Pracująca dziewczyna. Diana Palmer
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Pracująca dziewczyna - Diana Palmer страница 5
– Pani sposób bycia nie wydaje mi się ani trochę zabawny – osadził ją. – Ponadto nie życzę sobie, aby moja córka była narażona na wysłuchiwanie takich uwag.
– Nie ma jej tu, podobnie jak innych dzieci – odparła Merlyn, przyglądając mu się uważnie. – Pani Thorpe wspomniała, że jest pan bankierem.
– Jestem – rzucił takim tonem, jakby rozmowa z nią była męczarnią.
– Ekscytujące. – Zdusiła ziewnięcie.
– Gdzie pani kończyła studia? – spytał nieoczekiwanie.
– Na Uniwersytecie Georgii – poinformowała go i upiła łyk kawy.
– Jakaś specjalizacja?
– Nie. Historia starożytna interesowała mnie na równi z innymi okresami.
– Czy w takim razie może pani podjąć się tej pracy? – spytał szyderczo. – Ma pani jakieś referencje?
– Zupełnie jakbym się znalazła w czasach hiszpańskiej inkwizycji – odcięła się Merlyn. – Pańska matka uznała moje kwalifikacje za wystarczające.
– Rzeczywiście – poparła ją Lila i nachmurzyła się. – Cameron, nigdy bym nie przypuszczała, że potrafisz zachowywać się tak niegrzecznie w stosunku do gościa.
– Ale też wcześniej nie mieliśmy takiego – podkreślił – gościa.
– Jakie to smutne. – Merlyn uśmiechnęła się do niego promiennie. – I oto w końcu jestem.
– Muszę zadzwonić. – Cameron wstał od stołu, mierząc Merlyn jawnie niechętnym wzrokiem. – Dobrze się składa, bo jeszcze pięć minut w towarzystwie Jane Eyre i zacznę się rozglądać za jakimś tępym narzędziem.
– Podniecająca perwersja – prowokowała go dalej Merlyn. – Zwykle mężczyźni są ekstremalnie podnieceni, gdy do tego dochodzi. Jest jakaś szansa, że uwiedzie mnie pan nad jajecznicą?
Lila pospiesznie przyłożyła serwetkę do ust.
– Nawet gdybym był nastolatkiem z trądzikiem, nie wykazałbym się taką desperacją.
– Serce panu pęknie, kiedy uświadomi pan sobie, z czego zrezygnował. – Merlyn rzuciła ostatnią uwagę, zanim wszedł do domu, zatrzaskując za sobą drzwi.
Lila opuściła serwetkę i się roześmiała.
– Biedny Cameron – powiedziała w końcu. – Zawsze taki dominujący w stosunku do kobiet.
– Nie tym razem – oświadczyła z zadowoleniem Merlyn. – Jestem niezależna. Poza tym nie lubię mężczyzn.
– Istnieje jakiś powód tej niechęci?
– Narzeczony, który okazał się wysysającym krew wampirem. Zerwałam zaręczyny i usiłuję się pozbierać.
– Przykro mi.
– Mnie też. Skończyłam dwadzieścia sześć lat i jestem gotowa się ustatkować. Nie miałabym nic przeciwko mężowi i dzieciom. Jednak na razie potrzebuję czasu, aby zapomnieć o tym, co się wydarzyło.
– Jesteś jeszcze młoda, kochanie – zapewniła ją z uśmiechem Lila.
– Chyba tak – zgodziła się Merlyn i zmieniła temat. – Gdzie będziemy pracować? Wewnątrz? – Spojrzała niespokojnie na dom.
– Nie byłoby to rozsądne, co? – zauważyła Lila. – Oczami wyobraźni widzę, jak ciskasz przedmiotami w Camerona.
– Och, w grę wchodziłyby co najwyżej jakieś drobne meble. – Merlyn westchnęła i zmieniła ton. – Proszę się nie obawiać, pani Thorpe, przyzwyczaję się do niego, tak samo jak przekonałam się do szparagów i kabaczków.
Starsza pani znów się roześmiała.
– Zwracaj się do mnie Lila, nie pani Thorpe. Sądzę, że po jakimś czasie przywykniesz do mojego syna, a on do ciebie. Dobrze mu zrobi uzmysłowienie sobie, że nie dla każdej kobiety jest wyrocznią. – Wstała. – Jest tak ciepło, że możemy poczynić wstępne ustalenia tutaj, na patiu. Pójdę po notatnik, a ty przynieś książki, które wczoraj przydźwigałaś.
– Już po nie idę.
Po kilku minutach Merlyn wróciła z kilkoma tomami, zadowolona, że nie natknęła się na Camerona Thorpe’a.
– Amanda długo dzisiaj śpi – zauważyła, siadając przy niewielkim białym stoliku.
– Tak, ale nic w tym niezwykłego – odpowiedziała Lila. – W czasie wiosennych ferii nie pojawia się przed jedenastą. Biedne dziecko, czuje się taka samotna… Cameron na mało czasu.
– Znalazłby go, gdyby chciał – orzekła Merlyn. – Ja też czułam się samotna w dzieciństwie. Mama umarła, gdy byłam mniej więcej w wieku Amandy. Ojciec nie mógł pogodzić się ze stratą. Rzucił się w wir pracy, nie szukał kontaktu ze mną. Dopiero gdy byłam nastolatką, uprzytomnił sobie swój błąd i stopniowo zbudowaliśmy więź, ale tamte lata są bezpowrotnie stracone.
– Boję się, że Cameron będzie tak postępował przez całe życie. – Pani Thorpe wbiła wzrok w swoją smukłą piękną dłoń. – Zmarła żona nie była osobą, jakiej potrzebował. Efektowna i ekscytująca, nie lubiła przesiadywać w domu i nie chciała dzieci. Usunęłaby ciążę, gdyby Cameron nie zagroził jej, że rzuci ją na pożarcie konserwatywnej prasie. Zostawiła go natychmiast po urodzeniu Amandy. Kilka lat później zginęła w wypadku samochodowym. Tragiczny związek, i to pod każdym względem.
– Czy Amanda ją poznała?
– Nie. Marcia traktowała dziecko jak kulę u nogi, a nie bezbronną istotę, która potrzebuje matczynej miłości. Amanda ma dobre serce i charakter, lecz nie jest zbyt urodziwa. Zresztą wątpię, czy gdyby była, Marcia by się nią zainteresowała, nie mówiąc o obdarzeniu małej uczuciem. Kompletnie nie miała instynktu macierzyńskiego.
– Smutne. Tym bardziej że ojciec poświęca jej tak mało uwagi. Przyjdzie taki dzień, że gorzko tego pożałuje.
– Stale mu to powtarzam, ale nie słucha moich rad.
– Zauważyłam.
– Nie mam nic przeciwko temu, żebyś mu dalej działała na nerwy. Może go to przebudzi.
– To mi akurat przychodzi bez wysiłku. Odnoszę wrażenie, że samo moje istnienie wystarczy, aby wyprowadzić go z równowagi – zauważyła Merlyn.
Były pogrążone w pracy, dyskutując o ewentualnych fikcyjnych bohaterach, pasujących do powieści, której akcja miała się rozgrywać w czasach panowania Henryka VII, pierwszego władcy z dynastii Tudorów.
W pewnym