Zanim nadejdzie jutro Tom 2 Ziemia ludzi zapomnianych. Joanna Jax
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zanim nadejdzie jutro Tom 2 Ziemia ludzi zapomnianych - Joanna Jax страница 17
Niekiedy myślał sobie, jak wiele straciła Nina. A mogła mieć wszystko. Spokój, jedzenia w bród i wygodnie życie. Teraz zapewne podąża jakimś zatęchłym pociągiem, by pewnego dnia wysiąść na kompletnym pustkowiu, gdzie, tak samo, jak na początku wieku, ludzie żyli w ziemiankach i spali na klepiskach. W miejscu, gdzie zapomniano o ludziach. O tym, że w ogóle tam są.
– Poznaj mnie z nią, może jej pomogę. – Aristow oblizał wargi.
Pięknej żony sędziego nie trzeba było zbyt długo namawiać na spotkanie z człowiekiem, który chciał pomóc jej mężowi. Zaprosiła Potopka wraz z Aristowem do siebie i nawet posprzątała na tę okoliczność, by podjąć gościa niemalże z honorami. Co prawda na stole pojawiła się bardzo skromna kolacja, ale nie zabrakło kryształowej karafki z wódką.
Aristow pomyślał, że Elżbieta Ratajska jest prawie tak urodziwa, jak Nina Korcz, chociaż może zbyt szczupła jak na jego gust. Wdzięczył się do niej i obiecywał pomoc. Cokolwiek ta zdesperowana kobieta chciała usłyszeć, padało z jego ust. Spędzili miło wieczór i Aristow zapowiedział się na następny dzień. Przyrzekł, że dowie się wszystkiego, co dotyczyło sędziego Ratajskiego i dołoży wszelkich starań, by pomóc mu wyjść z więzienia.
Elżbieta Ratajska była cała rozpromieniona. Oczy jej błyszczały, rumieńce wystąpiły na policzki i Potopek stwierdził, że teraz wygląda dokładnie tak jak przed wojną, gdy przychodziła z mężem do Zacisza. Lubił wtedy na nią patrzeć. Jak tańczyła z gracją w ramionach tego dziwkarza, gdy wkładała małe kąski potraw do ust i przeżuwała je, ani na chwilę ich nie otwierając. Prawdziwa dama. Marzyło mu się wówczas, żeby tak spędzić z nią chociaż jeden wieczór, posłuchać jej subtelnego głosu i popatrzeć w błękitne oczy. A teraz zżymał się na myśl, że musi ją oddać w łapska tego bydlaka. Nie miał pojęcia, dlaczego był aż tak zdesperowany i w ogóle się na to zgodził. Teraz, siedząc z nimi w saloniku, żałował z całego serca tego, co uczynił. Wiedział jednak, że już nie może odwrócić sytuacji, bowiem Ratajska chwyci się wszystkiego, co będzie mogło uratować jej męża. Odżyła w niej nadzieja i sprawiła, że Elżbieta wypiękniała i wypogodniała. Cóż z tego, jeśli wszystko, co mówił Aristow, było kłamstwem. Nie raz ta sowiecka świnia powoływała się na wpływy, szafowała obietnicami, które na końcu okazywały się gówno warte.
Potopek wyszedł od Ratajskiej z miną zbitego psa. Był kompletnie skołowany. Nagle usłyszał głos Aristowa:
– No, Potopek, nareszcie się postarałeś.
Wiesław milczał, czując, jak wzbiera w nim wściekłość.
– Jakież ona ma długie nogi… Cudowna kobieta, po prostu cudowna – ciągnął Aristow.
– Niech pan nie robi jej krzywdy, kapitanie – wydukał Potopek.
– Ja? Kobiecie krzywdę? – Roześmiał się.
– Ona liczy na to, że jej mąż wyjdzie z więzienia, że… – Głos uwiązł mu w gardle.
– Tak, wiem, na co liczy, ale uwierz, za kilka miesięcy zapomni o mężu i będzie pragnęła tylko mnie – z przekonaniem oznajmił Aristow.
Potopek wcale nie był tego pewien. To nie była tego rodzaju kobieta. Ona miała swoje zasady, które mogła złamać jedynie w imię wyższych celów. Nie wierzył, że zapomni o swoim mężu. Co prawda nie był jej wart i zasługiwała na kogoś lepszego, ale Potopek żywił przekonanie, że na pewno nie jest nim Boris Aristow.
Następnego dnia każdym z mężczyzn targały inne uczucia.
Boris był podekscytowany i zastanawiał się, w jaki sposób olśnić Elżbietę Ratajską, by okazała właściwą wdzięczność. I co powinien zrobić, by nie powtórzyła się sytuacja, jaka miała miejsce, gdy podobne deklaracje składał Ninie Korcz-Zawiślańskiej. Pomyślał, że jeśli uda mu się ta sztuka z Ratajską, pewnego dnia i w Ninie wzbudzi podobne uczucia. Tak, wtedy ją odnajdzie i spróbuje jeszcze raz. A może będąc na zesłaniu, Nina zatęskni za nim i sama poprosi, by ją stamtąd zabrał? Musiał jednak poczekać, aż służby w Kazachstanie ulokują przybyłych tam Polaków. Niekiedy jakiś szyderczy wewnętrzny głos podpowiadał mu, że zachowuje się irracjonalnie i żyje mrzonkami. Jak można było bowiem pogodzić przymus z miłością, szantaż i obietnice bez pokrycia z bezinteresownym uczuciem? Patrzył wtedy w lustro, wzruszał ramionami i zadawał głośno pytanie:
– A czegóż mi brakuje? Przecież jestem przystojny, obyty w świecie i posiadam dobre maniery. Wylazłem z zapyziałej wioski i stałem się kimś. Może po prostu wybieram niewłaściwe kobiety? Takie, które stanowią wyzwanie. Takie, które należy najpierw złamać. Tylko co potem?
Na pewno wyglądał w tej chwili lepiej niż Paweł Zawiślański. Aristow dobrze wiedział, co z człowieka robią łagry. Zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Nawet jeśli kiedyś drogi małżonków zejdą się ponownie, oboje będą już innymi ludźmi. Zwłaszcza Zawiślański. A wtedy niech Nina spojrzy na nich obu i zobaczy, jak bardzo się różnią. Tak, zdobywanie kobiet pozornie nie do zdobycia stanowiło dla Aristowa podniesienie własnej wartości. Było niejako barometrem jego myślenia o sobie samym. Może dlatego wciąż nie mógł zapomnieć o Ninie Korcz, bo okazało się, że ona wcale nie dała się złamać. Miał jednak nadzieję, że gra, jaką rozpocznie z Ratajską, pozwoli mu zepchnąć na jakiś czas obsesję na punkcie Niny w głębokie zakamarki niepamięci.
W przeciwieństwie do Borisa Wiesław Potopek wciąż zastanawiał się, jak odkręcić całą sprawę. Postanowił, że za kilka dni odwiedzi Ratajską i ostrzeże ją delikatnie przed Aristowem. A jeśli w istocie Boris zechce naprawdę jej pomóc w zamian za kilka upojnych nocy? Co wreszcie się wydarzy, gdy Elżbieta mu uwierzy, odepchnie Aristowa na bezpieczną odległość i przez to sędzia straci życie? Boris zaczynał jawić mu się w myślach jako podstępny diabeł, obdarowany przez samego Lucyfera nieskończoną mocą decydowania o ludzkim życiu. Sędziego, Elżbiety i jego. A on miał rodzinę, która także mogła paść ofiarą Aristowa.
– Muszę mieć drugie buty, bo te całkiem drenne – mruknęła małżonka Wiesława Potopka, wyrywając go nagle z zamyślenia.
– I skąd ci je wezmę? – odburknął pod nosem.
– Daj dziengi, to sama sobie kupię – powiedziała ostro.
– Wszystko, co zarobię, oddaję ci na dom. Musisz sobie wygospodarować coś z mojej pensji.
To już wystarczyło, by Potopkowa rozpętała piekło. Przywykła już do deputatów i dodatkowych pieniędzy, tymczasem kilka dni temu mąż wręczył jej gołą, dość nędzną pensyjkę.
– A obrywki? – zapytała.
– Cienko z obrywkami w tym miesiącu.