Zatraceni w rozkoszy. Jillian Burns
Чтение книги онлайн.
Читать онлайн книгу Zatraceni w rozkoszy - Jillian Burns страница 2
Minionej nocy oddział SEAL, sił specjalnych amerykańskiej marynarki wojennej, wylądował w górach Paragwaju. Wylądowali na polanie, a potem przeszli wiele kilometrów przez dżunglę, by zająć pozycję pół kilometra od celu. Ich misją było uratowanie trojga obywateli USA przetrzymywanych przez nieznanych porywaczy.
Informacje wywiadowcze były skąpe. Przypuszczalnie nie odpowiadał za to miejscowy kartel. Amerykanie byli pracownikami banku, a ich bank przed dwoma dniami za pośrednictwem Twittera otrzymał żądanie okupu. Najpewniej zakładnicy wciąż żyli. Jednak rzadko się zdarza, by po zapłaceniu okupu pozostawiano ich przy życiu. A fakt, że to raczej nie była sprawka kartelu, nie oznaczał, że porywacze nie są uzbrojeni po zęby.
Porucznik ścisnął ramię Claya, a Clay ruszył biegiem na tył zrujnowanej chaty, trzymając się blisko ziemi.
Porucznik pozostał w ukryciu, by komunikować się z dowództwem. Bull celował karabinem M40 w dwóch strażników przy drzwiach chaty.
Clay dał znak, że oddział zajął pozycję. Bull zastrzelił obu strażników. Doughboy i Chipper pobiegli za róg i chwycili postrzelonych mężczyzn, nim ci upadli na ziemię, by nie przestraszyć nikogo wewnątrz chaty. Clay zabrał broń i telefony strażników, po czym dał sygnał do wejścia.
Wpadli do środka, wyważając drzwi. Chipper strzelił do mężczyzny siedzącego przy stole w chwili, gdy tamten w niego wycelował. Rozbiegli się i sprawdzili dwa pozostałe pomieszczenia. Oba były puste. Ani śladu zakładników. A gdzie reszta porywaczy? Przed świtem żołnierze przeszukiwali okolicę i nikogo nie znaleźli.
– Kryjcie mnie – rozkazał Clay Doughboyowi i Chipperowi, a potem pochylony wybiegł na dwór w stronę czegoś, co przypominało studnię. Murek wysokości sześćdziesięciu centymetrów okalał dziurę w ziemi.
W dzieciństwie podczas wakacji Clay zarabiał, kosząc trawę u sąsiadów, a także przy kościele. Kumpel jego ojczyma miał na podwórzu studnię o podobnym wyglądzie, tyle że tamten murek zbudowany był z kamieni. Studnia znajdowała się obok drzewa, wokół jego pnia była owinięta długa lina z wiadrem na końcu.
Ta studnia nie miała liny. Ani wiadra.
Zbliżywszy się do niej, Clay przechylił się przez obmurowanie i zajrzał do środka, wołając:
– Tu marynarka wojenna USA. Jest tam kto?
Cisza. Przeklął pod nosem i odwrócił głowę w stronę chaty. Potem z dołu dobiegł cichy głos:
– Jesteśmy tu. – To był głos kobiecy.
– Ilu was jest?
Clay sięgnął po latarkę i zaświecił w dół. Ledwie dojrzał ręce, które zasłoniły twarz.
– Dwoje – odparła kobieta.
– Może mi pani podać nazwiska? – Musiał najpierw zweryfikować zakładników.
– Gabriella Diaz i James Pender.
Clay przekazał nazwiska porucznikowi, po czym znów zawołał w głąb studni:
– Ktoś potrzebuje pomocy medycznej?
– Nic nam nie jest. Ale nie ma tu van Hortona. Został ranny. Znaleźliście go?
Zważywszy na okoliczności, głos kobiety brzmiał nadzwyczaj spokojnie. Van Horton. Ranny i zaginiony. Niedobrze.
– Wydostaniemy was. Trzymajcie się.
– Nie zostawiajcie nas! Musicie nas stąd wydostać! – zawołał tym razem mężczyzna.
Clay przesunął promień światła latarki, aż dojrzał bladego mężczyznę.
– Zrzucę wam linę. Przewiążcie się pod pachami, a ja was wyciągnę, po kolei. – Potem zwrócił się do swoich ludzi. – Jednego brak. Przeszukajcie teren.
Doughboy, Chipper i reszta ruszyli w stronę leśnej gęstwiny. Clay oparł karabin o murek, zdjął plecak i wyjął z niego nylonową linę. Nie miał jej do czego przywiązać, więc obwiązał się nią w pasie, po czym rzucił linę w dół z nadzieją, że jest wystarczająco długa. Słyszał jękliwy męski głos w dole.
– Ja pierwszy! Ja muszę pierwszy!
– Tam jest częściowo zakopane ciało – usłyszał w uchu głos Chippera. – Biały mężczyzna. Myślę, że to on.
Liną szarpnęło. Clay mocno oparł się nogami o obmurowanie z cegły, odchylił się i ciągnął linę, aż na wysokości obmurowania pojawił się wysoki zabłocony mężczyzna. Na twarzy miał ślady łez. Kiedy stanął na ziemi, szlochając objął Claya.
W końcu Clay był zmuszony go odsunąć i zdjąć z niego linę. Jakim trzeba być tchórzem, by nie puścić kobiety pierwszej? Zniesmaczony rzucił znów linę do studni.
– Teraz pani.
Po chwili poczuł, że lina się naciągnęła, bez trudu ją pociągnął. Ze studni wyłoniła się twarz w kształcie serca. Długie loki kobiety były brudne i splątane, duże brązowe oczy patrzyły na niego z niedowierzaniem. Wargi jej drżały, choć usiłowała je zacisnąć. Kiedy stanęła na ziemi, nogi się pod nią ugięły. Clay chwycił ją w pasie.
– Przepraszam…
– Nie ma za co, zaraz odstawimy was do domu.
– Co z panem Hort…
Z prawej strony Claya rozległ się huk wystrzału. Clay padł na ziemię, pociągając za sobą kobietę. Mężczyzna zaszlochał jeszcze głośniej i skulił się obok Claya.
– Nie ruszajcie się. – Przeleciały kolejne pociski. Clay chwycił karabin.
W uchu słyszał wyszczekującego rozkazy porucznika.
– Zabezpieczyć cel i wycofać się.
Cholera. Porywacze nie zamierzali im tego ułatwić.
– Chipper dostał! – krzyknął Doughboy w uchu Claya.
Shorty wycofał się na polanę, strzelając za siebie. Jego lewa ręka krwawiła. Clay go osłaniał, strzelając w kierunku, skąd leciały pociski. Kiedy Shorty ukrył się za obmurowaniem studni, zakładnik chwycił go z całej siły.
– Musicie mnie stąd wydostać.
Kobieta podczołgała się do kolegi i otoczyła go ramieniem, szepcząc mu do ucha uspokajające słowa. Clay nie wiedział, czy na jej miejscu zachowałby taki spokój.
Porucznik wydał kolejne rozkazy, gdy nagle rozpętało się piekło.
– Nasza pozycja jest zagrożona. Wycofujemy się.
Clay dał znak Shorty’emu, by zabrał zakładników. On sam