Noc nad oceanem. Ken Follett
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Noc nad oceanem - Ken Follett страница 26
Nałożyła kapelusz i wyszła z płaszczem przerzuconym przez ramię. Na szczęście samochód zapalił za pierwszym razem. Wyprowadziła go z podjazdu i ruszyła w kierunku Manchesteru.
Podróż była koszmarna. Bardzo się jej śpieszyło, ale musiała jechać w żółwim tempie, ponieważ reflektory wozu były zaklejone i widziała tylko na kilka metrów przed sobą, a ponadto wszystko rozmazywało się jej w oczach, ponieważ nie mogła przestać płakać. Gdyby nie znała dobrze drogi, zapewne rozbiłaby wóz.
Przejechanie piętnastu kilometrów zajęło jej ponad godzinę.
Kiedy w końcu zatrzymała samochód przed hotelem Midland, była wykończona. Przez minutę siedziała nieruchomo, usiłując się pozbierać. Wyjęła kosmetyczkę i upudrowała twarz, żeby ukryć ślady łez.
Wiedziała, że Mark będzie miał złamane serce, ale upora się z tym. Wkrótce zacznie postrzegać to jako letnią przygodę. Mniej okrutne będzie zakończenie krótkiego, namiętnego romansu niż rozbicie małżeństwa z pięcioletnim stażem. Ona i Mark zawsze będą czule wspominać lato 1939…
Znów zalała się łzami.
Po chwili doszła do wniosku, że nie ma sensu tak siedzieć i rozmyślać. Powinna pójść do Marka i zakończyć sprawę. Ponownie poprawiła makijaż i wysiadła z samochodu.
Przeszła przez hotelowy hol i wspięła się po schodach na górę, nie zatrzymując się przy recepcji. Znała numer pokoju Marka. Oczywiście odwiedziny samotnej kobiety w pokoju hotelowym mężczyzny mogły wywołać skandal, ale postanowiła zaryzykować. Alternatywą byłoby spotkanie z Markiem w holu lub w barze, a nie mogła przekazać mu takiej wiadomości w miejscu publicznym. Nie rozglądała się, więc nie wiedziała, czy widział ją ktoś ze znajomych.
Zapukała do drzwi. Modliła się, żeby był w pokoju. A jeśli postanowił pójść do restauracji lub do kina? Co wtedy? Na to pytanie nie znalazła odpowiedzi i zapukała ponownie, tym razem mocniej. Jak mógł o tej porze pójść do kina?
Potem usłyszała jego głos.
– Tak?
Zapukała jeszcze raz i rzuciła:
– To ja!
Usłyszała szybkie kroki. Drzwi otworzyły się na oścież i stanął w nich Mark ze zdziwioną miną. Uśmiechnął się radośnie, a potem wciągnął ją do środka i wziął w ramiona, ledwie zamknęły się za nią drzwi.
Teraz czuła się tak nielojalna wobec niego jak wcześniej wobec Mervyna. Pocałowała go z poczuciem winy i ogarnął ją znajomy żar pożądania, ale odsunęła się.
– Nie mogę z tobą wyjechać – powiedziała.
Zbladł.
– Nie mów tak.
Rozejrzała się po apartamencie. Pakował się. Szafa i szuflady komody były otwarte, jego walizka stała na podłodze, a wszędzie leżały złożone koszule, równo ułożone kupki bielizny i woreczki z butami. Był taki porządnicki.
– Nie mogę – powtórzyła.
Wziął ją za rękę i pociągnął do sypialni. Usiedli na łóżku. Wyglądał na przybitego.
– Nie mówisz poważnie – rzekł.
– Mervyn mnie kocha i jesteśmy razem już pięć lat. Nie mogę mu tego zrobić.
– A co ze mną?
Spojrzała na niego. Miał na sobie ciemnoróżowy sweter i muszkę, szaroniebieskie flanelowe spodnie i eleganckie półbuty ze skóry typu cordovan.
– Obaj mnie kochacie – powiedziała. – Jednak on jest moim mężem.
– Obaj cię kochamy – rzekł Mark – ale ja cię także lubię.
– Myślisz, że on mnie nie lubi?
– Sądzę, że nawet cię nie zna. Posłuchaj. Mam trzydzieści pięć lat. Byłem już zakochany. Raz miałem romans, który trwał sześć lat. Nigdy nie byłem żonaty, ale znam się na tym. Po prostu wiem, że to jest dobre. Nic nigdy nie wydawało mi się równie dobre. Jesteś piękna, zabawna, ekscentryczna, bystra i uwielbiasz się kochać. Ja jestem przystojny, zabawny, ekscentryczny, bystry i chcę się z tobą teraz kochać…
– Nie – zaprotestowała, ale bez przekonania.
Delikatnie przyciągnął ją do siebie i pocałował.
– Jesteśmy dla siebie stworzeni – zamruczał. – Pamiętasz, jak pisaliśmy do siebie pod tą wywieszką z nakazem zachowania ciszy? Zrozumiałaś tę grę natychmiast, bez wyjaśnień. Inne kobiety uważają, że jestem stuknięty, ale ty lubisz mnie takiego.
To prawda, pomyślała, a kiedy ona robiła dziwne rzeczy, na przykład paliła fajkę, chodziła bez majtek, a raz nawet poszła na mityng faszystów i włączyła alarm pożarowy, Mervyn się złościł, natomiast Mark śmiałby się radośnie.
Pogładził jej włosy, a potem policzek. Powoli opuszczał ją strach i uspokoiła się. Oparła głowę na jego ramieniu i pozwoliła, by jego wargi muskały miękką skórę jej szyi. Poczuła jego palce na swoim udzie, pod sukienką, gładzące ciało nad pończochami. Nie tak to miało być, pomyślała niepewnie.
Delikatnie popchnął ją na łóżko i kapelusz spadł jej z głowy.
– Nie powinniśmy – odezwała się słabym głosem.
Pocałował ją w usta, lekko skubiąc jej wargi swoimi. Poczuła jego palce przez cienki jedwab majteczek i zadrżała z rozkoszy. Po chwili jego dłoń wsunęła się pod bieliznę.
Wiedział, co ma robić.
Pewnego dnia na początku lata, gdy leżeli nadzy na hotelowym łóżku, a przez otwarte okno docierał do nich szum fal, powiedział:
– Pokaż mi, jak sama się dotykasz.
Była zmieszana i udała, że nie rozumie.
– Co masz na myśli?
– No wiesz. Kiedy sama się dotykasz. Pokaż mi. Wtedy będę wiedział, co lubisz.
– Nie dotykam się – skłamała.
– No cóż… Kiedy byłaś panną, zanim wyszłaś za mąż, musiałaś to robić, bo wszyscy to robią. Pokaż mi.
Już miała odmówić, ale uświadomiła sobie, jakie to będzie seksowne.
– Chcesz, żebym pobudziła się sama, a ty będziesz patrzył? – zapytała głosem ochrypłym z podniecenia.
Uśmiechnął się łobuzersko i skinął głową.
– Masz na myśli… aż do końca?
– Aż