiem się tego, czego chcę.
Forst łapczywie wziął haust powietrza, jakby dopiero co wychynął spod wody.
– Zrozumiałeś?
– T-ta…
Urwał. Nie miał siły skończyć.
– Powiesz mi wszystko – dodał Siergiej. – Dlaczego mnie szukałeś, co tutaj robisz, co planowałeś. Kiwnij głową na znak, że mogę na to liczyć.
Forst skinął głową. W tej chwili zgodziłby się na wszystko, byleby po raz kolejny nie zanurzyli go w wodzie.
– Najpierw jednak skorzystam z twojej oferty – oświadczył Bałajew. – Załatwimy tę sprawę z telefonem. Zadzwonię, porozmawiam z twoim znajomym, a ty w tym czasie dojdziesz do siebie.
Wiktor odwrócił głowę i spróbował wypluć nieco słonej wody, którą musiała nasiąknąć gaza, kiedy miotał się w jeziorze. Nawet do tak prostej czynności nie starczyło mu jednak sił. Woda wraz ze śliną zwisły z kącika ust.
– Ohyda – rzucił Siergiej.
Poklepał Forsta po policzku, a potem wyciągnął rękę w stronę Artioma. Ten podał mu telefon.
– Numer.
Forst próbował się odezwać, ale bezskutecznie. Rany nadal go paliły, jakby ktoś przykładał do nich rozżarzone węgle. Na Boga, w życiu rzeczywiście wiele go spotkało, ale nie miał wątpliwości, że do podobnych tortur nikt nawet się nie zbliżył.
Wstrząsnął